wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 33 część 2

CZYTASZ - SKOMENTUJ :)

***********

*Emily*

Na zegarze wybiła 21:00, a ja chyba zaraz zeświruję. Gdzie ona do cholery jest? To pewne, że nie ma jej z Harry'm, ale dla pewności postanowiłam do niego zadzwonić. Nie zamierzałam być miła, o nie. Po czterech sygnałach wreszcie odebrał.

- Jeżeli dzwonisz, żeby mnie opieprzyć, to tego nie rób. Już i tak dzisiaj zniosłem pieprzenie Louis'a i rozmowę z Jess. - odezwał się ciężko wzdychając.

- Zamknij się kołku i posłuchaj. Wiem, że to głupie i w ogóle bez sensu, ale czy jest z tobą Jessica?

- Czy jest ze mną dziewczyna, którą potraktowałem jak... - zaczął ale mu przerwałam.

- Czyli, że po rozmowie z tobą po prostu wyszła z kawiarni?

- To jakieś przesłuchanie czy co? - po tonie jego głosu wywnioskowałam, że był lekko zirytowany.

- Jeśli jej się coś stanie, to będzie twoja wina - powiedziałam ostro odkładając słuchawkę. Powoli zaczęłam analizować sytuację i zastanawiać się, gdzie może być ta wariatka. Inaczej jej nazwać nie mogę, no bo halo, jestem w ciąży i nie mogę się denerwować. Powinna chociaż odebrać ten głupi telefon. Jednak po chwili, kiedy usłyszałam, że zamek w drzwiach się przekręca, cała moja złość wyparowała.

*Jessica*

Nie pamiętam jak dokładnie i o której dotarłam do mieszkania. Szybko otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Przechodząc do salonu zobaczyłam Emily, która od razu się na mnie rzuciła i zamknęła w szczelnym uścisku.

- Gdzie ty byłaś? - spytała puszczając mnie. Szczerze, nie chciałam odpowiadać na to pytanie. Jednak wiedziałam, że muszę jej o tym powiedzieć.

- Przysięgnij na naszą przyjaźń, że nikomu nie powiesz. - odparłam stanowczo.

- Ale...

- Nikomu - powtórzyłam widząc, że będzie próbowała negocjować. Kiedy wreszcie kiwnęła głową na znak, że się zgadza, usiadłam na kanapie podpierając łokcie o kolana.

~~retrospekcja~~

- Kogo moje piękne oczy widzą? - odezwał się na co ja gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. Był jakieś 8 metrów ode mnie.

- Czego chcesz? - spytałam nie wiedząc co mam zrobić. 

- Hmm, pomyślmy. Ciebie... - nie wiem skąd nagle wzięło się we mnie tyle odwagi, ale pewnie podeszłam bliżej, co niewątpliwie go zdziwiło.

- Ups, no to masz problem. Bo widzisz, nigdy, powtarzam nigdy mnie nie dostaniesz. A tak właściwie to jestem z ciebie dumna. Wreszcie wyszedłeś z tej swojej nory, w której spędziłeś tak dużo czasu. Udowodniłeś, że masz jakieś tam jaja i że nie jesteś aż tak wielkim tchórzem. Chociaż ryzykujesz, i to dużo, bo wystarczy jeden mój telefon na policję, a ty już siedzisz. - pewnie kontynuowałabym dalej gdyby nie to, że mi przerwał mocno chwytając mnie za nadgarstki.

- Posłuchaj mnie, nie przyszedłem tutaj na pogaduszki. Szczerze, z chęcią już teraz bym cię zabił, ale mam interes. Wiem co potrafisz. - mruknął ciszej ale widząc, że nie bardzo rozumiem, mówił dalej. - Myślisz, że nie wiem o tym, co zamierzałaś zrobić razem ze Stylesem i resztą tej zasranej bandy. Jestem pewny, że tym razem zrobisz wszystko jak należy. Wystarczy, że złamiesz kilka haseł do kont kilku firm, nic więcej.

- Możesz pomarzyć - warknęłam próbując mu się wyrwać.

- Zła odpowiedź, ale dobrze. Nie chcesz w ten sposób, spróbujemy inaczej. - powiedział po czym mnie puścił. - A i pamiętaj. Ukrywanie się nic ci nie da. Znajdę cię wszędzie - dodał po czym odwrócił się i ruszył w przeciwną stronę. 

~~koniec retrospekcji~~

- Potem byłam jeszcze u Davida, żeby się pożegnać. To dlatego nie było mnie tak długo. - mruknęłam chowając twarz w dłonie. To wszystko zaczyna mnie powoli przerastać.

- Jak to pożegnać? - spytała zdziwiona, a ja dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że to powiedziałam.

- Muszę wyjechać. Nie wiem, czy na stałe, ale po prostu muszę oderwać się od tego wszystkiego. Tak będzie najlepiej. - odparłam cicho.

- Najlepiej dla kogo? Jessica, to się nazywa uciekanie od problemów. Poza tym sama przed chwilą powiedziałaś, że Nick i tak cię znajdzie, gdziekolwiek będziesz. 

- Ale jeżeli zostanę, zacznie się koszmar. To pewne. Wiem, że przed nim nie ucieknę, ale szukanie mnie, trochę mu zajmie. A ja w tym czasie znajdę wyjście z tej sytuacji.

- I co? Tak po prostu mnie zostawisz? Teraz, kiedy jestem w ciąży i najbardziej cię potrzebuję? - brunetka nie dawała za wygraną, ale ja byłam już pewna i nikt, ani nic nie było w stanie mnie zatrzymać.

- Emily, masz Zayn'a, który cię kocha i ci pomoże. Poza tym zrozum, robię to też ze względu na ciebie. Gdybym została, Nick mógłby zrobić coś tobie, żeby mnie przekonać. Będę cię odwiedzać, to masz jak w banku. - zapewniłam ją, na co ona uspokajając się trochę usiadła naprzeciwko mnie.

- Nie przekonam cię, prawda? 

- Nie - odpowiedziałam krótko.



- Gdzie? - spytała po chwili ciszy.

- Do Hiszpanii. Mama kupiła tam kiedyś mały domek, żebyśmy mogły tam przyjeżdżać na wakacje.

- Kiedy? - spytała ponownie, a ja wiedziałam, że to będzie dla niej duży cios.

- Za 2 dni - niemal wyszeptałam czekając na jej reakcję. 

- Dobrze. Jeśli to ci pomoże i jesteś przekonana, że to dobre rozwiązanie, to jedź. Ale obiecaj mi, że będziesz dzwonić codziennie. I że będziesz przyjeżdżać raz w miesiącu.

- Obiecuję - odparłam. Wiem, że to będzie trudne, ale dam radę. Można powiedzieć, że poniekąd zaczynam nowe życie. Ale czy aby na pewno będzie ono spokojne?

***************************

Hej :) Cóż, długo mnie nie było. Zdaję sobie sprawę, że rozdział nie powala na kolana i nie jest najdłuższy na świecie. Uprzedzam, że nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny. Szczerze, to myślałam nawet nad tym, żeby to opowiadanie już zakończyć, ale nie martwcie się, nie zrobię tego. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Oczywiście jeżeli czytacie i Wam się podoba, to komentujcie, bo to naprawdę mi pomaga :) Miłego dnia i do następnego ;)



sobota, 14 marca 2015

Rozdział 33 część 1

CZYTASZ - SKOMENTUJ :)


**************

~~~

Wszystko przed moimi oczami zaczęło wirować. Powoli, instynktownie trzymając się ściany, tak jakbym miała zaraz upaść podeszłam bliżej. Nie, to mi się śni. "On by mi tego nie zrobił" podpowiadało serce, a rozum krzyczał: "jednak to zrobił". I to z kim? Z tą, z którą podobno zerwał, bo kochał mnie. Nogi zaczęły mi drżeć, naprawdę bałam się, że upadnę. Nie mogłam na to dłużej patrzeć. Chwiejnym krokiem wyszłam z pomieszczenia. Na korytarzu, mimo, że nadal kręciło mi się w głowie, jakbym była co najmniej po kilku mocnych drinkach, zobaczyłam Louis'a, który prowadził kogoś do jednego z hotelowych pokoi. Po chwili podszedł w moją stronę chwytając mnie za rękę.

- Wszystko ok? - spytał widząc w jakim jestem stanie.

- Od teraz zawsze będę cię słuchać, brat. Miałeś rację, Styles nie lubi stabilizacji. - powiedziałam cicho po czym szybkim krokiem udałam się do wyjścia.

~~~

Minęły 2 dni od tego wydarzenia. Przed oczami mam ciągle ten sam widok. Jego, w jednym łóżku z Carmen. Zastanawiam się tylko, czy gdybym tam wtedy nie weszła, dowiedziałabym się że mnie zdradził? Powiedziałby mi? Do jasnej cholery, byliśmy ze sobą krócej niż miesiąc. 
Moje przemyślenia przerwało pukanie. Po chwili w drzwiach stanęła Emily. Przez to wszystko zapomniałam, że dzisiaj dostała wypis.

- Jeju, przepraszam. Miałam po ciebie przyjechać - powiedziałam wstając z łóżka i mocno ją przytuliłam. - Czym przyjechałaś?

- Zayn mnie przywiózł. - odpowiedziała niepewnie.

- Wyjaśniłaś mu wszystko?

- Wie, że zostanie ojcem. To wszystko komplikuje. Nie tak to miało być, Jess. Co ja mam teraz zrobić? Co ON zamierza zrobić? - spytała zrezygnowana siadając na łóżku.

