piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 9

10 komentarzy ---> next

(kursywa to sen Jessici)

*Jessica*

Wielka polana, na której nie ma nic oprócz trawy i kwiatów. Taki obraz ujrzałam przed sobą gdy tylko otworzyłam oczy. Miałam na sobie długą, czarną suknię i rozpuszczone włosy, które lekko targał wiatr. Co ja tu do cholery robię?
- Witaj Jess - powiedział ktoś za mną. Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się kobieta, którą w sumie można nazwać staruszką.
- Kim pani jest? - zadałam to oczywiste pytanie.
- To w tej chwili nie istotne. Chodź - odpowiedziała po czym chwyciła moją dłoń. Szłyśmy powoli kierując się w stronę skał, które nie wiem jakim cudem się tam pojawiły. To wszystko było dziwne. Co ja tutaj robię? Kim jest ta kobieta? Gdzie i po co mnie prowadzi? Te pytania krążyły po mojej głowie szukając odpowiedzi.
- Popatrz - powiedziała wskazując ręką przed siebie. Wykonałam polecenie i odwróciłam głowę. Moim oczom ukazała się brunetka w białej, długiej sukni, która boso chodziła po skałach. Chwila, przecież to jest...
- Emily? - spytałam.

- Tak, to twoja przyjaciółka.
- Ale dlaczego ona tu jest? 
- Zastanawia się teraz czy do was wrócić - oznajmiła staruszka.
- Przecież ona nie mogłaby mnie zostawić, to czemu się zastanawia?
- To nie jest takie proste. Em czuje się niepotrzebna, niekochana. Jej rodzice wyrzucili ją z dnia na dzień mówiąc, że nie potrzebna im taka córka. Ona wie, że kochasz ją ty i jeszcze ktoś - tutaj zrobiła pauzę uśmiechając się - ale nawet własna matka jej nie chce.
Nie wiedziałam, że moja przyjaciółka tak to przeżywa. Ja jako jej najbliższa osoba powinnam to zauważyć.
- Nie zadręczaj się, ona się perfekcyjnie maskuje - czy ta kobieta czyta mi w myślach? - zadałam sobie to pytanie, no co ona tylko się zaśmiała. Czyli, że tak.
- No, a teraz chcę ci pokazać coś jeszcze. Zamknij oczy. - powiedziała, a ja posłusznie wykonałam polecenie. Po chwili jednak moja ciekawość wygrała i otworzyłam powieki. Nie było już polany ani skał. Znajdowałam się w sali, w której leżałam.
- Dlaczego ja tu leżę? - spytałam staruszkę, która ukazała się przede mną.
- Przecież zemdlałaś. - no tak, głupia ja. - Zabrałam cię tutaj, żebyś zobaczyła, jak ten chłopak się o ciebie martwi - oznajmiła. Mój wzrok powędrował obok łóżka, przy którym siedział Harry trzymając moją dłoń.
- To właściwie tyle. Pora abyś się obudziła. Do widzenia kochana - powiedziała po czym zniknęła...

- Jess, Jess, matko obudziłaś się - usłyszałam głos Stylesa. Powoli otworzyłam powieki, a moim oczom ukazała się zmartwiona a zarazem radosna mina loczka.  Nie mówiąc nic wybuchnęłam śmiechem.
- Ja się tu martwię, a ty się śmiejesz. No fajnie wiesz - powiedział i zrobił minę obrażonego dziecka.
- Co z nią? - zapytałam, kiedy już udało mi się opanować.
- Zabawne, że jak się obudziła, to pytała, a właściwie napisała na kartce bo mówić nie może, o to samo - rzekł.
- Zaraz, Emily się obudziła? I ty mi to mówisz dopiero teraz? Ile spałam?
- 2 godziny. 2 godziny podczas których ja odchodziłem od zmysłów.
- Oj, jakiś ty biedny. Zaprowadź mnie do niej.

*Emily*

Moje ciało było całe obolałe. Lekarz powiedział, że na razie nie mogę mówić. Obok łóżka siedział Zayn, który szczerzył się jak nigdy dotąd. On się ucieszył, że się obudziłam? Po chwili do sali weszła Jess, a zaraz za nią Harry.
- Wiedziałam, że jednak wrócisz. Pewnie cię już nogi bolały od tych skał. - powiedziała śmiejąc się. Chłopaki popatrzyli na nią jak na wariatkę, a ja zrobiłam minę typu: skąd ty o tym wiesz?

