piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 32

CZYTASZ - SKOMENTUJ :)

***

Nie byłam w stanie się ruszyć. Tak jakby moje nogi były przyklejone do podłogi. Moje serce biło o wiele szybciej niż zwykle. Czułam, że w każdej chwili mogę zemdleć. Cały czas patrzyłam na jeden punkt. Na Niego. Na początku mnie nie zauważył bo był zajęty czytaniem etykiety jakiegoś produkty. Jednak w pewnej chwili, chyba czując że jest obserwowany, uniósł głowę i spojrzał prosto na mnie. Nie byłam w stanie odczytać z jego twarzy żadnych emocji. Kiedy zobaczyłam, że się zbliża z tym swoim aroganckim uśmieszkiem, byłam w stanie zrobić tylko jedno.
Gwałtownie się odwróciłam i zaczęłam biec w stronę kasy. Na szczęście nie było kolejek więc po zapłaceniu szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia. Co jakiś czas odwracałam się, aby zobaczyć czy przypadkiem za mną nie idzie. Jednak na moje szczęście nigdzie go nie było. Dlaczego tak nagle się pojawił? Przecież to nielogiczne. Musiał się ukrywać bo szukała go policja. Więc po co wrócił?

*Pół godziny później*

Droga powrotna zajęła mi więcej czasu niż myślałam, ale to dlatego, że zrobiło się ciemno a ja szłam dłuższą, oświetloną drogą. Nie ma więc się co dziwić, że już w przedpokoju powitał mnie Harry, który był lekko zdenerwowany.

- Czemu tak długo cię nie było? Serio, zaczynałem się martwić. Jeszcze chwila i Louis dostałby ode mnie za to, że puścił cię samą.

- Były straszne kolejki - skłamałam. Postanowiłam, że nie powiem mu o tym kogo spotkałam w sklepie. Niepotrzebnie by się wkurzył, przecież Nick mógł tam być przypadkiem. Kogo ty oszukujesz Jessica... 

- No jesteś wreszcie, umieram z głodu - powiedział uradowany Lou, który pojawił się na horyzoncie, przy okazji zabierając ode mnie siatkę z zakupami.

- Widać, że się o ciebie martwił - powiedział z uśmiechem loczek.

- Po prostu mi ufa i wie, że jestem dużą dziewczynką - odpowiedziałam zdejmując kurtkę.

- Ja też ci ufam, ale to nie zmienia faktu, że mam prawo się martwić. W końcu jesteś moją dziewczyną i nie pozwolę żeby coś ci się stało - odparł po czym objął mnie w talii i pocałował.


Po około 30 minutach oglądania bezsensownego show Lou zawołał wszystkich do stołu. Wyszło na to, że to on przygotuje kolację, bo jak to powiedział: jest w tym najlepszy. I w ten oto sposób powstało spaghetti. A właściwie coś co przypominało spaghetti.

- Jesteś pewny, że możemy to zjeść i się nie rozchorujemy? - spytał rozbawiony Liam.

- Udam, że tego nie słyszałem. Ćwiczyłem to danie z Eleanor. - mruknął niby obrażony Tommo. Pamiętam, że kiedyś go tak nazywałam. I nie wiem czemu strasznie go to denerwowało. Mieliśmy zaczynać już jeść kiedy do jadalni wszedł Malik. Szczerze miałam nadzieję, że go tu nie będzie.

- No stary, jak miło cię widzieć. Ostatni raz to ja widziałem cię chyba tydzień temu. Dziwnie wyglądasz - odparł Lou. Rzeczywiście, podkrążone oczy, poza tym miałam wrażenie, że schudł.


- Wydaje ci się - mruknął cicho. Kiedy się odezwał automatycznie ścisnęłam pięści. Widząc to Harry położył swoją dłoń na moim udzie tak jakby chciał powiedzieć: spokojnie. Uśmiechnęłam się do niego lekko po czym zabrałam się do jedzenia. Może i z wyglądu nie prezentowało się to jakoś super, ale w smaku było... jeszcze gorsze.

