niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 30

*Jessica*

Od czasu kiedy Emily dowiedziała się, że jest w ciąży, minął tydzień. Brunetka była jeszcze dla pewności u ginekologa i zrobiła test. Na pewno zostanie mamą. I na pewno nie jest to dla niej wspaniała wiadomość. W jej sytuacji... to trudne. W końcu będzie mieć dziecko z facetem, który ją zranił. Ale z drugiej strony jest szczęśliwa bo już za jakiś czas będzie miała maluszka. A ja do cholery będę ciocią!

Już od godziny siedzę za ladą i czekam na chociażby jednego klienta. Pogoda za oknem może nie jest rewelacyjna, ale jeszcze nigdy odkąd tutaj pracuję, nie było takiej sytuacji aby lokal był pusty. Korzystając z okazji zaczęłam sprzątać w szafce, w której znajdowały się chyba wszystkie rodzaje kaw. Jednak nie trwało to długo bo już po chwili dotarł do mnie dźwięk oznajmiający, że ktoś nareszcie zawitał do tej nieszczęsnej kawiarni.

- Co podać? - spytałam nadal odwrócona tyłem.

- A co mi polecasz? - odezwał się zachrypnięty głos. Doskonale wiedziałam do kogo należy.

- Jestem tutaj od podawania a nie od doradzania - powiedziałam odwracając się i od razu napotykając parę zielonych tęczówek. wpatrujących się we mnie.

- Nie wróżę ci wielkiej kariery - mruknął uśmiechając się. - Tak właściwie to przyszedłem tutaj w innej sprawie.

- Jestem w pracy, nie mogę teraz rozmawiać.

- Jakoś tłumów tutaj nie widzę - odparł rozglądając się wokół. - To jak?

- Gadaj - mruknęłam zrezygnowana.

- Może dałabyś się namówić na taki domowy maraton horrorów dziś wieczorem, hm?

- Nie zostawię Emily samej. - było oczywiste, że przecież ona nie będzie chciała iść do domu, w którym mieszka jej były, a nie chcę jej zostawiać samej w wiadomym stanie.

- To duża dziewczynka, poradzi sobie - jakbym już to gdzieś słyszała. Jessica, argumenty ci się kończą...

- Ugh, no dobra - powiedziałam na co loczek jeszcze szerzej się uśmiechnął.

- Bądź gotowa na 19. Przyjadę po ciebie - oznajmił nadal się szczerząc po czym bez żadnego cześć opuścił kawiarnię.

*Jakiś czas później*

Z racji tego, że w ciągu kilku godzin do lokalu zawitały tylko dwie osoby, mogłam wcześniej wyjść z pracy. I w ten oto sposób siedzę teraz razem z Emily na kanapie w salonie i oglądam denne show.

- Co robisz dziś wieczorem? - spytałam znudzona.

- To co teraz, a co? Czyżbyś miała jakieś plany?

- Właściwie to... - zaczęłam ale nie było dane mi skończyć bo brunetka weszła mi w słowo.

- RANDKA?! Omg, kto to? Znam go? - prawie krzyknęła skacząc po kanapie. Cała Emily.

- Harry zaproponował maraton horrorów. I nie, nie jest to randka bo na pewno będą jeszcze Louis z Eleanor, i Niall.

- Oj coś mi się nie wydaje - powiedziała dziwnie się uśmiechając. - Oczywiście pozwalam ci iść, bylebyście byli grzeczni - dodała na co ja pokazałam jej język. - W co się ubierasz?

- Yyy... Tak jak teraz? Po co się stroić?

- Bo to randka? - mruknęła naśladując mnie a widząc, że chcę zaprzeczyć uciszyła mnie gestem ręki. - Chodź pomogę ci coś wybrać. W końcu już 18.

- Już? O cholera - powiedziałam wybiegając z salonu do swojego pokoju. Słyszałam śmiech Emily, ale nie miałam czasu na jakiekolwiek zbędne rozmowy. Szybko otworzyłam szafę i zaczęłam jeździć wzrokiem po wszystkim moich ciuchach. Boże, nie mam się w co ubrać!