- Są dwie opcje. Albo nie będzie go to obchodziło i po prostu da ci spokój, w co osobiście nie wierzę. Albo będzie walczył o ciebie i o dziecko. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo starał się przed ostatnie dwa dni i to, że prawie w ogóle nie wychodził ze szpitala, ta opcja jest bardziej prawdopodobna. - odparłam siadając obok niej. - Jedno jest pewne, cokolwiek się stanie, we mnie masz pełne wsparcie. - dodałam przyciągając ją do siebie.

- Muszę się z nim spotkać i to jeszcze dzisiaj bo inaczej zwariuję. - mruknęła cicho. Chwilę tak przesiedziałyśmy tuląc się do siebie, aż w pewnym momencie brunetka odsunęła się i spojrzała na mnie wymownie. Doskonale wiedziałam o co jej chodzi. - A co z tobą? Jak się trzymasz?

- Możesz w to nie uwierzyć, ale jest na prawdę nieźle. Przemyślałam to wszystko na spokojnie i w sumie cieszę się, że zdradził mnie teraz, a nie później, kiedy nasza relacja byłaby mocniejsza i trwalsza. - powiedziałam lekko się uśmiechając. 

- Jeny, ty naprawdę jesteś dziwna. Inna ryczałaby tutaj już dawno, a ty się uśmiechasz. 

- Powiem ci więcej, zamierzam się z nim spotkać i wszystko raz na zawsze ustalić. Mój telefon od dwóch dni co chwilę wibruje przez co zaraz dostanę szału. Pora to skończyć. - odparłam pewnie. 

- I świetnie się składa, bo kiedy ja pójdę spotkać się z nim, ty możesz spokojnie porozmawiać z Zayn'em tutaj. 

- Nie wiem czegoś ty się naćpała, ale bierz tego więcej - powiedziała Em całując mnie w policzek po czym wyszła, zapewne zadzwonić do Malika. Ja w tym czasie wysłałam sms-a do do Stylesa z informacją, że za pół godziny ma się pojawić w kawiarni. Najwyższy czas to wszystko raz na zawsze zakończyć.

*Emily - 40 minut później*

Chyba jeszcze nigdy w życiu tak się nie stresowałam. Nie wiem co będzie, co on zamierza. Dlaczego to musiało się tak skomplikować? Nie mogłam się jednak wycofać, bo usłyszałam dzwonek, który oznaczał tylko jedno. Niepewnie i powoli podeszłam do drzwi aby wpuścić go do środka. Po chwili siedzieliśmy już w salonie. Żadne z nas się nie odezwało. Chyba oboje nie wiedzieliśmy jak zacząć rozmowę. Nie znoszę takich momentów. Tej całej niezręcznej ciszy. W pewnym momencie Zayn nieoczekiwanie wstał i podszedł do okna.

- Zapytam tak dla pewności, jesteś w ciąży? - nie idioto, żartowałam.

- Tak - odpowiedziałam krótko.

- To moje dziecko? - to jakiś wywiad do cholery?

- Tak - byłam już co najmniej zirytowana. Za kogo on mnie ma? On myślał, że to nie jego dziecko? 

- A więc będę ojcem. Zamierzałaś mi w ogóle o tym powiedzieć? - spytał odwracając się w moją stronę. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, sama nie wiem czemu. Chyba dlatego, że pewnie skończyłoby się to płaczem. 

- Nie - odparłam cicho nadal patrząc na podłogę. - Nie i nie będę miała do ciebie pretensji jeśli teraz po prostu wyjdziesz. Zrozumiem, jeżeli powiesz, że nie chcesz tego dziecka. Sama na początku go nie chciałam, ale wychowam je. Z tobą czy bez ciebie. - teraz już nie hamowałam łez, które zaczęły spływać mi po policzkach. On natomiast stał jeszcze chwilę w osłupieniu po czym podszedł do mnie i chwycił moją twarz w swoje ręce.

- Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że nie będę chciał tego dziecka? I to jeszcze z tak cudowną dziewczyną? Serio, nie jestem aż takim draniem. - wyszeptał po czym złączył nasze czoła.

- To i tak niczego nie zmienia. Będziemy rodzicami, ale nie będziemy razem. Nie potrafię ci wybaczyć, zapomnieć. Nie teraz. 

- Poczekam. Nie będę nalegał, ale chcę żebyś wiedziała, że kocham cię i to się nigdy nie zmieni. A teraz, co ty na to, żeby wybrać się na małe zakupy? - spytał zmieniając temat, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. - No co, trzeba się przygotować.

- Nie wiadomo jeszcze czy to chłopiec czy dziewczynka. - odparłam hamując jego zapał.

- Uwierz mi, to będzie chłopak. Wiem co ,a właściwie kogo zrobiłem - powiedział na co parsknęłam śmiechem. 

*Jessica*

Tak jak myślałam Styles już czekał na mnie w pobliskiej kawiarni. Plan był prosty. Zamierzałam być oschła i nie pokazywać, że to co się stało, w jakiś sposób mnie ruszyło. Pewnym krokiem podeszłam do stolika i widząc, że brunet zamierza wstać, odezwałam się.

- Siedź. - mruknęłam, a widząc kwiaty, które leżały na stoliku parsknęłam śmiechem. - Od kiedy to z ciebie taki romantyk, co? - dodałam po czym chwytając kwiaty wyrzuciłam je do kosza, który znajdował się obok. - Nie przyszłam tutaj na pogaduszki, ale po to, żeby ci coś wyjaśnić. - zaczęłam.

- Jessica, ja...

- Nie przerywaj mi - wysyczałam zaciskając szczękę. Mój ton głosu był naprawdę lodowaty. - Może cię to zdziwi, ale cieszę się, że stało się to co się stało. Przynajmniej wiem, że bycie z kimś takim jak ty to niemożliwe. Mam nadzieję, że kiedyś serio zmądrzejesz. Myślę, że to, że mnie zdradziłeś po tak krótkim czasie chodzenia ze sobą, to znak, żeby się w to nie pakować. - zrobiłam krótką pauzę, aby chłopak mógł przyswoić sobie to, co powiedziałam. Wiedziałam, że moje słowa go ranią, ale w tamtym momencie średnio mnie to obchodziło. - Najwyraźniej nie byliśmy sobie pisani. - dodałam po czym postanowiłam nie kontynuować dalej tej rozmowy więc po prostu wyszłam. Powiedziałam to co chciałam powiedzieć i trochę mi to pomogło. 

Stwierdziłam, że jedyne czego teraz potrzebuję to snu. Ostatnie dni były bardzo męczące. Byłam zmęczona tym ciągłym myśleniem i zastanawianiem się. Postanowiłam wrócić najkrótszą drogą, czyli przez park. Trochę mnie zdziwiło, że o tej porze jest tam tak mało ludzi. Mimo to, znowu miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Czułam na sobie czyiś wzrok. Spokojnie Jessica, jesteś po prostu przewrażliwiona. W duchu powtarzałam sobie, że to rzeczywiście moje omamy, ale cała moja nadzieja prysnęła kiedy usłyszałam za sobą ten głos. Głos Nick'a.

- Kogo moje piękne oczy widzą? - odezwał się na co ja gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. Był jakieś 8 metrów ode mnie.
 

- Czego chcesz? - spytałam nie wiedząc co mam zrobić. 

- Hmm, pomyślmy. Ciebie...

*****************

Hej wszystkim! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak trudno było mi napisać ten rozdział. Ale jest :) Wiem, że jest krótki, ale to dlatego, że postanowiłam podzielić go na dwie części. No więc mamy dwie rozmowy, ale tylko jedną z happy end'em. A może niekoniecznie? Mam nadzieję, że rozdział się podoba i do następnego :)




piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 32

CZYTASZ - SKOMENTUJ :)

***

Nie byłam w stanie się ruszyć. Tak jakby moje nogi były przyklejone do podłogi. Moje serce biło o wiele szybciej niż zwykle. Czułam, że w każdej chwili mogę zemdleć. Cały czas patrzyłam na jeden punkt. Na Niego. Na początku mnie nie zauważył bo był zajęty czytaniem etykiety jakiegoś produkty. Jednak w pewnej chwili, chyba czując że jest obserwowany, uniósł głowę i spojrzał prosto na mnie. Nie byłam w stanie odczytać z jego twarzy żadnych emocji. Kiedy zobaczyłam, że się zbliża z tym swoim aroganckim uśmieszkiem, byłam w stanie zrobić tylko jedno.
Gwałtownie się odwróciłam i zaczęłam biec w stronę kasy. Na szczęście nie było kolejek więc po zapłaceniu szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia. Co jakiś czas odwracałam się, aby zobaczyć czy przypadkiem za mną nie idzie. Jednak na moje szczęście nigdzie go nie było. Dlaczego tak nagle się pojawił? Przecież to nielogiczne. Musiał się ukrywać bo szukała go policja. Więc po co wrócił?

*Pół godziny później*

Droga powrotna zajęła mi więcej czasu niż myślałam, ale to dlatego, że zrobiło się ciemno a ja szłam dłuższą, oświetloną drogą. Nie ma więc się co dziwić, że już w przedpokoju powitał mnie Harry, który był lekko zdenerwowany.

- Czemu tak długo cię nie było? Serio, zaczynałem się martwić. Jeszcze chwila i Louis dostałby ode mnie za to, że puścił cię samą.

- Były straszne kolejki - skłamałam. Postanowiłam, że nie powiem mu o tym kogo spotkałam w sklepie. Niepotrzebnie by się wkurzył, przecież Nick mógł tam być przypadkiem. Kogo ty oszukujesz Jessica... 