- O ja cię... - powiedział Niall po czym wybiegł w stronę łazienki jak mniemam po to aby pozbyć się tego czegoś z ust.

- Coś ty do tego dodał? - powiedziałam nalewając sobie wody do szklanki aby przestać czuć to obrzydlistwo.

- Kim jak kim, ale kucharzem to ty nie będziesz - nabijał się z niego Liam. - Jess, błagam cię, wprowadź się do nas. Jeżeli nadal będziemy jeść coś takiego, długo nie pociągniemy.

- Czy mi się wydaje czy proponujesz mi to tylko po to abym wam gotowała, he? Poza tym nie ma mowy, że zostawię Emily samą, na dodatek w tym stanie - mruknęłam, a zaraz potem zdałam sobie 
sprawę co takiego powiedziałam. 

- Jakim stanie? - spytał Malik. O zgrozo...

- Jest chora. Ale ciebie to akurat nie powinno już obchodzić - warknęłam próbując jakoś wyjść z tej sytuacji. - Muszę już iść. Jak znam życie, to Em pewnie znowu nie wzięła leków więc muszę ją przypilnować. - dodałam próbując brzmieć przekonująco.

- Odwiozę cię - odezwał się Harry na co ja przystałam bo szczerze nie zamierzałam wracać do domu gdy jest tak ciemno. Po 5 minutach byliśmy już w samochodzie. - No to teraz mów. Co tak naprawdę jest Emily? - zapytał a ja spojrzałam na niego zaskoczona.

- Skąd ty...? - zaczęłam ale mi przerwał.

- Trochę cię znam. Kiedy się wygadałaś zaczęłaś się inaczej zachowywać. Może inni się nabrali, ale nie ja.

- Przysięgnij, że nikomu nie powiesz, a już na pewno nie Zayn'owi.

- Masz to jak w banku. - odparł uśmiechając się.

- Emily jest w ciąży.

- Że co? - widać było, że spodziewał się wszystkiego, ale nie tego.

- Pamiętaj co mi obiecałeś - powiedziałam cicho. Mam nadzieję, że zachowa to dla siebie bo w przeciwnym razie będą kłopoty.

*Tydzień później - Emily*

To już dziś Louis się żeni. Szczerze, kiedy się dowiedziałam to nie mogłam w to uwierzyć. Jessica przekazała mi, że jestem zaproszona. Na początku nie chciałam tam iść, z resztą do tej pory nie chcę ale moja droga przyjaciółka nie dała za wygraną i mnie namówiła. Robię to tylko ze względu na nią. Ona nie wie, jakie to dla mnie trudne. Przecież kiedy tam pójdę, to spotkam Jego. Nie chcę nawet o tym myśleć. Na szczęście brzucha jeszcze tak bardzo nie widać bo w przeciwnym razie wszystko wyszłoby na jaw.

- Gotowa? - odwróciłam się w stronę drzwi, w których stała Jess. Jeszcze raz spojrzałam w lustro patrząc szczególnie na brzuch. Starałam się założyć taki zestaw, w którym nic nie będzie widać. - Ślicznie wyglądasz. Mam pytanie. Jadę najpierw do domu chłopaków a potem razem z Harry'm do kościoła. Czy ty...

- Dam sobie radę. Spotkamy się w kościele. - nie miałam zamiaru jechać z nią i widzieć Jego. Mój plan był taki, aby unikać go jak ognia.

*Jessica*

Po 20 minutach byłam już w domu chłopaków. Muszę przyznać, że guzdrają się jak baby. Albo i gorzej. Mam wrażenie, że każdy się stresuje. Ja chyba najbardziej, no bo w końcu mam być świadkiem. Z tego co wiem to Lou razem z Eleanor zdecydowali, że drugim świadkiem ma być Harry. Więc w sumie świetnie się złożyło. 
Do tej pory zawiązałam już krawat Niall'owi i pomogłam uprasować koszulę Liam'owi. Serio, jakby nie mógł tego zrobić wcześniej. Zauważyłam, że nigdzie nie ma Harry'ego. Postanowiłam, że pójdę po niego bo jak tak dalej będzie to się wszyscy spóźnimy. Po cichu weszłam do pokoju. Był już gotowy. Nawet z tyłu wyglądał mega seksownie. Po chwili jakby wyczuł moją obecność bo odwrócił się i zlustrował mnie wzrokiem.