*Jess*

Długo się nią nie nacieszyłam, bo po chwili do sali weszła ta przeklęta pielęgniarka, która mnie wtedy wyprosiła.
- Lekarz prosi panią do siebie - zwróciła się do mnie. Spojrzałam zdziwiona na Em i chłopaków.
- Zaraz wracam - powiedziałam i ruszyłam w stronę gabinetu doktora.

- Puk, puk. Podobno mnie pan wzywał - oznajmiłam wchodząc.
- Tak, tak. Proszę usiąść. - wskazał ręką na krzesło, na którym po chwili usiadłam.
- Prosiłem, żeby pani przyszła, ponieważ jest pani najbliższą osobą dla Emily. Chciałem poinformować, że wystąpiły komplikacje.
- Jakie komplikacje?
- Powiem wprost, nie wiadomo, czy pacjentka się jeszcze kiedyś odezwie...


niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 8

8 komentarzy --- next

- Przykro mi, ale nie mam dobrych wiadomości...
- To znaczy? - zapytał Louis, który chyba jako jedyny zachował zimną krew.
- Pacjentka straciła bardzo dużo krwi, w tej chwili jest w śpiączce. Nie będę państwa oszukiwał, nie wiadomo czy Emily się w ogóle obudzi. Najbliższa doba będzie decydująca. Teraz przepraszam, ale muszę już iść.
Nie mogłam w to uwierzyć. Moja przyjaciółka może umrzeć, a ja nie mogę nic zrobić. Po moich policzkach zaczęły spłwać łzy, ale nie ukrywałam ich. Mówią, że ludzie płaczą z bezsilności. I tak jest w moim przypadku.

- Powinnaś pojechać do domu i się przespać. Jutro przyjedziesz, a do tej pory ja tu zostanę - powiedział Zayn przytulając mnie.
- Nigdzie się nie wybieram. Emily została prawie zgwałcona, poraniona nożem, a ja mam sobie po prostu pójść?! - krzyknęłam wycierając łzy.
- Jak tylko się obudzi dam ci znać.
- Dlaczego ona musi przechodzić przez to drugi raz? Dlaczego znowu ktoś chciał ją skrzywdzić? - pytałam samą siebie.
- Znowu? - spytał zdezorientowany Malik.
- To było 2 lata temu. Em wracała późno ze szkoły przez opustoszały, stary park. I wtedy... - nie byłam w stanie tego dokończyć. To wtedy bolało i ją i mnie. Tak bardzo się o nią boję...

*Tydzień później*

Chcecie wiedzieć, co się działo przez ten tydzień? Nic. Emily się nie wybudziła, chociaż lekarze mówią, że jest szansa, że z tego wyjdzie. Przed chwilą pozwolono mi do niej wejść. Leżała na łóżku cała posiniaczona, z opatrunkiem na szyi. Mimowolnie po mojej twarzy spłynęły łzy. Usiadłam obok niej i chwyciłam ją za rękę.

- Hej, nawet nie wiesz jak się cieszę, że tutaj jesteś - powiedziałam do niej, chociaż i tak wiedziałam, że mnie nie słyszy. - Wiesz jak się martwiłam. Zresztą nadal się martwię. Zayn od kilku dni wariuje. Codziennie przychodzi i siedzi pod salą. Podejrzewam, że mu na tobie zależy. Wiem, że teraz powiedziałabyś, że ludzie uznają mnie za wariatkę, która mówi sama do siebie, ale co mi tam. - pewnie mówiłabym dalej, gdyby do sali nie weszła pielęgniarka.
- Przepraszam, ale musi pani wyjść. Zaraz przyjdzie lekarz, aby zbadać pacjentkę - oznajmiła uśmiechając się lekko. Bez słowa opuściłam salę. Na korytarzu siedział Zayn.
- Co z nią? - spytał.
- Bez zmian. Gdzie Harry?
- Poszedł po kawę - mruknął ponuro. Widać, że jest przybity. Emily chyba naprawdę nie jest mu obojętna. Nagle z sali wybiegła ta sama pielęgniarka, która chwilę temu mnie wyprosiła. Spojrzałam wymownie na mulata, który miał strach w oczach.
- Co się dzieje? - spytałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Po chwili wróciła wraz z lekarzem. 
Po około 7 minutach wyszedł z pomieszczenia.
- Stan pani Emily znacznie się pogorszył. Doszło do zatrzymania akcji serca. Nie ukrywam, taka sytuacja może się powtórzyć. Proszę przygotować się na najgorsze - po tych słowach poczułam, że upadam na ziemię. Potem była już tylko ciemność...