- No jesteś wreszcie, umieram z głodu - powiedział uradowany Lou, który pojawił się na horyzoncie, przy okazji zabierając ode mnie siatkę z zakupami.

- Widać, że się o ciebie martwił - powiedział z uśmiechem loczek.

- Po prostu mi ufa i wie, że jestem dużą dziewczynką - odpowiedziałam zdejmując kurtkę.

- Ja też ci ufam, ale to nie zmienia faktu, że mam prawo się martwić. W końcu jesteś moją dziewczyną i nie pozwolę żeby coś ci się stało - odparł po czym objął mnie w talii i pocałował.


Po około 30 minutach oglądania bezsensownego show Lou zawołał wszystkich do stołu. Wyszło na to, że to on przygotuje kolację, bo jak to powiedział: jest w tym najlepszy. I w ten oto sposób powstało spaghetti. A właściwie coś co przypominało spaghetti.

- Jesteś pewny, że możemy to zjeść i się nie rozchorujemy? - spytał rozbawiony Liam.

- Udam, że tego nie słyszałem. Ćwiczyłem to danie z Eleanor. - mruknął niby obrażony Tommo. Pamiętam, że kiedyś go tak nazywałam. I nie wiem czemu strasznie go to denerwowało. Mieliśmy zaczynać już jeść kiedy do jadalni wszedł Malik. Szczerze miałam nadzieję, że go tu nie będzie.

- No stary, jak miło cię widzieć. Ostatni raz to ja widziałem cię chyba tydzień temu. Dziwnie wyglądasz - odparł Lou. Rzeczywiście, podkrążone oczy, poza tym miałam wrażenie, że schudł.


- Wydaje ci się - mruknął cicho. Kiedy się odezwał automatycznie ścisnęłam pięści. Widząc to Harry położył swoją dłoń na moim udzie tak jakby chciał powiedzieć: spokojnie. Uśmiechnęłam się do niego lekko po czym zabrałam się do jedzenia. Może i z wyglądu nie prezentowało się to jakoś super, ale w smaku było... jeszcze gorsze.

- O ja cię... - powiedział Niall po czym wybiegł w stronę łazienki jak mniemam po to aby pozbyć się tego czegoś z ust.

- Coś ty do tego dodał? - powiedziałam nalewając sobie wody do szklanki aby przestać czuć to obrzydlistwo.

- Kim jak kim, ale kucharzem to ty nie będziesz - nabijał się z niego Liam. - Jess, błagam cię, wprowadź się do nas. Jeżeli nadal będziemy jeść coś takiego, długo nie pociągniemy.

- Czy mi się wydaje czy proponujesz mi to tylko po to abym wam gotowała, he? Poza tym nie ma mowy, że zostawię Emily samą, na dodatek w tym stanie - mruknęłam, a zaraz potem zdałam sobie 
sprawę co takiego powiedziałam. 

- Jakim stanie? - spytał Malik. O zgrozo...

- Jest chora. Ale ciebie to akurat nie powinno już obchodzić - warknęłam próbując jakoś wyjść z tej sytuacji. - Muszę już iść. Jak znam życie, to Em pewnie znowu nie wzięła leków więc muszę ją przypilnować. - dodałam próbując brzmieć przekonująco.

- Odwiozę cię - odezwał się Harry na co ja przystałam bo szczerze nie zamierzałam wracać do domu gdy jest tak ciemno. Po 5 minutach byliśmy już w samochodzie. - No to teraz mów. Co tak naprawdę jest Emily? - zapytał a ja spojrzałam na niego zaskoczona.

- Skąd ty...? - zaczęłam ale mi przerwał.

- Trochę cię znam. Kiedy się wygadałaś zaczęłaś się inaczej zachowywać. Może inni się nabrali, ale nie ja.

- Przysięgnij, że nikomu nie powiesz, a już na pewno nie Zayn'owi.

- Masz to jak w banku. - odparł uśmiechając się.

- Emily jest w ciąży.

- Że co? - widać było, że spodziewał się wszystkiego, ale nie tego.

- Pamiętaj co mi obiecałeś - powiedziałam cicho. Mam nadzieję, że zachowa to dla siebie bo w przeciwnym razie będą kłopoty.

*Tydzień później - Emily*

To już dziś Louis się żeni. Szczerze, kiedy się dowiedziałam to nie mogłam w to uwierzyć. Jessica przekazała mi, że jestem zaproszona. Na początku nie chciałam tam iść, z resztą do tej pory nie chcę ale moja droga przyjaciółka nie dała za wygraną i mnie namówiła. Robię to tylko ze względu na nią. Ona nie wie, jakie to dla mnie trudne. Przecież kiedy tam pójdę, to spotkam Jego. Nie chcę nawet o tym myśleć. Na szczęście brzucha jeszcze tak bardzo nie widać bo w przeciwnym razie wszystko wyszłoby na jaw.

- Gotowa? - odwróciłam się w stronę drzwi, w których stała Jess. Jeszcze raz spojrzałam w lustro patrząc szczególnie na brzuch. Starałam się założyć taki zestaw, w którym nic nie będzie widać. - Ślicznie wyglądasz. Mam pytanie. Jadę najpierw do domu chłopaków a potem razem z Harry'm do kościoła. Czy ty...

- Dam sobie radę. Spotkamy się w kościele. - nie miałam zamiaru jechać z nią i widzieć Jego. Mój plan był taki, aby unikać go jak ognia.

*Jessica*

Po 20 minutach byłam już w domu chłopaków. Muszę przyznać, że guzdrają się jak baby. Albo i gorzej. Mam wrażenie, że każdy się stresuje. Ja chyba najbardziej, no bo w końcu mam być świadkiem. Z tego co wiem to Lou razem z Eleanor zdecydowali, że drugim świadkiem ma być Harry. Więc w sumie świetnie się złożyło. 
Do tej pory zawiązałam już krawat Niall'owi i pomogłam uprasować koszulę Liam'owi. Serio, jakby nie mógł tego zrobić wcześniej. Zauważyłam, że nigdzie nie ma Harry'ego. Postanowiłam, że pójdę po niego bo jak tak dalej będzie to się wszyscy spóźnimy. Po cichu weszłam do pokoju. Był już gotowy. Nawet z tyłu wyglądał mega seksownie. Po chwili jakby wyczuł moją obecność bo odwrócił się i zlustrował mnie wzrokiem.

- No co? - spytałam kiedy się uśmiechnął.


- Wyglądasz... - zaczął ale chyba nie mógł znaleźć słowa bo podszedł do mnie i wpił się w moje usta.  - Jak milion dolarów - dokończył odsuwając się o kilka centymetrów.

- Ty też całkiem nieźle. Ale koniec komplementów. Zbieramy się. - odparłam poprawiając mu kołnierz po czym jak gdyby nigdy nic wyszłam. Mam dziwne wrażenie, że tę noc zapamiętam na bardzo długo...

*Kilka godzin później - noc - dom weselny - Emily*

Odkąd Lou i El są już oficjalnie małżeństwem minęło kilka godzin. Obecnie chyba prawie każdy bawi się na parkiecie. Każdy oprócz mnie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie to okropne uczucie kiedy czuję na sobie wzrok Zayn'a. Jest mi naprawdę ciężko. Co prawda dziękuję Bogu, że do mnie nie podszedł, ale czy ja na pewno tego nie chcę? Prawda jest taka, że mimo wszystko ja nadal go kocham. Kiedy dzisiaj pierwszy raz na niego spojrzałam znowu poczułam to ciepło, króre czujesz gdy widzisz ukochaną osobę. Moje przemyślenia przerwał Liam, który nie wiadomo kiedy pojawił się na horyzoncie i usiadł obok mnie przy stoliku.

- Napijesz się? - spytał a kiedy zaprzeczyłam dodał - A no tak, jesteś jeszcze chora? Jessica nam wspominała - nie wiem co takiego im nagadała ale musiała być przekonująca. 

- Co wy tu porabiacie robaczki? - spytała blondynka, podchodząc bliżej. Gdybym jej nie znała to pomyślałabym że jest nieźle wstawiona.

- Możesz mi zdradzić na co jestem chora? - spytałam cicho ignorując jej pytanie.

- Ouu, może grypa? - mruknęła rozbawiona. Chwilę tak siedzieliśmy, po czym Liam nas opuścił bełkocząc coś o  jakiejś świni. Chyba nieźle go wzięło po tych 3 kieliszkach, które wypił razem z Jess.

- Muszę się przewietrzyć - powiedziałam. Nawet nie zauważyłam jak tu duszno. Byłam w samej sukience, w klimatyzowanym pomieszczeniu, a czułam się jakbym była na jakiejś pustyni.

- Dobrze się czujesz? Strasznie zbladłaś - spytała na co ja próbowałam wstać lecz w tej właśnie chwili poczułam, że uginają mi się kolana a wszystko wokół zaczęło wirować. Dalej po prostu urwał mi się film.

*Zayn*

Wszystko spieprzyłem. Wreszcie dotarło do mnie, że ona mi nie wybaczy. Najgorsze jest to, że dopiero dziś zdałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie jej przekonać, że naprawdę, cholernie mocno ją kocham. Jestem jebanym sukinsynem. 
Wypalając już drugiego papierosa postanowiłem wrócić na salę i porządnie się schlać. Do tej pory nie miałem nawet kropelki alkoholu w ustach. Gdy już miałem wchodzić do pomieszczenia, mimo dosyć głośnej muzyki usłyszałem głos Jessici.