- Ubierz to - nie wiem jakim cudem brunetka znalazła się tutaj i ja jej nie słyszałam, ale byłam jej wdzięczna. Założyłam ZESTAW, który dla mnie wybrała i muszę przyznać, że wyglądałam całkiem, całkiem.

- Gotowa? Bo twój Romeo już czeka - oznajmiła wyglądając przez okno. - Co jest? Nie mów mi, że się stresujesz? -  powiedziała podchodząc bliżej.

- A przez kogo to? To ty mnie nastraszyłaś z tą randką.

- A nie chciałabyś? Poza tym jesteś Jessica Darlson  i nie masz się czego bać. Może rzeczywiście nie będzie to randka tylko zwykłe spotkanie. A teraz idź bo książe nie będzie czekał wiecznie.



- Okay - powiedziałam całując ją w policzek po czym opuściłam mieszkanie. Wychodząc na zewnątrz zaczęłam się rozglądać za loczkiem. W końcu mój wzrok go uchwycił. Stał opierając się o swój samochód. Miał na sobie obcisłą, czarną koszulę przez co wyglądał mega seksownie. Mimowolnie przygryzłam dolną wargę. Jessica, co się z tobą dzieje do cholery...

- Hej - powiedziałam podchodząc do niego i całując go w policzek. Sama nie wiem czemu to zrobiłam. Chłopak wydawał się równie zdziwiony ale po chwili szeroko się uśmiechnął.

- Ślicznie wyglądasz - wyszeptał mi do ucha na co ja się cicho zaśmiałam.

- Ty też całkiem nieźle. Ale koniec słodzenia, jedziemy? - mruknęłam po czym nie czekając na niego wsiadłam do auta. Po chwili Harry zrobił to samo. Przez całą drogę śmialiśmy się praktycznie ze 
wszystkiego. To do mnie nie podobne. To do nas nie podobne. 

- Jesteśmy - oznajmił. Już po chwili byliśmy w środku. Naprawdę się zdziwiłam, bo w całym domu było cicho. 

- A gdzie reszta? - spytałam. Błagam, powiedz, że zaraz przyjdą.

- Niall i Liam pojechali do klubu, Louis jest u Eleanor, a Zayn... nie wiem. - powiedział prowadząc mnie do salonu. I tak właśnie zaczęła się moja randka  moje spotkanie z Harrym.

*Kilka godzin później*

Po obejrzeniu już drugiego horroru mogę stwierdzić, że mam dość. Myślę, że loczek specjalnie wybrał aż tak straszne filmy. To pierwszy raz kiedy oglądałam coś takiego.

- To co teraz? - spytał uśmiechając się.

- Chyba sobie żartujesz. Koniec seansu - powiedziałam wkładając sobie popcorn do buzi. 

- Czyżby nieustraszona Jessica bała się głupiego filmu?

- Czyżby głupi Harry chciał oberwać w swoją buźkę? - mruknęłam rzucając w niego poduszką, ale niestety nie trafiłam.

- Dobrego masz cela - oznajmił po czym zaczął się bezczelnie śmiać. Zrobiłam minę obrażonego dziecka i odwróciłam się do niego tyłem.

- Jess, nie obrażaj się - wyszeptał mi do ucha przez do się nieco wystraszyłam.

- Spadaj na drzewo.

- No proszę cię. - starał się brzmieć poważnie ale czułam, że najchętniej znowu zacząłby się śmiać.

- Wybaczę ci jeżeli przyznasz, że mam najlepszego cela na świecie. - bąknęłam. Rola aktorki naprawdę mi pasowała.

- Serio? Już nawet niewidomy lepiej by trafił.

- Osz ty - powiedziałam biorąc do rąk pierwszą lepszą poduszkę. Będzie wojna.

*Pół godziny później*

Wygrałam!!! Wiedziałam, że się podda. Nieźle go wymęczyłam. I przy okazji nabałaganiliśmy. Cały salon jest w pierzu. Dosłownie cały.