- No co? - spytałam kiedy się uśmiechnął.


- Wyglądasz... - zaczął ale chyba nie mógł znaleźć słowa bo podszedł do mnie i wpił się w moje usta.  - Jak milion dolarów - dokończył odsuwając się o kilka centymetrów.

- Ty też całkiem nieźle. Ale koniec komplementów. Zbieramy się. - odparłam poprawiając mu kołnierz po czym jak gdyby nigdy nic wyszłam. Mam dziwne wrażenie, że tę noc zapamiętam na bardzo długo...

*Kilka godzin później - noc - dom weselny - Emily*

Odkąd Lou i El są już oficjalnie małżeństwem minęło kilka godzin. Obecnie chyba prawie każdy bawi się na parkiecie. Każdy oprócz mnie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie to okropne uczucie kiedy czuję na sobie wzrok Zayn'a. Jest mi naprawdę ciężko. Co prawda dziękuję Bogu, że do mnie nie podszedł, ale czy ja na pewno tego nie chcę? Prawda jest taka, że mimo wszystko ja nadal go kocham. Kiedy dzisiaj pierwszy raz na niego spojrzałam znowu poczułam to ciepło, króre czujesz gdy widzisz ukochaną osobę. Moje przemyślenia przerwał Liam, który nie wiadomo kiedy pojawił się na horyzoncie i usiadł obok mnie przy stoliku.

- Napijesz się? - spytał a kiedy zaprzeczyłam dodał - A no tak, jesteś jeszcze chora? Jessica nam wspominała - nie wiem co takiego im nagadała ale musiała być przekonująca. 

- Co wy tu porabiacie robaczki? - spytała blondynka, podchodząc bliżej. Gdybym jej nie znała to pomyślałabym że jest nieźle wstawiona.

- Możesz mi zdradzić na co jestem chora? - spytałam cicho ignorując jej pytanie.

- Ouu, może grypa? - mruknęła rozbawiona. Chwilę tak siedzieliśmy, po czym Liam nas opuścił bełkocząc coś o  jakiejś świni. Chyba nieźle go wzięło po tych 3 kieliszkach, które wypił razem z Jess.

- Muszę się przewietrzyć - powiedziałam. Nawet nie zauważyłam jak tu duszno. Byłam w samej sukience, w klimatyzowanym pomieszczeniu, a czułam się jakbym była na jakiejś pustyni.

- Dobrze się czujesz? Strasznie zbladłaś - spytała na co ja próbowałam wstać lecz w tej właśnie chwili poczułam, że uginają mi się kolana a wszystko wokół zaczęło wirować. Dalej po prostu urwał mi się film.

*Zayn*

Wszystko spieprzyłem. Wreszcie dotarło do mnie, że ona mi nie wybaczy. Najgorsze jest to, że dopiero dziś zdałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie jej przekonać, że naprawdę, cholernie mocno ją kocham. Jestem jebanym sukinsynem. 
Wypalając już drugiego papierosa postanowiłem wrócić na salę i porządnie się schlać. Do tej pory nie miałem nawet kropelki alkoholu w ustach. Gdy już miałem wchodzić do pomieszczenia, mimo dosyć głośnej muzyki usłyszałem głos Jessici.

- Dobrze się czujesz? Strasznie zbladłaś - na początku zupełnie nie wiedziałem z kim rozmawia blondynka, ale kiedy tylko przerażona krzyknęła:  Emily nie myśląc długo wbiegłem do środka. Brunetka leżała na ziemi a Jess pochylała się nad nią sprawdzając jej puls. Szybko podbiegłem w ich stronę i również kucnąłem obok dziewczyny.