- Dobrze się czujesz? Strasznie zbladłaś - na początku zupełnie nie wiedziałem z kim rozmawia blondynka, ale kiedy tylko przerażona krzyknęła:  Emily nie myśląc długo wbiegłem do środka. Brunetka leżała na ziemi a Jess pochylała się nad nią sprawdzając jej puls. Szybko podbiegłem w ich stronę i również kucnąłem obok dziewczyny.

- Co się stało? - spytałem szybko.

- Powiedziała, że idzie się przewietrzyć a chwilę później zemdlała - odpowiedziała mi wystraszona. Nie czekając długo wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę wyjścia. - Co ty robisz?

- Zawiozę ją do szpitala. Nie trzeba robić zamieszania. 

- Jadę z tobą - odparła zgarniając po drodze torebkę Em.

*Godzinę później*

Do cholery czemu to tak długo trwa. I do tego nikt nam nie chce nic powiedzieć. Wszędzie kręcą się tylko pielęgniarki, które oczywiście nic nie wiedzą. Kto ma wiedzieć jak nie one? Po chwili z sali wyszedł lekarz.

- Co z nią? - spytała Jessica. Widać było, że jest przerażona. Miałem wrażenie, że coś ukrywa.

- Są państwo kimś z rodziny?

- Jestem jej narzeczonym a to moja siostra - odpowiedziałem szybko po czym spojrzałem na blondynkę. Wiedziałem, że najchętniej by zaprzeczyła i mnie zwyzywała, ale w obecnej sytuacji nie było takiej opcji.

- Dobrze więc, to tylko zwykłe omdlenie spowodowane stanem pacjentki. W tej chwili bada ją jeszcze jeden lekarz, ale za chwilę będzie można do niej wejść. Tylko uprzedzam, aby jej nie denerwować, najlepiej aby odwiedziła ją tylko jedna osoba. - powiedział po czym przeprosił nas i gdzieś sobie poszedł.

- Jedź na wesele i powiedz żeby się nie przejmowali. Ja tu zostanę - wiedziałem, że blondynka będzie przeciwna, ale to jej problem.

- No chyba sobie żartujesz.

- Myślę, że to ja powinienem tutaj zostać, jako, że jestem narzeczonym. Weź mój samochód, powiedz im o wszystkim a potem wróć. Mogę ci obiecać, że do niej nie wejdę. - mówiąc to starałem się brzmieć przekonująco.

- Trzymam cię za słowo Malik - mruknęła wyrywając mi kluczyki z ręki po czym udała się do wyjścia. Ona naprawdę dobrze mnie nie zna jeżeli mi uwierzyła. Najciszej jak to było możliwe otworzyłem drzwi od sali, w której leżała Emily. Przypominając sobie słowa lekarza, że to tylko zwykłe omdlenie spowodowane stanem pacjentki, wiedziałem już na pewno, że obie, i Em i Jess coś ukrywają. Uchylając drzwi prawie jak duch wszedłem do środka. Ani lekarka, ani brunetka mnie nie zauważyła.

- Powinna się pani oszczędzać i przede wszystkim nie denerwować. W końcu jest pani w ciąży.

- W ciąży?! - powtórzyłem.

*Jessica*

No normalnie jak on tam do niej wejdzie to nie ręczę za siebie. Ona nie może się denerwować. Naprawdę jestem głupia, że zgodziłam się na propozycję Malika. Jednak było już za późno. 
Po kilkunastu minutach byłam już z powrotem w domu weselnym. Opowiedziałam o zemdleniu Niall'owi i Louis'owi, którzy chyba jako jedyni byli jeszcze w miarę trzeźwi. Zdziwiło mnie jednak to, że nigdzie nie widziałam Harry'ego. 

- Wydaje mi się, że jeśli nie ma go tutaj to pewnie jest w hotelu. Odsyłamy tam tych, którzy ledwo trzymają się na nogach - wyjaśnił Lou dając mi do zrozumienia, że Styles nieźle się upił.  Postanowiłam, że sprawdzę co z nim. Na szczęście w recepcji był facet, który bez problemu powiedział mi, w którym pokoju znajduje się loczek. Wchodząc do środka w oczy od razu rzuciły mi się ciuchy porozwalane wszędzie. Co ciekawe, nie były one jednie Harry'ego. Wchodząc dalej nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam... W głowie miałam tylko jedno. Zdradził mnie...

******************************

Hej!!!! Tak więc oto i rozdział 32, w którym trochę się dzieje. W ogóle to wydaje mi się, że jest on chyba najdłuższy jaki kiedykolwiek napisałam :) Mam nadzieję, że się podobał i do następnego:*

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 31

- Mamy wspólną cechę. Jesteśmy odważni. Dlatego spróbujmy. - wiedziałam, że kiedy teraz na niego spojrzę to się popłacze. Po chwili niezręcznej ciszy bez słowa się w niego wtuliłam. - To oznacza tak? - spytał a w jego głosie słychać było niepewność ale też nadzieję.
- Tak - wyszeptałam.
***

Od tamtego wydarzenia minął tydzień. Na razie tylko Emily wie, że jesteśmy parą. Tak dziwnie to brzmi. Para. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że się w nim zakocham, wyśmiałabym go. Do tej pory w to nie wierzę. Najwyraźniej przeciwieństwa się przyciągają...
Jeśli chodzi o Emily to czuje się całkiem dobrze. W pełni pogodziła się z faktem, że zostanie mamusią. Już nawet obudził się w niej instynkt macierzyński, bo ostatnio kupiła całkiem pokaźną liczbę ubranek, chociaż przecież nie zna jeszcze płci. A Zayn... Cóż, z tego co mi wiadomo to nie odpuszcza, choć nie jest tak bardzo natarczywy jak na początku. Po prostu dzwoni do niej kilkanaście razy dziennie, ale ona nigdy nie odbiera. Tak cholernie mi jej żal. Harry próbował mnie przekonać, że Zayn naprawdę się zmienił i kocha Em, ale w moich oczach nadal pozostaje kompletnym gnojkiem.

- Halo, słuchasz mnie? - spytała Ems machając mi ręką przed oczami. - Mówiłam o łóżeczku dla dziecka. Jak myślisz, kiedy powinnam je kupić?

- Słońce, twoje dziecko jeszcze się nie urodziło. Nosisz je w sobie dopiero od 3 miesięcy. Uwierz mi, jeszcze zdążysz wszystko przygotować.

- Zobaczymy, jak ty będziesz w ciąży - mruknęła pokazując mi język.

- To sobie poczekasz. A teraz, co robimy?

- Może zakupy? - zaproponowała prostując się.

- Tylko błagam, nie wchodzimy do żadnego dziecięcego sklepu, ok? - spytałam na co zrobiła naburmuszoną minę.

*Godzinę później*

- Chodźmy jeszcze zobaczyć bluzki. Niedługo mój brzuch urośnie jeszcze bardziej, więc potrzebuję czegoś luźniejszego. - powiedziała kiedy wyszłyśmy z już chyba dwunastego sklepu. Muszę przyznać, że moja droga przyjaciółka zaczyna mieć humorki. Zrezygnowana kiwnęłam tylko głową po czym udałyśmy się w stronę sklepu. W pewnej chwili kiedy szukałam w torbie telefonu brunetka nagle gwałtownie stanęła przez co omal na nią nie wpadłam.

- Co jest? - spytałam patrząc na nią. Wzrok miała utkwiony na dwóch chłopakach, którzy szli z naprzeciwka. Konkretnie na Liam'ie i Zayn'ie. Na całe szczęście nas nie zauważyli dlatego szybko wzięłam Em za rękę i pociągnęłam w stronę toalet.

- Czy ja naprawdę muszę go co chwilę oglądać? Serio? - spytała, ale nie tak jakby miała zaraz się rozpłakać. Ona była po prostu nieźle wkurwiona.

- Nie denerwuj się. To szkodzi dziecku -  starałam się ją uspokoić.

- I właśnie dlatego tak dłużej nie mogę. Nie będę ryzykować, że za każdym razem kiedy wyjdę z domu spotkam jego. Za parę miesięcy brzuch będzie większy i jeśli przez przypadek na siebie wpadniemy, to co? On nie może się dowiedzieć o dziecku. - powiedziała podniesionym głosem. Szczerze nie myślałam o tym, czy brunetka będzie chciała powiedzieć Malikowi, że zostanie ojcem, ale mimo mojej niechęci do niego uważam, że powinien wiedzieć. - Muszę wyjechać - dodała stanowczo.

- Słucham? Czyś ty zwariowała? Ucieczka nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ba, w ogóle nie jest rozwiązaniem. Gdzie wyjedziesz? Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę, że tutaj ja ci pomogę. Gdzie indziej będziesz musiała znaleźć pracę, mieszkanie i do tego sama radzić sobie z wychowaniem dziecka. Wiesz, że czasami jestem szczera do bólu dlatego nie obraź się, ale wyjeżdżając nie dasz sobie rady.

- Ale jeżeli Zayn dowie się, że zostanie ojcem nie da mi spokoju. Bóg wie co mu przyjdzie do głowy.

- Poradzimy sobie z nim. A teraz wracajmy do domu. Jestem cholernie głodna - powiedziałam zmieniając temat i uśmiechając się do niej mocno ją przytuliłam.