- Oj będziesz miał dużo sprzątania jutro - powiedziałam śmiejąc się.

- Na szczęście ty mi pomożesz.

- Chyba śnisz.

- Jess, chciałem z tobą porozmawiać. - oznajmił po chwili a ja mogłam zauważyć, że nieco się stresuje.

- Harry nie. - zaczęłam domyślając się o co chodzi. - Proszę cię nie zaczynaj tego tematu. -  bałam się. Teraz naprawdę się bałam. I to nie był taki strach jak wtedy gdy oglądaliśmy horror.  Bałam się to usłyszeć. Bałam się, bo zdałam sobie sprawę co do niego czuję. Że chociaż nie chcę, to o nim myślę. Rano, w pracy, wszędzie. Boję się zakochać, chociaż nie wiem, czy to przypadkiem już się nie stało. 

- Nawet nie wiesz jak trudno jest mi to powiedzieć. Na początku kiedy się poznaliśmy uważałem cię za irytującą i mega wkurzającą. Ale z czasem pokazałaś mi siebie z innej strony. Kiedy Louis opowiedział mi jak się o mnie martwiłaś gdy dostałaś telefon ze szpitala, cieszyłem się jak dziecko. Kiedy się mną opiekowałaś chciałem, żeby to trwało wiecznie. Nie wiem wielu rzeczy, ale jednego jestem pewien. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej dziewczyny. - tutaj na chwilę przerwał drapiąc się nerwowo po karku. - Więc teraz spójrz na mnie. Spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz. Wtedy odpuszczę. - dodał a ja czułam jak mi się przygląda. Szczerze, miałam ochotę ryczeć. Nie spodziewałam się tego. Nie z jego ust.

- Przecież tym masz dziewczynę - szepnęłam przypominając sobie o Carmen.

- Już nie - również wyszeptał.

- To się nie uda Harry. Jesteśmy z dwóch innych światów. Różnimy się chyba wszystkim. - mówiąc to czułam, że mój głos zaczyna się łamać.

- Mamy wspólną cechę. Jesteśmy odważni. Dlatego spróbujmy. - wiedziałam, że kiedy teraz na niego spojrzę to się popłacze. Po chwili niezręcznej ciszy bez słowa się w niego wtuliłam. - To oznacza tak? - spytał a w jego głosie słychać było niepewność ale też nadzieję.

- Tak - wyszeptałam.


**************************

Hej!!! Nie mogę uwierzyć że to już 30 rozdział! Jak Wam się podoba? Harry i Jessica w końcu razem :) Oczywiście, jak zawsze zachęcam do komentowania i do następnego :)

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 29

[...] Przy jednym ze stolików zauważyłam znajomą twarz Liama. Obok niego siedział Harry, Niall i... Zayn. O nie...

***

- Na co się tak patrzysz? - spytała Emily podchodząc z drinkami. Szybko odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się do brunetki.

- Na nic. - odpowiedziałam szybko. Za nic w świecie nie mogłam dopuścić do tego, aby go zobaczyła. Co by tu... - Ems, słonko, te drinki nie wyglądają dobrze. Błagam cię, zamów coś lepszego - odparłam z udawanym obrzydzeniem na twarzy.

- Od kiedy to stałaś się taka wybredna, hm? A z resztą nieważne, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - mruknęła pokazując mi język po czym oddaliła się w stronę baru. Ponownie przeniosłam wzrok na stolik chłopaków, przy którym siedział już tylko Harry. Szybkim krokiem udałam się w jego stronę siadając na przeciwko.

- Co wy tu robicie do cholery? - chyba nie było to najlepsze pytanie, no bo co można robić w klubie... Oj Jessica, Jessica.

- A jak ci się wydaje? A tak w ogóle to, cześć - powiedział szczerząc się. Jak dziecko...

- Od kiedy to jesteś taki wychowany, hm?

- Od zawsze. Przy okazji, pięknie wyglądasz.

- I do tego miły, nie wierzę... A teraz zabieraj swojego kumpla i zjeżdżajcie stąd.