- Co się stało? - spytałem szybko.

- Powiedziała, że idzie się przewietrzyć a chwilę później zemdlała - odpowiedziała mi wystraszona. Nie czekając długo wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę wyjścia. - Co ty robisz?

- Zawiozę ją do szpitala. Nie trzeba robić zamieszania. 

- Jadę z tobą - odparła zgarniając po drodze torebkę Em.

*Godzinę później*

Do cholery czemu to tak długo trwa. I do tego nikt nam nie chce nic powiedzieć. Wszędzie kręcą się tylko pielęgniarki, które oczywiście nic nie wiedzą. Kto ma wiedzieć jak nie one? Po chwili z sali wyszedł lekarz.

- Co z nią? - spytała Jessica. Widać było, że jest przerażona. Miałem wrażenie, że coś ukrywa.

- Są państwo kimś z rodziny?

- Jestem jej narzeczonym a to moja siostra - odpowiedziałem szybko po czym spojrzałem na blondynkę. Wiedziałem, że najchętniej by zaprzeczyła i mnie zwyzywała, ale w obecnej sytuacji nie było takiej opcji.

- Dobrze więc, to tylko zwykłe omdlenie spowodowane stanem pacjentki. W tej chwili bada ją jeszcze jeden lekarz, ale za chwilę będzie można do niej wejść. Tylko uprzedzam, aby jej nie denerwować, najlepiej aby odwiedziła ją tylko jedna osoba. - powiedział po czym przeprosił nas i gdzieś sobie poszedł.

- Jedź na wesele i powiedz żeby się nie przejmowali. Ja tu zostanę - wiedziałem, że blondynka będzie przeciwna, ale to jej problem.

- No chyba sobie żartujesz.

- Myślę, że to ja powinienem tutaj zostać, jako, że jestem narzeczonym. Weź mój samochód, powiedz im o wszystkim a potem wróć. Mogę ci obiecać, że do niej nie wejdę. - mówiąc to starałem się brzmieć przekonująco.

- Trzymam cię za słowo Malik - mruknęła wyrywając mi kluczyki z ręki po czym udała się do wyjścia. Ona naprawdę dobrze mnie nie zna jeżeli mi uwierzyła. Najciszej jak to było możliwe otworzyłem drzwi od sali, w której leżała Emily. Przypominając sobie słowa lekarza, że to tylko zwykłe omdlenie spowodowane stanem pacjentki, wiedziałem już na pewno, że obie, i Em i Jess coś ukrywają. Uchylając drzwi prawie jak duch wszedłem do środka. Ani lekarka, ani brunetka mnie nie zauważyła.

- Powinna się pani oszczędzać i przede wszystkim nie denerwować. W końcu jest pani w ciąży.

- W ciąży?! - powtórzyłem.

*Jessica*

No normalnie jak on tam do niej wejdzie to nie ręczę za siebie. Ona nie może się denerwować. Naprawdę jestem głupia, że zgodziłam się na propozycję Malika. Jednak było już za późno. 
Po kilkunastu minutach byłam już z powrotem w domu weselnym. Opowiedziałam o zemdleniu Niall'owi i Louis'owi, którzy chyba jako jedyni byli jeszcze w miarę trzeźwi. Zdziwiło mnie jednak to, że nigdzie nie widziałam Harry'ego. 

- Wydaje mi się, że jeśli nie ma go tutaj to pewnie jest w hotelu. Odsyłamy tam tych, którzy ledwo trzymają się na nogach - wyjaśnił Lou dając mi do zrozumienia, że Styles nieźle się upił.  Postanowiłam, że sprawdzę co z nim. Na szczęście w recepcji był facet, który bez problemu powiedział mi, w którym pokoju znajduje się loczek. Wchodząc do środka w oczy od razu rzuciły mi się ciuchy porozwalane wszędzie. Co ciekawe, nie były one jednie Harry'ego. Wchodząc dalej nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam... W głowie miałam tylko jedno. Zdradził mnie...