*Kilka godzin później*

Przez kilka kolejnych godzin nie działo się nic ciekawego oprócz tego, że dzwonił Louis i prosił, żebym przyjechała do domu chłopaków. Stwierdziłam, że bez obaw mogę zostawić Emily samą, tym bardziej, że przed chwilą zasnęła. Około 16 wyszłam z domu i już po kilkunastu minutach byłam pod domem chłopaków. Z racji tego, że nie miałam już kluczy byłam zmuszona zapukać. Kiedy już to zrobiłam nagle odwróciłam się. Nie wiem czemu, ale miałam dziwne wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy. Nie zauważając nikogo ponownie stanęłam twarzą w stronę drzwi, które akurat się otworzyły.

- Któż to właśnie do nas zawitał? Czy to nie moja piękna dziewczyna? - spytał dając nacisk na ostatnie słowa.

- Któż to właśnie otworzył mi drzwi? Czy to nie mój głupi chłopak? - odpowiedziałam uśmiechając
się.

- Chciałaś chyba powiedzieć seksowny - mruknął po czym podszedł bliżej i wpił się w moje usta. Po chwili jednak musiałam oderwać się od niego i wejść do środka.

- Gdzie chłopaki? - spytałam kierując się nie wiem czemu w stronę kuchni.

- Na razie nie ma nikogo. - wyszeptał mi tuż za uchem po czym odwrócił mnie do siebie i ponownie zaczął całować.

- Ekhem - nie wiem ile czasu byliśmy w tej kuchni, ale do domu zdążył już wejść Louis. - Chcecie mi o czymś powiedzieć?

- Harry zostaw nas samych - powiedziałam cicho na co chłopak przytaknął i opuścił pomieszczenie. Niepewnie usiadłam przy stole, co po chwili zrobił też Lou.

- Jesteście razem? - spytał ale uznałam to za pytanie retoryczne więc tylko na niego spojrzałam. - Jessica, to nie jest chłopak dla ciebie.

- Czy ty przypadkiem nie jesteś jego najlepszym przyjacielem? - mruknęłam unosząc brew.

- Tak i dlatego go znam. On nie lubi stabilizacji. Nie będę cię do niczego zmuszać, ale pamiętaj, że cię ostrzegałem.

- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytałam zmieniając temat. Jakoś nie chciałam ciągnąć już tego tematu.

- Taa właśnie. Właściwie to z chłopakami również, ale najpierw powiem to tobie. - powiedział po czym na chwilę zamilkł. - Żenię się.

- Rany, myślałam, że coś się stało. Gratuluję. Jak wyznaczycie datę to mam o tym wiedzieć pierwsza.

- Tak właściwie to już wyznaczyliśmy.

- Co? Na kiedy? - spytałam lekko zaskoczona. Co prawda Lou i Eleanor byli zaręczeni już jakiś czas i logiczne było, że kiedyś się chajtną, ale nie sądziłam, że od razu wyznaczą datę.

- Za tydzień - oznajmił w pośpiechu i widząc moją minę dodał. - Nie bij. Sami wpadliśmy na to kilka dni temu i udało się wszystko załatwić. Chyba nie muszę mówić że jesteś zaproszona? Mało tego, chcę, żebyś była świadkiem. Mieliśmy poprosić cię o to razem z Eleanor jutro, ale trudno. To jak, zgadzasz się?

- Czy ja się zgadzam? Oczywiście, że tak. Mój braciszek się żeni. O mój Boże - powiedziałam zakrywając sobie buzię po czym  szerko się uśmiechnęłam.



- Też się cieszę. A skoro już tu jesteś, to może zrobisz coś do jedzenie? Jestem strasznie głodny - mruknął na co ja się uśmiechnęłam.

- A było tak fajnie - powiedziałam podchodząc do lodówki. Świetnie, pustki. - Czy wy nie możecie co jakiś czas zapełniać tą lodówkę?

- To nie do mnie. Ja już tu nie mieszkam. Proponuję abyś poszła do sklepu, a ja w tym czasie powiem chłopakom. - oznajmił i nie czekając na moją odpowiedź po prostu wyszedł z kuchni. Zrezygnowana opuściłam dom i udałam się w stronę najbliższego marketu.
Trzymając wszystkie produkty w rękach udałam się jeszcze po makaron. Przechodząc obok półek z pieczywem w oczy rzucił mi się znajomo wyglądający chłopak. Był wysoki, miał ciemne włosy, dobrze zbudowany. Po chwili odwrócił się w moją stronę a moim oczom ukazał się on. Nick we własnej osobie. 

*************************

Cześć wszystkim :) Bardzo przepraszam, że rozdział pojawił się tak późno, ale kończył się pierwszy semestr i wiecie... poprawianie ocen. Z racji tego, że właśnie zaczęły mi się ferie to mam nadzieję, że kolejny rozdział napiszę ciut wcześniej. Chciałabym wam bardzo podziękować, ponieważ 12 lutego minął rok odkąd założyłam tego bloga i ma on już ponad 30 tys. wyświetleń. Jesteście mega :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba i liczę na komentarze :) Do następnego i przy okazji - miłych walentynek :*

Jeśli ktoś nie pamięta Nick'a:


niedziela, 1 lutego 2015

Liebster Award 4 :)

Już po raz 4 zostałam nominowana do Liebster Award. Tym razem przez sweet czoło. Bardzo Ci dziękuję :)

PYTANIA:

1. Twoje imie/imiona.
2. Znak zodiaku.
3. Cytat, którym kierujesz się w życiu.
4. Wolisz słuchac czy mówić?
5. Ulubiony gatunek muzyki.
6. Piosenka, która najbardziej opisuje twoja osobowosć.
7. Ulubiony aktor, aktorka.
8. Film, który wywarł na tobie największe wrażenie.
9. Ulubione książki.
10. O czym marzysz?

ODPOWIEDZI:

1. Milena :)
2. Lew
3. "Nie trzeba wierzyć w cuda, wystarczy wierzyć w siebie" :)
4. Słuchać.
5. Rock/Pop
6. Chyba takiej nie ma, a przynajmniej takiej nie znam :)
7. Johnny Depp
8. Może nie jakieś wieeelkie wrażenie ale jednak. "Cudowne dziecko"
9. Zdecydowanie "Szeptem", "Crescendo", "Cisza" i "Finale" - czyli cała seria :)
10. Moje marzenie jest ściśle tajne ;)



1. Ile masz lat?
2. Jaka jest twoja największa zaleta?
3. Jaka jest najlepsza książka jaką przeczytałaś?
4. Jakie miejsce na świecie chciałabyś zobaczyć?
5. Twój ulubiony film?
6. Gdybyś miała możliwość spotkać się z jedną sławną osobą to kto to by był?
7. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
8. Ulubiona piosenka?
9. Jakich języków się uczysz?
10. Jaka jest najlepsza rzecz jaka spotkała cię w życiu?

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 30

*Jessica*

Od czasu kiedy Emily dowiedziała się, że jest w ciąży, minął tydzień. Brunetka była jeszcze dla pewności u ginekologa i zrobiła test. Na pewno zostanie mamą. I na pewno nie jest to dla niej wspaniała wiadomość. W jej sytuacji... to trudne. W końcu będzie mieć dziecko z facetem, który ją zranił. Ale z drugiej strony jest szczęśliwa bo już za jakiś czas będzie miała maluszka. A ja do cholery będę ciocią!

Już od godziny siedzę za ladą i czekam na chociażby jednego klienta. Pogoda za oknem może nie jest rewelacyjna, ale jeszcze nigdy odkąd tutaj pracuję, nie było takiej sytuacji aby lokal był pusty. Korzystając z okazji zaczęłam sprzątać w szafce, w której znajdowały się chyba wszystkie rodzaje kaw. Jednak nie trwało to długo bo już po chwili dotarł do mnie dźwięk oznajmiający, że ktoś nareszcie zawitał do tej nieszczęsnej kawiarni.

- Co podać? - spytałam nadal odwrócona tyłem.

- A co mi polecasz? - odezwał się zachrypnięty głos. Doskonale wiedziałam do kogo należy.

- Jestem tutaj od podawania a nie od doradzania - powiedziałam odwracając się i od razu napotykając parę zielonych tęczówek. wpatrujących się we mnie.

- Nie wróżę ci wielkiej kariery - mruknął uśmiechając się. - Tak właściwie to przyszedłem tutaj w innej sprawie.

- Jestem w pracy, nie mogę teraz rozmawiać.

- Jakoś tłumów tutaj nie widzę - odparł rozglądając się wokół. - To jak?

- Gadaj - mruknęłam zrezygnowana.

- Może dałabyś się namówić na taki domowy maraton horrorów dziś wieczorem, hm?

- Nie zostawię Emily samej. - było oczywiste, że przecież ona nie będzie chciała iść do domu, w którym mieszka jej były, a nie chcę jej zostawiać samej w wiadomym stanie.

- To duża dziewczynka, poradzi sobie - jakbym już to gdzieś słyszała. Jessica, argumenty ci się kończą...

- Ugh, no dobra - powiedziałam na co loczek jeszcze szerzej się uśmiechnął.

- Bądź gotowa na 19. Przyjadę po ciebie - oznajmił nadal się szczerząc po czym bez żadnego cześć opuścił kawiarnię.

*Jakiś czas później*

Z racji tego, że w ciągu kilku godzin do lokalu zawitały tylko dwie osoby, mogłam wcześniej wyjść z pracy. I w ten oto sposób siedzę teraz razem z Emily na kanapie w salonie i oglądam denne show.

- Co robisz dziś wieczorem? - spytałam znudzona.

- To co teraz, a co? Czyżbyś miała jakieś plany?

- Właściwie to... - zaczęłam ale nie było dane mi skończyć bo brunetka weszła mi w słowo.