- Domyślam się, że mówisz o Zayn'ie, ale niby dlaczego mielibyśmy stąd wychodzić. Impreza dopiero się zaczyna - odparł nadal się uśmiechając. - A nawet gdybym cię posłuchał, to nie sądzę, że Malik będzie chciał opuścić to miejsce. Poza tym już gdzieś zniknął - dodał wzruszając ramionami. - A tak właściwie to jesteś tu sama?

- Tak się składa, że z Emily. I dlatego zależy mi żeby was tu nie było.

- Widać lubią tak samo spędzać czas po rozstaniu.

- Nie żartuj sobie teraz. Oni nie mogą się tutaj spotkać. - powiedziałam lekko zdenerwowana.

- Nie wyjdziemy z imprezy. Dopiero co przyszliśmy. Wyglądałoby dziwnie gdybym teraz powiedział: chłopaki, wracajmy do domu.

- Więc będziemy pilnować, żeby się nie zobaczyli. Ja przypilnuję Em, a ty Malika. - odparłam uśmiechając się. To był całkiem dobry plan.

- A co będę z tego miał? - spytał poruszając brwiami.

- Satysfakcję, że pomogłeś w dobrej sprawie. Tylko nie spuszczaj go z oka. - powiedziałam po czym udałam się w stronę brunetki, która jak widać szukała mnie wzrokiem.

- Gdzie ty chodzisz? - spytała z udawanym wyrzutem.

- Spotkałam kolegę ze szkoły - mruknęłam szybko nawet nie zastanawiając się nad tym co mówię.

- Znam go?

- Yyy raczej nie - odparłam po czym odebrałam od niej drinka, którego po chwili wypiłam.

- Smakuje jaśnie pani?

- Och oczywiście. Ale następnym razem proszę trochę szybciej przynosić mi trunki - powiedziałam po czym obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

* Godzinę później *

Ten mój plan wcale nie był taki dobry. Na prawdę musiałam się nieźle postarać, aby nie stracić z oczu mojej przyjaciółki. Swoją drogą, ciekawe jak radzi sobie Styles...

- Ej co jest? - spytałam kiedy usiadłyśmy przy wolnym stoliku. Emily nagle straciła humor i było to widać na pierwszy rzut oka.

- W tym klubie go poznałam - no niech to szlag. Dlaczego ja jestem taka głupia i tego nie zauważyłam?

- Ems, ja przepraszam. Zupełnie o tym zapomniałam.

- Nie ma sprawy. Po prostu gdybyśmy tu wtedy nie przyszły to nasze życie potoczyłoby się inaczej - powiedziała a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. - Chodźmy do łazienki - zaproponowała na co ja przytaknęłam. I to był duży błąd, bo kiedy weszłyśmy do damskiej zobaczyłyśmy Malika obściskującego się z jakąś laską. Ja się pytam dlaczego? Dlaczego to spotyka akurat ją? I gdzie jest Styles do cholery?! Niepewnie popatrzyłam na Emily. Jej mina nie wyrażała kompletnie nic. Po prostu na niego patrzyła. W między czasie w pomieszczeniu zjawił się Harry, którego miałam ochotę udusić. Po chwili mulat odkleił się od tego plastikowego czegoś i spojrzał najpierw na mnie a później na Emily. Widać, że był nieźle wstawiony. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały brunetka nie wytrzymała i wybiegła. Ja natomiast podeszłam do chłopaka i uderzyłam go w policzek.

- Jesteś największym dupkiem jakiego znam. A wierz mi, znam ich wielu - powiedziałam po czym ruszyłam szukać Em.

* Pół godziny później *

Tak jak myślałam brunetka wróciła do domu. Nie mogłam patrzeć na to jak teraz płacze i jest nieszczęśliwa. A było już dobrze. Powoli zapominała. Zrobiła krok do przodu po czym cofnęła się o dwa.