******************************

Hej!!!! Tak więc oto i rozdział 32, w którym trochę się dzieje. W ogóle to wydaje mi się, że jest on chyba najdłuższy jaki kiedykolwiek napisałam :) Mam nadzieję, że się podobał i do następnego:*

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 31

- Mamy wspólną cechę. Jesteśmy odważni. Dlatego spróbujmy. - wiedziałam, że kiedy teraz na niego spojrzę to się popłacze. Po chwili niezręcznej ciszy bez słowa się w niego wtuliłam. - To oznacza tak? - spytał a w jego głosie słychać było niepewność ale też nadzieję.
- Tak - wyszeptałam.
***

Od tamtego wydarzenia minął tydzień. Na razie tylko Emily wie, że jesteśmy parą. Tak dziwnie to brzmi. Para. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że się w nim zakocham, wyśmiałabym go. Do tej pory w to nie wierzę. Najwyraźniej przeciwieństwa się przyciągają...
Jeśli chodzi o Emily to czuje się całkiem dobrze. W pełni pogodziła się z faktem, że zostanie mamusią. Już nawet obudził się w niej instynkt macierzyński, bo ostatnio kupiła całkiem pokaźną liczbę ubranek, chociaż przecież nie zna jeszcze płci. A Zayn... Cóż, z tego co mi wiadomo to nie odpuszcza, choć nie jest tak bardzo natarczywy jak na początku. Po prostu dzwoni do niej kilkanaście razy dziennie, ale ona nigdy nie odbiera. Tak cholernie mi jej żal. Harry próbował mnie przekonać, że Zayn naprawdę się zmienił i kocha Em, ale w moich oczach nadal pozostaje kompletnym gnojkiem.

- Halo, słuchasz mnie? - spytała Ems machając mi ręką przed oczami. - Mówiłam o łóżeczku dla dziecka. Jak myślisz, kiedy powinnam je kupić?

- Słońce, twoje dziecko jeszcze się nie urodziło. Nosisz je w sobie dopiero od 3 miesięcy. Uwierz mi, jeszcze zdążysz wszystko przygotować.

- Zobaczymy, jak ty będziesz w ciąży - mruknęła pokazując mi język.

- To sobie poczekasz. A teraz, co robimy?

- Może zakupy? - zaproponowała prostując się.

- Tylko błagam, nie wchodzimy do żadnego dziecięcego sklepu, ok? - spytałam na co zrobiła naburmuszoną minę.

*Godzinę później*

- Chodźmy jeszcze zobaczyć bluzki. Niedługo mój brzuch urośnie jeszcze bardziej, więc potrzebuję czegoś luźniejszego. - powiedziała kiedy wyszłyśmy z już chyba dwunastego sklepu. Muszę przyznać, że moja droga przyjaciółka zaczyna mieć humorki. Zrezygnowana kiwnęłam tylko głową po czym udałyśmy się w stronę sklepu. W pewnej chwili kiedy szukałam w torbie telefonu brunetka nagle gwałtownie stanęła przez co omal na nią nie wpadłam.

- Co jest? - spytałam patrząc na nią. Wzrok miała utkwiony na dwóch chłopakach, którzy szli z naprzeciwka. Konkretnie na Liam'ie i Zayn'ie. Na całe szczęście nas nie zauważyli dlatego szybko wzięłam Em za rękę i pociągnęłam w stronę toalet.

- Czy ja naprawdę muszę go co chwilę oglądać? Serio? - spytała, ale nie tak jakby miała zaraz się rozpłakać. Ona była po prostu nieźle wkurwiona.

- Nie denerwuj się. To szkodzi dziecku -  starałam się ją uspokoić.

- I właśnie dlatego tak dłużej nie mogę. Nie będę ryzykować, że za każdym razem kiedy wyjdę z domu spotkam jego. Za parę miesięcy brzuch będzie większy i jeśli przez przypadek na siebie wpadniemy, to co? On nie może się dowiedzieć o dziecku. - powiedziała podniesionym głosem. Szczerze nie myślałam o tym, czy brunetka będzie chciała powiedzieć Malikowi, że zostanie ojcem, ale mimo mojej niechęci do niego uważam, że powinien wiedzieć. - Muszę wyjechać - dodała stanowczo.