- RANDKA?! Omg, kto to? Znam go? - prawie krzyknęła skacząc po kanapie. Cała Emily.

- Harry zaproponował maraton horrorów. I nie, nie jest to randka bo na pewno będą jeszcze Louis z Eleanor, i Niall.

- Oj coś mi się nie wydaje - powiedziała dziwnie się uśmiechając. - Oczywiście pozwalam ci iść, bylebyście byli grzeczni - dodała na co ja pokazałam jej język. - W co się ubierasz?

- Yyy... Tak jak teraz? Po co się stroić?

- Bo to randka? - mruknęła naśladując mnie a widząc, że chcę zaprzeczyć uciszyła mnie gestem ręki. - Chodź pomogę ci coś wybrać. W końcu już 18.

- Już? O cholera - powiedziałam wybiegając z salonu do swojego pokoju. Słyszałam śmiech Emily, ale nie miałam czasu na jakiekolwiek zbędne rozmowy. Szybko otworzyłam szafę i zaczęłam jeździć wzrokiem po wszystkim moich ciuchach. Boże, nie mam się w co ubrać!

- Ubierz to - nie wiem jakim cudem brunetka znalazła się tutaj i ja jej nie słyszałam, ale byłam jej wdzięczna. Założyłam ZESTAW, który dla mnie wybrała i muszę przyznać, że wyglądałam całkiem, całkiem.

- Gotowa? Bo twój Romeo już czeka - oznajmiła wyglądając przez okno. - Co jest? Nie mów mi, że się stresujesz? -  powiedziała podchodząc bliżej.

- A przez kogo to? To ty mnie nastraszyłaś z tą randką.

- A nie chciałabyś? Poza tym jesteś Jessica Darlson  i nie masz się czego bać. Może rzeczywiście nie będzie to randka tylko zwykłe spotkanie. A teraz idź bo książe nie będzie czekał wiecznie.



- Okay - powiedziałam całując ją w policzek po czym opuściłam mieszkanie. Wychodząc na zewnątrz zaczęłam się rozglądać za loczkiem. W końcu mój wzrok go uchwycił. Stał opierając się o swój samochód. Miał na sobie obcisłą, czarną koszulę przez co wyglądał mega seksownie. Mimowolnie przygryzłam dolną wargę. Jessica, co się z tobą dzieje do cholery...

- Hej - powiedziałam podchodząc do niego i całując go w policzek. Sama nie wiem czemu to zrobiłam. Chłopak wydawał się równie zdziwiony ale po chwili szeroko się uśmiechnął.

- Ślicznie wyglądasz - wyszeptał mi do ucha na co ja się cicho zaśmiałam.

- Ty też całkiem nieźle. Ale koniec słodzenia, jedziemy? - mruknęłam po czym nie czekając na niego wsiadłam do auta. Po chwili Harry zrobił to samo. Przez całą drogę śmialiśmy się praktycznie ze 
wszystkiego. To do mnie nie podobne. To do nas nie podobne. 

- Jesteśmy - oznajmił. Już po chwili byliśmy w środku. Naprawdę się zdziwiłam, bo w całym domu było cicho. 

- A gdzie reszta? - spytałam. Błagam, powiedz, że zaraz przyjdą.

- Niall i Liam pojechali do klubu, Louis jest u Eleanor, a Zayn... nie wiem. - powiedział prowadząc mnie do salonu. I tak właśnie zaczęła się moja randka  moje spotkanie z Harrym.

*Kilka godzin później*

Po obejrzeniu już drugiego horroru mogę stwierdzić, że mam dość. Myślę, że loczek specjalnie wybrał aż tak straszne filmy. To pierwszy raz kiedy oglądałam coś takiego.

- To co teraz? - spytał uśmiechając się.

- Chyba sobie żartujesz. Koniec seansu - powiedziałam wkładając sobie popcorn do buzi. 

- Czyżby nieustraszona Jessica bała się głupiego filmu?

- Czyżby głupi Harry chciał oberwać w swoją buźkę? - mruknęłam rzucając w niego poduszką, ale niestety nie trafiłam.

- Dobrego masz cela - oznajmił po czym zaczął się bezczelnie śmiać. Zrobiłam minę obrażonego dziecka i odwróciłam się do niego tyłem.

- Jess, nie obrażaj się - wyszeptał mi do ucha przez do się nieco wystraszyłam.

- Spadaj na drzewo.

- No proszę cię. - starał się brzmieć poważnie ale czułam, że najchętniej znowu zacząłby się śmiać.

- Wybaczę ci jeżeli przyznasz, że mam najlepszego cela na świecie. - bąknęłam. Rola aktorki naprawdę mi pasowała.

- Serio? Już nawet niewidomy lepiej by trafił.

- Osz ty - powiedziałam biorąc do rąk pierwszą lepszą poduszkę. Będzie wojna.

*Pół godziny później*

Wygrałam!!! Wiedziałam, że się podda. Nieźle go wymęczyłam. I przy okazji nabałaganiliśmy. Cały salon jest w pierzu. Dosłownie cały.

- Oj będziesz miał dużo sprzątania jutro - powiedziałam śmiejąc się.

- Na szczęście ty mi pomożesz.

- Chyba śnisz.

- Jess, chciałem z tobą porozmawiać. - oznajmił po chwili a ja mogłam zauważyć, że nieco się stresuje.

- Harry nie. - zaczęłam domyślając się o co chodzi. - Proszę cię nie zaczynaj tego tematu. -  bałam się. Teraz naprawdę się bałam. I to nie był taki strach jak wtedy gdy oglądaliśmy horror.  Bałam się to usłyszeć. Bałam się, bo zdałam sobie sprawę co do niego czuję. Że chociaż nie chcę, to o nim myślę. Rano, w pracy, wszędzie. Boję się zakochać, chociaż nie wiem, czy to przypadkiem już się nie stało. 

- Nawet nie wiesz jak trudno jest mi to powiedzieć. Na początku kiedy się poznaliśmy uważałem cię za irytującą i mega wkurzającą. Ale z czasem pokazałaś mi siebie z innej strony. Kiedy Louis opowiedział mi jak się o mnie martwiłaś gdy dostałaś telefon ze szpitala, cieszyłem się jak dziecko. Kiedy się mną opiekowałaś chciałem, żeby to trwało wiecznie. Nie wiem wielu rzeczy, ale jednego jestem pewien. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej dziewczyny. - tutaj na chwilę przerwał drapiąc się nerwowo po karku. - Więc teraz spójrz na mnie. Spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz. Wtedy odpuszczę. - dodał a ja czułam jak mi się przygląda. Szczerze, miałam ochotę ryczeć. Nie spodziewałam się tego. Nie z jego ust.

- Przecież tym masz dziewczynę - szepnęłam przypominając sobie o Carmen.

- Już nie - również wyszeptał.

- To się nie uda Harry. Jesteśmy z dwóch innych światów. Różnimy się chyba wszystkim. - mówiąc to czułam, że mój głos zaczyna się łamać.

- Mamy wspólną cechę. Jesteśmy odważni. Dlatego spróbujmy. - wiedziałam, że kiedy teraz na niego spojrzę to się popłacze. Po chwili niezręcznej ciszy bez słowa się w niego wtuliłam. - To oznacza tak? - spytał a w jego głosie słychać było niepewność ale też nadzieję.

- Tak - wyszeptałam.


**************************

Hej!!! Nie mogę uwierzyć że to już 30 rozdział! Jak Wam się podoba? Harry i Jessica w końcu razem :) Oczywiście, jak zawsze zachęcam do komentowania i do następnego :)

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 29

[...] Przy jednym ze stolików zauważyłam znajomą twarz Liama. Obok niego siedział Harry, Niall i... Zayn. O nie...

***

- Na co się tak patrzysz? - spytała Emily podchodząc z drinkami. Szybko odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się do brunetki.

- Na nic. - odpowiedziałam szybko. Za nic w świecie nie mogłam dopuścić do tego, aby go zobaczyła. Co by tu... - Ems, słonko, te drinki nie wyglądają dobrze. Błagam cię, zamów coś lepszego - odparłam z udawanym obrzydzeniem na twarzy.

- Od kiedy to stałaś się taka wybredna, hm? A z resztą nieważne, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - mruknęła pokazując mi język po czym oddaliła się w stronę baru. Ponownie przeniosłam wzrok na stolik chłopaków, przy którym siedział już tylko Harry. Szybkim krokiem udałam się w jego stronę siadając na przeciwko.

- Co wy tu robicie do cholery? - chyba nie było to najlepsze pytanie, no bo co można robić w klubie... Oj Jessica, Jessica.

- A jak ci się wydaje? A tak w ogóle to, cześć - powiedział szczerząc się. Jak dziecko...

- Od kiedy to jesteś taki wychowany, hm?

- Od zawsze. Przy okazji, pięknie wyglądasz.

- I do tego miły, nie wierzę... A teraz zabieraj swojego kumpla i zjeżdżajcie stąd.

- Domyślam się, że mówisz o Zayn'ie, ale niby dlaczego mielibyśmy stąd wychodzić. Impreza dopiero się zaczyna - odparł nadal się uśmiechając. - A nawet gdybym cię posłuchał, to nie sądzę, że Malik będzie chciał opuścić to miejsce. Poza tym już gdzieś zniknął - dodał wzruszając ramionami. - A tak właściwie to jesteś tu sama?

- Tak się składa, że z Emily. I dlatego zależy mi żeby was tu nie było.

- Widać lubią tak samo spędzać czas po rozstaniu.