- Przepraszam - odezwałam się po dłuższej chwili i spojrzałam na nią niepewnie. Siedziałyśmy na łóżku już dobre 10 minut a w tym czasie żadna z nas nie wypowiedziała ani słowa. - Gdybym się tak nie uparła i nie wyciągnęła cię na tą imprezę, wszystko byłoby w porządku - wyszeptałam po czym samej zachciało mi się płakać.

- To nie twoja wina Jess. Przynajmniej otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę jaki z niego skurwiel. Najgorsze jest to, że czuję, że byłam tylko jedną z wielu. Zabawką, którą przez chwilę się pobawił a potem wyrzucił do kosza. - powiedziała. Ja miałam mieszane uczucia. Z jednej strony dzisiejsza sytuacja, która tylko potwierdziła, że Malik to skończony drań, a z drugiej Louis, który mówił, że chłopak za prawdę się zakochał. Jedno jest pewne, zranił Emily, a ona będzie o tym pamiętać do końca życia.

* 2 dni później *

Dzisiaj na szczęście w pracy nie było dużego ruchu więc wyszłam dosyć wcześnie bo już około 12. Przez te dni Emily nie wychodziła z domu i nie czuła się najlepiej. I to nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. Od czasu tej imprezy często wymiotuje i chodzi zdenerwowana. Ona wmawia sobie, że to zwykłe zatrucie, ale ja nie byłabym tego taka pewna. Po przyjściu do domu od razu skierowałam się do jej pokoju. Jak zwykle leżała na łóżku, ale dzisiaj wyglądała jeszcze gorzej niż wczoraj.

- Wyglądasz jak siedem nieszczęść - powiedziałam podchodząc bliżej.

- Dzięki... Dopiero co wyszłam z łazienki, od rana mam mdłości.

- Jesteś strasznie blada - odparłam poprawiając jej szopę na włosach. - Musisz iść do lekarza.

- Nie ma mowy. Mówiłam, że to tylko zatrucie - mruknęła.

- Emily Moon, w tej chwili przebierasz się i wychodzimy do lekarza - powiedziałam i widząc, że brunetka chce coś powiedzieć, kontynuowałam. - Natychmiast. Nie mam zamiaru znosić, tego ciągłego latania do toalety. Ruchy, ruchy...

* 40 minut później *

Na szczęście nie było wielkich kolejek więc Em bez problemu mogła skorzystać z pomocy lekarza.

- Jesteś pewna, że chcesz wejść sama? - spytałam po raz kolejny.



- Jessica, tak. Wiem, że się o mnie martwisz, ale jestem dużą dziewczynką. - odparła po czym 
zniknęła za drzwiami gabinetu doktora. Ja natomiast usiadłam na dosyć niewygodnym krześle tuż obok i czekałam aż dziewczyna wyjdzie. 
Czas strasznie mi się dłużył. Zaczynałam się martwić, bo gdyby było to zwykłe zatrucie to lekarz przepisałby jej jakieś tabletki i tyle, no nie? A Emily siedzi tam chyba wieczność. Jednak po około 15 minutach drzwi otworzyły się a ja od razu wstałam. Mina mojej przyjaciółki nie wróżyła nic dobrego. Była jeszcze bledsza niż wcześniej, a do tego miałam wrażenie, że zaraz zemdleje.

- Co się stało? - spytałam przerażona.

- J-j-ja...

- Emily, co się dzieje?

- Ja jestem w ciąży...

****************

Hej!!! Jak widzicie rozdział dodałam szybciej niż zazwyczaj ale to tylko dzięki Wam i Waszym komentarzom :) Za wszystkie miłe słowa DZIĘKUJĘ! Co do rozdziału, dzisiaj skupiłam się bardziej na Emily. Zaskoczyłam kogoś zakończeniem? W kolejnym rozwinie się znajomość Harry'ego i Jessici... Zachęcam do komentowania i do następnego :))





niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 28

Cześć! No to jest pierwszy rozdział w nowym roku. Przepraszam za wszystkie błędy, jeżeli takie są. Starałam się napisać troszkę dłuższy i chyba się udało ;) Mam nadzieję, że się spodoba, i oczywiście zachęcam do komentowania :) Miłego czytania...