****************************************************
Z okazji świąt Wielkanocnych życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Zdrowia, szczęścia,
pomyślności i tego, by Wasze marzenia się spełniły.




A co do rozdziału to mam nadzieję, że się podoba :)

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 7

UWAGA!!! Przeczytaj notkę pod rozdziałemi.

* Zayn*
Nie powiem, trochę się zmartwiłem, że Emily gdzieś zniknęła. Przecież nie mogłaby uciec, nie zostawiłaby Jessici. Ta sytuacja była dziwna i niepokojąca.
- Trzeba jej poszukać. Nie wyszłaby z klubu nie mówiąc o tym nikomu - odezwała się Jess. W jej oczach widziałem...strach.
- Ma rację. Ja, Harry, Eleanor i Louis poszukamy jej tutaj, a Jess, Zayn i Niall wyjdą na zewnątrz - usłyszałem z ust Liama. Blondynka nie czekając na naszą reakcję skierowała się w stronę wyjścia. Klepnąłem Horana (który nawiasem mówiąc zdąrzył już trochę wytrzeźwieć) lekko w ramię i razem podążyliśmy za nią. Na dworzu było już zimno. Nikomu to jednak nie przeszkadzało w związku z zaistniałą sytuacją.
- Puszczaj mnie! - usłyszeliśmy głos zapłakanej dziewczyny. To napewno musiała być ona.
- Emily! - krzyknąłem i pobiegłem w stronę skąd dochodziły głosy. Widok, który tam zobaczyłem spowodował, że automatycznie zacisnąłem pięści.

*Jessica*
Puszczaj  mnie... To głos Em. Nawet nie chciałam myśleć co tam się dzieje. Mulat, jak tylko usłyszał jej krzyk pobiegł w stronę, z której dochodził głos. W jego ślady poszedł Niall, a ja stałam tam jak przykuta do ziemi. OGARNIJ SIĘ JESS, TO TWOJA PRZYJACIÓŁKA!!!
Po tym jak skarciłam się w myślach ruszyłam pędem za chłopakami. W tamtej chwili nie przeszkadzały mi nawet szpilki. Obok kontenerów zauważyłam faceta, który trzyma Em i przykłada jej nóż do szyji.
- Odejść stąd, bo ją zabiję - krzyknął mężczyzna mocniej ściskając moją przyjaciółkę. Zauważyłam, że ma podartą bluzkę, a na ciele krew.
- Zostaw ją bo pożałujesz - powiedział Zayn po czym z kieszeni wyciągnął broń. Czy oni zabierają ją wszędzie?
Facet widząc co zamierza zrobić Malik przejechał nożem po szyji Em i zaczął uciekać. W pogoń za nim ruszył blondyn, a ja z Zaynem podbiegliśmy do nieprzytomnej brunetki.
- Boże Emily, co on ci zrobił - powiedziałam szeptem. Z jej szyji lała się krew.
- Co jej się stało? - krzyknął Liam podbiegając do nas. Za nim zrobiła to reszta.
- Dzwoń po pogotowie! - krzyknął do niego mulat.
Poczułam, że ktoś do mnie podchodzi. To był Harry. Bez słowa się w niego wtuliłam. Emily musi żyć, musi...

* W szpitalu*
Siedzimy tu już dwie godziny. Ciągle trwa operacja Em. Boję się. Cholernie się boję, że ona nie... Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej przy mnie nie być. Jest dla mnie jek siostra, mam tylko ją. Ona tutaj walczy o życie, a ten facet pewnie teraz świetnie się bawi. Niallowi nie udało się go złapać, pomimo że jest szybki. Przysięgam, zemszczę się!
Moje przemyślenia przerwała Eleanor, która podstawiła mi pod nos kawę. Burknęłam tylko ciche dzięki i upiłam łyk. Nagle z sali wyszedł lekarz. Moje serce stanęło.
- Przykro mi, ale nie mam dobrych wiadomości...

***********************
Hej, witajcie ponownie. Bardzo Was przepraszam, że tak późno go dodaję, ale ostatnio zawalam naukę. Chciałabym Was prosić, abyście - jeżeli czytacie, komentowały. To dla mnie naprawdę duża motywacja do dalszego pisania. Pod ostatnim rozdziałem było tylko kilka komentarzy. A dzięki nim rozdziały będą pojawiać się częściej.