- Nie żartuj sobie teraz. Oni nie mogą się tutaj spotkać. - powiedziałam lekko zdenerwowana.

- Nie wyjdziemy z imprezy. Dopiero co przyszliśmy. Wyglądałoby dziwnie gdybym teraz powiedział: chłopaki, wracajmy do domu.

- Więc będziemy pilnować, żeby się nie zobaczyli. Ja przypilnuję Em, a ty Malika. - odparłam uśmiechając się. To był całkiem dobry plan.

- A co będę z tego miał? - spytał poruszając brwiami.

- Satysfakcję, że pomogłeś w dobrej sprawie. Tylko nie spuszczaj go z oka. - powiedziałam po czym udałam się w stronę brunetki, która jak widać szukała mnie wzrokiem.

- Gdzie ty chodzisz? - spytała z udawanym wyrzutem.

- Spotkałam kolegę ze szkoły - mruknęłam szybko nawet nie zastanawiając się nad tym co mówię.

- Znam go?

- Yyy raczej nie - odparłam po czym odebrałam od niej drinka, którego po chwili wypiłam.

- Smakuje jaśnie pani?

- Och oczywiście. Ale następnym razem proszę trochę szybciej przynosić mi trunki - powiedziałam po czym obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

* Godzinę później *

Ten mój plan wcale nie był taki dobry. Na prawdę musiałam się nieźle postarać, aby nie stracić z oczu mojej przyjaciółki. Swoją drogą, ciekawe jak radzi sobie Styles...

- Ej co jest? - spytałam kiedy usiadłyśmy przy wolnym stoliku. Emily nagle straciła humor i było to widać na pierwszy rzut oka.

- W tym klubie go poznałam - no niech to szlag. Dlaczego ja jestem taka głupia i tego nie zauważyłam?

- Ems, ja przepraszam. Zupełnie o tym zapomniałam.

- Nie ma sprawy. Po prostu gdybyśmy tu wtedy nie przyszły to nasze życie potoczyłoby się inaczej - powiedziała a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. - Chodźmy do łazienki - zaproponowała na co ja przytaknęłam. I to był duży błąd, bo kiedy weszłyśmy do damskiej zobaczyłyśmy Malika obściskującego się z jakąś laską. Ja się pytam dlaczego? Dlaczego to spotyka akurat ją? I gdzie jest Styles do cholery?! Niepewnie popatrzyłam na Emily. Jej mina nie wyrażała kompletnie nic. Po prostu na niego patrzyła. W między czasie w pomieszczeniu zjawił się Harry, którego miałam ochotę udusić. Po chwili mulat odkleił się od tego plastikowego czegoś i spojrzał najpierw na mnie a później na Emily. Widać, że był nieźle wstawiony. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały brunetka nie wytrzymała i wybiegła. Ja natomiast podeszłam do chłopaka i uderzyłam go w policzek.

- Jesteś największym dupkiem jakiego znam. A wierz mi, znam ich wielu - powiedziałam po czym ruszyłam szukać Em.

* Pół godziny później *

Tak jak myślałam brunetka wróciła do domu. Nie mogłam patrzeć na to jak teraz płacze i jest nieszczęśliwa. A było już dobrze. Powoli zapominała. Zrobiła krok do przodu po czym cofnęła się o dwa.

- Przepraszam - odezwałam się po dłuższej chwili i spojrzałam na nią niepewnie. Siedziałyśmy na łóżku już dobre 10 minut a w tym czasie żadna z nas nie wypowiedziała ani słowa. - Gdybym się tak nie uparła i nie wyciągnęła cię na tą imprezę, wszystko byłoby w porządku - wyszeptałam po czym samej zachciało mi się płakać.

- To nie twoja wina Jess. Przynajmniej otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę jaki z niego skurwiel. Najgorsze jest to, że czuję, że byłam tylko jedną z wielu. Zabawką, którą przez chwilę się pobawił a potem wyrzucił do kosza. - powiedziała. Ja miałam mieszane uczucia. Z jednej strony dzisiejsza sytuacja, która tylko potwierdziła, że Malik to skończony drań, a z drugiej Louis, który mówił, że chłopak za prawdę się zakochał. Jedno jest pewne, zranił Emily, a ona będzie o tym pamiętać do końca życia.

* 2 dni później *

Dzisiaj na szczęście w pracy nie było dużego ruchu więc wyszłam dosyć wcześnie bo już około 12. Przez te dni Emily nie wychodziła z domu i nie czuła się najlepiej. I to nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. Od czasu tej imprezy często wymiotuje i chodzi zdenerwowana. Ona wmawia sobie, że to zwykłe zatrucie, ale ja nie byłabym tego taka pewna. Po przyjściu do domu od razu skierowałam się do jej pokoju. Jak zwykle leżała na łóżku, ale dzisiaj wyglądała jeszcze gorzej niż wczoraj.

- Wyglądasz jak siedem nieszczęść - powiedziałam podchodząc bliżej.

- Dzięki... Dopiero co wyszłam z łazienki, od rana mam mdłości.

- Jesteś strasznie blada - odparłam poprawiając jej szopę na włosach. - Musisz iść do lekarza.

- Nie ma mowy. Mówiłam, że to tylko zatrucie - mruknęła.

- Emily Moon, w tej chwili przebierasz się i wychodzimy do lekarza - powiedziałam i widząc, że brunetka chce coś powiedzieć, kontynuowałam. - Natychmiast. Nie mam zamiaru znosić, tego ciągłego latania do toalety. Ruchy, ruchy...

* 40 minut później *

Na szczęście nie było wielkich kolejek więc Em bez problemu mogła skorzystać z pomocy lekarza.

- Jesteś pewna, że chcesz wejść sama? - spytałam po raz kolejny.



- Jessica, tak. Wiem, że się o mnie martwisz, ale jestem dużą dziewczynką. - odparła po czym 
zniknęła za drzwiami gabinetu doktora. Ja natomiast usiadłam na dosyć niewygodnym krześle tuż obok i czekałam aż dziewczyna wyjdzie. 
Czas strasznie mi się dłużył. Zaczynałam się martwić, bo gdyby było to zwykłe zatrucie to lekarz przepisałby jej jakieś tabletki i tyle, no nie? A Emily siedzi tam chyba wieczność. Jednak po około 15 minutach drzwi otworzyły się a ja od razu wstałam. Mina mojej przyjaciółki nie wróżyła nic dobrego. Była jeszcze bledsza niż wcześniej, a do tego miałam wrażenie, że zaraz zemdleje.

- Co się stało? - spytałam przerażona.

- J-j-ja...

- Emily, co się dzieje?

- Ja jestem w ciąży...

****************

Hej!!! Jak widzicie rozdział dodałam szybciej niż zazwyczaj ale to tylko dzięki Wam i Waszym komentarzom :) Za wszystkie miłe słowa DZIĘKUJĘ! Co do rozdziału, dzisiaj skupiłam się bardziej na Emily. Zaskoczyłam kogoś zakończeniem? W kolejnym rozwinie się znajomość Harry'ego i Jessici... Zachęcam do komentowania i do następnego :))





niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 28

Cześć! No to jest pierwszy rozdział w nowym roku. Przepraszam za wszystkie błędy, jeżeli takie są. Starałam się napisać troszkę dłuższy i chyba się udało ;) Mam nadzieję, że się spodoba, i oczywiście zachęcam do komentowania :) Miłego czytania...

*********

- Emily, do cholery otwieraj te drzwi, wiem, że tam jesteś! - krzyknęłam już po raz dziesiąty. Ja po prostu wiem, że ona siedzi w tej durnej łazience. Sprawdziłam resztę mieszkania i tylko w tym pomieszczeniu może być. I jest, bo kiedy zaglądałam do jej pokoju to nie zgadzało mi się kilka rzeczy. Na przykład kilka ciuchów, które leżały na podłodze, chociaż wcześniej ich nie było. Jaka ja jestem głupia, że od razu tutaj nie wróciłam. A teraz wydzieram się na nią, chociaż wiem przez co przeszła. Jestem kompletną idiotką. - Em, słońce, proszę cię otwórz. Zobaczysz, przetrwamy to, a już niedługo będziemy się z tego śmiać - powiedziałam już o wiele ciszej i spokojniej. Ale chyba sama nie do końca wierzyłam, że tak będzie. Na serio, mam ochotę udusić tego bydlaka własnymi rękami. Ale w tym momencie najważniejsza jest Emily. - Będę stała przed tymi drzwiami tak długo aż mi nie otworzysz, a wiesz, że jestem uparta. - spróbowałam ponownie i tym razem usłyszałam charakterystyczny dźwięk oznajmiający, że brunetka przekręciła zamek w drzwiach. Odetchnęłam z ulgą po czym weszłam do środka. Emily siedziała na podłodze, a wokół niej leżało pełno chusteczek i tabletek.

- Wzięłaś coś? - spytałam z niepokojem siadając obok niej. Wiedziałam, że jest jej trudno cokolwiek powiedzieć, dlatego kiwnęła przecząco głową.

- N-n-nie zd-ążyłam - szepnęła po czym znowu zaniosła się płaczem. Od razu przyciągnęłam ją do siebie zamykając w szczelnym uścisku. Siedziałyśmy tak około 20 minut, a ja czekałam aż brunetka się uspokoi. - Ja naprawdę chciałam to zrobić - wyszeptała odsuwając się lekko.