*********

- Emily, do cholery otwieraj te drzwi, wiem, że tam jesteś! - krzyknęłam już po raz dziesiąty. Ja po prostu wiem, że ona siedzi w tej durnej łazience. Sprawdziłam resztę mieszkania i tylko w tym pomieszczeniu może być. I jest, bo kiedy zaglądałam do jej pokoju to nie zgadzało mi się kilka rzeczy. Na przykład kilka ciuchów, które leżały na podłodze, chociaż wcześniej ich nie było. Jaka ja jestem głupia, że od razu tutaj nie wróciłam. A teraz wydzieram się na nią, chociaż wiem przez co przeszła. Jestem kompletną idiotką. - Em, słońce, proszę cię otwórz. Zobaczysz, przetrwamy to, a już niedługo będziemy się z tego śmiać - powiedziałam już o wiele ciszej i spokojniej. Ale chyba sama nie do końca wierzyłam, że tak będzie. Na serio, mam ochotę udusić tego bydlaka własnymi rękami. Ale w tym momencie najważniejsza jest Emily. - Będę stała przed tymi drzwiami tak długo aż mi nie otworzysz, a wiesz, że jestem uparta. - spróbowałam ponownie i tym razem usłyszałam charakterystyczny dźwięk oznajmiający, że brunetka przekręciła zamek w drzwiach. Odetchnęłam z ulgą po czym weszłam do środka. Emily siedziała na podłodze, a wokół niej leżało pełno chusteczek i tabletek.

- Wzięłaś coś? - spytałam z niepokojem siadając obok niej. Wiedziałam, że jest jej trudno cokolwiek powiedzieć, dlatego kiwnęła przecząco głową.

- N-n-nie zd-ążyłam - szepnęła po czym znowu zaniosła się płaczem. Od razu przyciągnęłam ją do siebie zamykając w szczelnym uścisku. Siedziałyśmy tak około 20 minut, a ja czekałam aż brunetka się uspokoi. - Ja naprawdę chciałam to zrobić - wyszeptała odsuwając się lekko.

- Nie myśl już o tym. Chodź, musimy trochę odreagować. Ty wybierzesz jakąś komedię a ja znajdę lody, ok? - spytałam na co Em przytaknęła uśmiechając się lekko. Pierwszy sukces. Zaraz potem wstałyśmy po czym ja udałam się do kuchni, a Emily do salonu. Na szczęście kiedyś zrobiłam spory zapas lodów, bo w przeciwnym razie byłoby kiepsko. Wchodząc do pomieszczenia mój uśmiech zdecydowanie się zmniejszył, bo widząc moją przyjaciółkę znowu zapłakaną siedzącą na fotelu, sama miałam ochotę się rozryczeć.


- Emily, musisz o nim zapomnieć. Wiem, że jest ci ciężko, i zapewne będzie jeszcze przez jakiś czas, ale jeżeli nie zmienisz nastawienia i nie spróbujesz zapomnieć, to będzie tylko gorzej. - powiedziałam siadając na kanapie po czym poklepałam miejsce obok siebie, które po chwili zajęła. Mam nadzieję, że z moją pomocą zapomni o tym kretynie i znowu będzie taka jak kiedyś.

*Następnego dnia*

Czułam ból w okolicach placów. Leniwie otworzyłam oczy po czym rozejrzałam się po pomieszczeniu. Chyba, a raczej na pewno musiałyśmy zasnąć w trakcie filmu. Przez to tak bardzo boli mnie kręgosłup. Emily spała tuż obok mnie. Dzięki Bogu, że chociaż zasnęła. Postanowiłam wstać i zrobić jakieś śniadanie, jednak uniemożliwił mi w tym dzwonek do drzwi. Szybko popatrzyłam na brunetkę,ale ta jednak nadal miała zamknięte oczy. Biegiem poleciałam do drzwi, aby ten "ktoś" nie obudził Em. Trochę obawiałam się, że za drzwiami może stać Zayn, jednak na szczęście był to tylko Louis.