- Słucham? Czyś ty zwariowała? Ucieczka nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ba, w ogóle nie jest rozwiązaniem. Gdzie wyjedziesz? Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę, że tutaj ja ci pomogę. Gdzie indziej będziesz musiała znaleźć pracę, mieszkanie i do tego sama radzić sobie z wychowaniem dziecka. Wiesz, że czasami jestem szczera do bólu dlatego nie obraź się, ale wyjeżdżając nie dasz sobie rady.

- Ale jeżeli Zayn dowie się, że zostanie ojcem nie da mi spokoju. Bóg wie co mu przyjdzie do głowy.

- Poradzimy sobie z nim. A teraz wracajmy do domu. Jestem cholernie głodna - powiedziałam zmieniając temat i uśmiechając się do niej mocno ją przytuliłam.

*Kilka godzin później*

Przez kilka kolejnych godzin nie działo się nic ciekawego oprócz tego, że dzwonił Louis i prosił, żebym przyjechała do domu chłopaków. Stwierdziłam, że bez obaw mogę zostawić Emily samą, tym bardziej, że przed chwilą zasnęła. Około 16 wyszłam z domu i już po kilkunastu minutach byłam pod domem chłopaków. Z racji tego, że nie miałam już kluczy byłam zmuszona zapukać. Kiedy już to zrobiłam nagle odwróciłam się. Nie wiem czemu, ale miałam dziwne wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy. Nie zauważając nikogo ponownie stanęłam twarzą w stronę drzwi, które akurat się otworzyły.

- Któż to właśnie do nas zawitał? Czy to nie moja piękna dziewczyna? - spytał dając nacisk na ostatnie słowa.

- Któż to właśnie otworzył mi drzwi? Czy to nie mój głupi chłopak? - odpowiedziałam uśmiechając
się.

- Chciałaś chyba powiedzieć seksowny - mruknął po czym podszedł bliżej i wpił się w moje usta. Po chwili jednak musiałam oderwać się od niego i wejść do środka.

- Gdzie chłopaki? - spytałam kierując się nie wiem czemu w stronę kuchni.

- Na razie nie ma nikogo. - wyszeptał mi tuż za uchem po czym odwrócił mnie do siebie i ponownie zaczął całować.

- Ekhem - nie wiem ile czasu byliśmy w tej kuchni, ale do domu zdążył już wejść Louis. - Chcecie mi o czymś powiedzieć?

- Harry zostaw nas samych - powiedziałam cicho na co chłopak przytaknął i opuścił pomieszczenie. Niepewnie usiadłam przy stole, co po chwili zrobił też Lou.

- Jesteście razem? - spytał ale uznałam to za pytanie retoryczne więc tylko na niego spojrzałam. - Jessica, to nie jest chłopak dla ciebie.

- Czy ty przypadkiem nie jesteś jego najlepszym przyjacielem? - mruknęłam unosząc brew.

- Tak i dlatego go znam. On nie lubi stabilizacji. Nie będę cię do niczego zmuszać, ale pamiętaj, że cię ostrzegałem.

- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytałam zmieniając temat. Jakoś nie chciałam ciągnąć już tego tematu.

- Taa właśnie. Właściwie to z chłopakami również, ale najpierw powiem to tobie. - powiedział po czym na chwilę zamilkł. - Żenię się.

- Rany, myślałam, że coś się stało. Gratuluję. Jak wyznaczycie datę to mam o tym wiedzieć pierwsza.

- Tak właściwie to już wyznaczyliśmy.

- Co? Na kiedy? - spytałam lekko zaskoczona. Co prawda Lou i Eleanor byli zaręczeni już jakiś czas i logiczne było, że kiedyś się chajtną, ale nie sądziłam, że od razu wyznaczą datę.