- Nie myśl już o tym. Chodź, musimy trochę odreagować. Ty wybierzesz jakąś komedię a ja znajdę lody, ok? - spytałam na co Em przytaknęła uśmiechając się lekko. Pierwszy sukces. Zaraz potem wstałyśmy po czym ja udałam się do kuchni, a Emily do salonu. Na szczęście kiedyś zrobiłam spory zapas lodów, bo w przeciwnym razie byłoby kiepsko. Wchodząc do pomieszczenia mój uśmiech zdecydowanie się zmniejszył, bo widząc moją przyjaciółkę znowu zapłakaną siedzącą na fotelu, sama miałam ochotę się rozryczeć.


- Emily, musisz o nim zapomnieć. Wiem, że jest ci ciężko, i zapewne będzie jeszcze przez jakiś czas, ale jeżeli nie zmienisz nastawienia i nie spróbujesz zapomnieć, to będzie tylko gorzej. - powiedziałam siadając na kanapie po czym poklepałam miejsce obok siebie, które po chwili zajęła. Mam nadzieję, że z moją pomocą zapomni o tym kretynie i znowu będzie taka jak kiedyś.

*Następnego dnia*

Czułam ból w okolicach placów. Leniwie otworzyłam oczy po czym rozejrzałam się po pomieszczeniu. Chyba, a raczej na pewno musiałyśmy zasnąć w trakcie filmu. Przez to tak bardzo boli mnie kręgosłup. Emily spała tuż obok mnie. Dzięki Bogu, że chociaż zasnęła. Postanowiłam wstać i zrobić jakieś śniadanie, jednak uniemożliwił mi w tym dzwonek do drzwi. Szybko popatrzyłam na brunetkę,ale ta jednak nadal miała zamknięte oczy. Biegiem poleciałam do drzwi, aby ten "ktoś" nie obudził Em. Trochę obawiałam się, że za drzwiami może stać Zayn, jednak na szczęście był to tylko Louis.

- Stało się coś? - spytałam.

- Po pierwsze: cześć siostrzyczko, ciebie też super widzieć - zaczął na co ja przewróciłam oczami. - A po drugie to musimy porozmawiać. Nie chcę wchodzić do środka, bo pewnie ona tam jest - wyjaśnił kiedy odsunęłam się aby wszedł do mieszkania.

- O co chodzi? - spytałam chociaż nie byłam pewna czy chcę znać odpowiedź.

- Zayn zwariował. - poinformował krótko.

- To już wiem. Nikt normalny nie zakłada się o coś takiego.

- Ale ty nie rozumiesz. Wczoraj nocowałem u chłopaków. Około 4 nad ranem do domu wpadł pijany Zayn krzycząc, że się zabije. Że stracił Emily i, że jest ogromnym chujem. Doszło nawet do tego, że wybił okno - powiedział spokojnie. - On ześwirował z miłości. Wie, że źle zrobił, ale on się zakochał. Wcześniej liczyły się tylko laski na jedną noc. Ale odkąd poznał Emily, z żadną... No wiesz.

- Słuchaj mnie bracie. Nie mam pojęcia po co mi to mówisz. Nie zamierzam mu współczuć i nigdy go nie zrozumiem. Przez niego Emily chciała się wczoraj zabić - widząc minę Louisa szybko sprostowałam - ale nic jej nie jest. Mam też prośbę, aby przez jakiś czas żaden z was, a w szczególności Malik tutaj nie przychodził. Ona musi zapomnieć, a wy będziecie jej o nim przypominać. 

- Jasne, rozumiem. Moja w tym głowa, żeby Zayn się ta nie pojawił. A teraz lecę ogarnąć jakoś sytuację i załatwić nową szybę. - powiedział uśmiechając się po czym pożegnał się i skierował w stronę windy. Ja chwilę jeszcze stałam na korytarzu po czym wróciłam do środka.

- Kto to był? - spytała Emily wstając z kanapy. Jessica, myśl...

- Kurier pomylił adresy. Musiałam mu wytłumaczyć gdzie ma iść. - powiedziałam szybko i od razu postanowiłam zmienić temat. - Robię śniadanie, na co masz ochotę? - spytałam uśmiechając się głupio.

- Nie jestem głodna.

- Ty, ty nie jesteś głodna? Gadaj co chcesz bo jeszcze się rozmyślę. A poza tym zaraz wychodzę do pracy, a ty razem ze mną.

- Jak to ja? - spytała zdezorientowana.

- A no moja droga nie tylko ja będę pracować żeby utrzymać mieszkanie. Tutaj masz gazety i podczas gdy ja będę pracować ty poszukasz sobie jakiejś pracy - uśmiechnęłam się wskazując na stos gazet leżących w kącie. - To jak może być jajecznica? - spytałam udając się do kuchni.

* Popołudnie*

Tak jak zapowiadałam Emily, podczas gdy ja obsługuję klientów, sprawdza wszystkie możliwe oferty pracy. Cieszy mnie to, że chociaż przez chwilę nie myśli o tym co ją spotkało.

- I jak ci idzie? - spytałam przechodząc obok jej stolika. Na szczęście dziś nie było dużego ruchu więc mogłam sobie na to pozwolić.

- Całkiem dobrze. Znalazłam kilka ciekawych ofert, zaraz będę dzwonić.

- To dobrze. Emily, słońce spójrz dyskretnie na stolik przy ścianie. - powiedziałam cicho.

- No i co? - spytała zdziwiona nagłą zmianą tematu.

- Widzisz tego chłopaka? - spytałam tym razem ja na co ona przytaknęła - Patrzy się na ciebie już od jakiś 15 minut - szepnęłam po czym zaczęłam się cicho śmiać.

- Boże, Jessica, myślałam, że to coś poważnego... - powiedziała znów spoglądając na gazety. 

- No ale wiesz, jest całkiem słodki.

- Przestań - mówiąc to próbowała udawać poważną, ale jakoś słabo jej to wychodziło. Kiedy chciałam już wrócić do pracy niespodziewanie chwyciła mnie za rękę na co znowu usiadła. - Jess, korzystając z okazji, mam do ciebie prośbę. Mogłabyś pojechać po resztę moich rzeczy? Wiesz, ja jakoś nie... - zaczęła ale szybko jej przerwałam wiedząc, że jej humor może się znowu popsuć.

- Pod warunkiem, że ty w tym czasie posprzątasz - genialna Jessica...

- Okay, okay, a teraz uciekaj do pracy bo za chwilę ją stracisz i powiesz, że to przeze mnie - mruknęła pokazując mi język co odwzajemniłam. Powoli wraca stara Emily.

* 2 godziny później *

Tak jak prosiła Emily jestem przed domem chłopaków. Mam nadzieję, że nie ma w nim nikogo, a przynajmniej Malika. Tak czy siak, drzwi były zamknięte więc to dobry znak. Cicho je otworzyłam po czym wślizgnęłam się do środka. Dziękowałam Bogu, że miałam je przy sobie bo w przeciwnym razie byłoby źle. Sądząc po odgłosach dochodzących z góry domyśliłam się, że ktoś jednak jest. 

- Co ty tutaj robisz? - na moje szczęście okazało się, że to tylko Harry.

- Cóż za miłe powitanie - mruknęłam - Przyszłam po rzeczy Emily.

- To znaczy, że się znalazła?

- Louis nic wam nie mówił? - nie no zabiję go. 

- Nie było mnie w domu. - odparł drapiąc się po karku.

- Dobra, nieważne - powiedziałam po czym udałam się do pokoju brunetki. Wkładając do torby pierwsze ubrania w oczy rzuciło mi się ZDJĘCIE. Byli na nim razem, uśmiechnięci, widać było że się kochają. Tworzyli na prawdę fajną parę. Tylko szkoda, że skończyło się to w taki sposób.

* Tydzień później *

- Nie daj się prosić - mruknęłam w stronę brunetki.

- Jess, powiedziałam nie - już od samego rana próbuję namówić Emily na imprezę ale bez skutku. Jest godzina 18:07 i jak dalej tak pójdzie to się nie wyrobimy.

- No proszę... Musisz się wyluzować. Zrób to dla mnie - mówiąc to zrobiłam minę słodkiego kociaka.

- Niech ci będzie - powiedziała w końcu na co ja pisnęłam jak mała dziewczynka. To nie tak, że zależało mi jakoś bardzo na tej imprezie. Ba, w ogóle mi nie zależało. Ale chciałam, żeby Emily odreagowała i wreszcie przestała chodzić smutna. Przez ostatni tydzień próbowała przede mną udawać że wszystko jest dobrze, ale ja za dobrze ją znam. Dlatego tak długo namawiałam ją na wyjście z domu. Od razu po tym jak się zgodziłam zaciągnęłam ją do pokoju w celu wybrania dla niej jakiegoś stroju. Ja swój naszykowałam już wcześniej, bo wiedziałam, że Em zgodzi się prędzej czy później.

- A ta? - pokazała na mega krótką, czarną kieckę. Skąd ona to w ogóle ma?

- Okropna. Będziesz wyglądać jak suka - przyznałam szczerze robiąc dziwną minę.


- Dzięki... A ta? - bingo. Czerwona sukienka miała idealną długość jak na takie wyjście.
Dalej było już z górki. Obie się przebrałyśmy, zrobiłyśmy sobie nawzajem makijaż i już o 20:30 byłyśmy w klubie. W środku było dosyć dużo ludzi, przez co było również duszno. 

- Pójdę po jakieś drinki - powiedziała głośno Emily na co ja przytaknęłam. Ja korzystając z okazji postanowiłam się trochę rozejrzeć. Przy jednym ze stolików zauważyłam znajomą twarz Liama. Obok niego siedział Harry, Niall i... Zayn. O nie...