- Stało się coś? - spytałam.

- Po pierwsze: cześć siostrzyczko, ciebie też super widzieć - zaczął na co ja przewróciłam oczami. - A po drugie to musimy porozmawiać. Nie chcę wchodzić do środka, bo pewnie ona tam jest - wyjaśnił kiedy odsunęłam się aby wszedł do mieszkania.

- O co chodzi? - spytałam chociaż nie byłam pewna czy chcę znać odpowiedź.

- Zayn zwariował. - poinformował krótko.

- To już wiem. Nikt normalny nie zakłada się o coś takiego.

- Ale ty nie rozumiesz. Wczoraj nocowałem u chłopaków. Około 4 nad ranem do domu wpadł pijany Zayn krzycząc, że się zabije. Że stracił Emily i, że jest ogromnym chujem. Doszło nawet do tego, że wybił okno - powiedział spokojnie. - On ześwirował z miłości. Wie, że źle zrobił, ale on się zakochał. Wcześniej liczyły się tylko laski na jedną noc. Ale odkąd poznał Emily, z żadną... No wiesz.

- Słuchaj mnie bracie. Nie mam pojęcia po co mi to mówisz. Nie zamierzam mu współczuć i nigdy go nie zrozumiem. Przez niego Emily chciała się wczoraj zabić - widząc minę Louisa szybko sprostowałam - ale nic jej nie jest. Mam też prośbę, aby przez jakiś czas żaden z was, a w szczególności Malik tutaj nie przychodził. Ona musi zapomnieć, a wy będziecie jej o nim przypominać. 

- Jasne, rozumiem. Moja w tym głowa, żeby Zayn się ta nie pojawił. A teraz lecę ogarnąć jakoś sytuację i załatwić nową szybę. - powiedział uśmiechając się po czym pożegnał się i skierował w stronę windy. Ja chwilę jeszcze stałam na korytarzu po czym wróciłam do środka.

- Kto to był? - spytała Emily wstając z kanapy. Jessica, myśl...

- Kurier pomylił adresy. Musiałam mu wytłumaczyć gdzie ma iść. - powiedziałam szybko i od razu postanowiłam zmienić temat. - Robię śniadanie, na co masz ochotę? - spytałam uśmiechając się głupio.

- Nie jestem głodna.

- Ty, ty nie jesteś głodna? Gadaj co chcesz bo jeszcze się rozmyślę. A poza tym zaraz wychodzę do pracy, a ty razem ze mną.

- Jak to ja? - spytała zdezorientowana.

- A no moja droga nie tylko ja będę pracować żeby utrzymać mieszkanie. Tutaj masz gazety i podczas gdy ja będę pracować ty poszukasz sobie jakiejś pracy - uśmiechnęłam się wskazując na stos gazet leżących w kącie. - To jak może być jajecznica? - spytałam udając się do kuchni.

* Popołudnie*

Tak jak zapowiadałam Emily, podczas gdy ja obsługuję klientów, sprawdza wszystkie możliwe oferty pracy. Cieszy mnie to, że chociaż przez chwilę nie myśli o tym co ją spotkało.

- I jak ci idzie? - spytałam przechodząc obok jej stolika. Na szczęście dziś nie było dużego ruchu więc mogłam sobie na to pozwolić.

- Całkiem dobrze. Znalazłam kilka ciekawych ofert, zaraz będę dzwonić.

- To dobrze. Emily, słońce spójrz dyskretnie na stolik przy ścianie. - powiedziałam cicho.

- No i co? - spytała zdziwiona nagłą zmianą tematu.

- Widzisz tego chłopaka? - spytałam tym razem ja na co ona przytaknęła - Patrzy się na ciebie już od jakiś 15 minut - szepnęłam po czym zaczęłam się cicho śmiać.

- Boże, Jessica, myślałam, że to coś poważnego... - powiedziała znów spoglądając na gazety. 

- No ale wiesz, jest całkiem słodki.