- Za tydzień - oznajmił w pośpiechu i widząc moją minę dodał. - Nie bij. Sami wpadliśmy na to kilka dni temu i udało się wszystko załatwić. Chyba nie muszę mówić że jesteś zaproszona? Mało tego, chcę, żebyś była świadkiem. Mieliśmy poprosić cię o to razem z Eleanor jutro, ale trudno. To jak, zgadzasz się?

- Czy ja się zgadzam? Oczywiście, że tak. Mój braciszek się żeni. O mój Boże - powiedziałam zakrywając sobie buzię po czym  szerko się uśmiechnęłam.



- Też się cieszę. A skoro już tu jesteś, to może zrobisz coś do jedzenie? Jestem strasznie głodny - mruknął na co ja się uśmiechnęłam.

- A było tak fajnie - powiedziałam podchodząc do lodówki. Świetnie, pustki. - Czy wy nie możecie co jakiś czas zapełniać tą lodówkę?

- To nie do mnie. Ja już tu nie mieszkam. Proponuję abyś poszła do sklepu, a ja w tym czasie powiem chłopakom. - oznajmił i nie czekając na moją odpowiedź po prostu wyszedł z kuchni. Zrezygnowana opuściłam dom i udałam się w stronę najbliższego marketu.
Trzymając wszystkie produkty w rękach udałam się jeszcze po makaron. Przechodząc obok półek z pieczywem w oczy rzucił mi się znajomo wyglądający chłopak. Był wysoki, miał ciemne włosy, dobrze zbudowany. Po chwili odwrócił się w moją stronę a moim oczom ukazał się on. Nick we własnej osobie. 

*************************

Cześć wszystkim :) Bardzo przepraszam, że rozdział pojawił się tak późno, ale kończył się pierwszy semestr i wiecie... poprawianie ocen. Z racji tego, że właśnie zaczęły mi się ferie to mam nadzieję, że kolejny rozdział napiszę ciut wcześniej. Chciałabym wam bardzo podziękować, ponieważ 12 lutego minął rok odkąd założyłam tego bloga i ma on już ponad 30 tys. wyświetleń. Jesteście mega :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba i liczę na komentarze :) Do następnego i przy okazji - miłych walentynek :*

Jeśli ktoś nie pamięta Nick'a:


niedziela, 1 lutego 2015

Liebster Award 4 :)

Już po raz 4 zostałam nominowana do Liebster Award. Tym razem przez sweet czoło. Bardzo Ci dziękuję :)

PYTANIA:

1. Twoje imie/imiona.
2. Znak zodiaku.
3. Cytat, którym kierujesz się w życiu.
4. Wolisz słuchac czy mówić?
5. Ulubiony gatunek muzyki.
6. Piosenka, która najbardziej opisuje twoja osobowosć.
7. Ulubiony aktor, aktorka.
8. Film, który wywarł na tobie największe wrażenie.
9. Ulubione książki.
10. O czym marzysz?

ODPOWIEDZI:

1. Milena :)
2. Lew
3. "Nie trzeba wierzyć w cuda, wystarczy wierzyć w siebie" :)
4. Słuchać.
5. Rock/Pop
6. Chyba takiej nie ma, a przynajmniej takiej nie znam :)
7. Johnny Depp
8. Może nie jakieś wieeelkie wrażenie ale jednak. "Cudowne dziecko"
9. Zdecydowanie "Szeptem", "Crescendo", "Cisza" i "Finale" - czyli cała seria :)
10. Moje marzenie jest ściśle tajne ;)



1. Ile masz lat?
2. Jaka jest twoja największa zaleta?
3. Jaka jest najlepsza książka jaką przeczytałaś?
4. Jakie miejsce na świecie chciałabyś zobaczyć?
5. Twój ulubiony film?
6. Gdybyś miała możliwość spotkać się z jedną sławną osobą to kto to by był?
7. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
8. Ulubiona piosenka?
9. Jakich języków się uczysz?
10. Jaka jest najlepsza rzecz jaka spotkała cię w życiu?