- Przestań - mówiąc to próbowała udawać poważną, ale jakoś słabo jej to wychodziło. Kiedy chciałam już wrócić do pracy niespodziewanie chwyciła mnie za rękę na co znowu usiadła. - Jess, korzystając z okazji, mam do ciebie prośbę. Mogłabyś pojechać po resztę moich rzeczy? Wiesz, ja jakoś nie... - zaczęła ale szybko jej przerwałam wiedząc, że jej humor może się znowu popsuć.

- Pod warunkiem, że ty w tym czasie posprzątasz - genialna Jessica...

- Okay, okay, a teraz uciekaj do pracy bo za chwilę ją stracisz i powiesz, że to przeze mnie - mruknęła pokazując mi język co odwzajemniłam. Powoli wraca stara Emily.

* 2 godziny później *

Tak jak prosiła Emily jestem przed domem chłopaków. Mam nadzieję, że nie ma w nim nikogo, a przynajmniej Malika. Tak czy siak, drzwi były zamknięte więc to dobry znak. Cicho je otworzyłam po czym wślizgnęłam się do środka. Dziękowałam Bogu, że miałam je przy sobie bo w przeciwnym razie byłoby źle. Sądząc po odgłosach dochodzących z góry domyśliłam się, że ktoś jednak jest. 

- Co ty tutaj robisz? - na moje szczęście okazało się, że to tylko Harry.

- Cóż za miłe powitanie - mruknęłam - Przyszłam po rzeczy Emily.

- To znaczy, że się znalazła?

- Louis nic wam nie mówił? - nie no zabiję go. 

- Nie było mnie w domu. - odparł drapiąc się po karku.

- Dobra, nieważne - powiedziałam po czym udałam się do pokoju brunetki. Wkładając do torby pierwsze ubrania w oczy rzuciło mi się ZDJĘCIE. Byli na nim razem, uśmiechnięci, widać było że się kochają. Tworzyli na prawdę fajną parę. Tylko szkoda, że skończyło się to w taki sposób.

* Tydzień później *

- Nie daj się prosić - mruknęłam w stronę brunetki.

- Jess, powiedziałam nie - już od samego rana próbuję namówić Emily na imprezę ale bez skutku. Jest godzina 18:07 i jak dalej tak pójdzie to się nie wyrobimy.

- No proszę... Musisz się wyluzować. Zrób to dla mnie - mówiąc to zrobiłam minę słodkiego kociaka.

- Niech ci będzie - powiedziała w końcu na co ja pisnęłam jak mała dziewczynka. To nie tak, że zależało mi jakoś bardzo na tej imprezie. Ba, w ogóle mi nie zależało. Ale chciałam, żeby Emily odreagowała i wreszcie przestała chodzić smutna. Przez ostatni tydzień próbowała przede mną udawać że wszystko jest dobrze, ale ja za dobrze ją znam. Dlatego tak długo namawiałam ją na wyjście z domu. Od razu po tym jak się zgodziłam zaciągnęłam ją do pokoju w celu wybrania dla niej jakiegoś stroju. Ja swój naszykowałam już wcześniej, bo wiedziałam, że Em zgodzi się prędzej czy później.

- A ta? - pokazała na mega krótką, czarną kieckę. Skąd ona to w ogóle ma?

- Okropna. Będziesz wyglądać jak suka - przyznałam szczerze robiąc dziwną minę.


- Dzięki... A ta? - bingo. Czerwona sukienka miała idealną długość jak na takie wyjście.
Dalej było już z górki. Obie się przebrałyśmy, zrobiłyśmy sobie nawzajem makijaż i już o 20:30 byłyśmy w klubie. W środku było dosyć dużo ludzi, przez co było również duszno. 

- Pójdę po jakieś drinki - powiedziała głośno Emily na co ja przytaknęłam. Ja korzystając z okazji postanowiłam się trochę rozejrzeć. Przy jednym ze stolików zauważyłam znajomą twarz Liama. Obok niego siedział Harry, Niall i... Zayn. O nie...