niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 20

Hej wszystkim! Na początku chciałabym Was poinformować o moim braku weny... Ten rozdział pisałam przez kilka dni i na prawdę nie wiem co o nim myśleć. Przepraszam za wszystkie błędy, jeśli takie są... Miłego czytania! :)

***

[...]- Już wiemy co się wydarzyło tamtego wieczoru - zaczął. - Na miejsce miał przyjechać pani ojciec, ale pojawił się ktoś inny...
- Kto taki?
- Nick Blue. 
- Słucham????

***

Nie wierzę, po prostu w to nie wierzę. To stąd on wiedział gdzie mieszkam i że to Emily mnie namówiła na zajęcia taneczne. Musiał się nieźle namęczyć, żeby wymyślać te wszystkie kłamstwa na temat swojego życia. Spokojnie mógłby studiować aktorstwo. A ja byłam taka naiwna i we wszystko mu wierzyłam. Tak łatwo mu zaufałam. Jestem idiotką. Po chwili z sali wyszła Emily a za nią chłopcy.
- Parę tygodni i z tego wyjdzie - powiedziała moja przyjaciółka. Starałam stworzyć pozory, że się cieszę ale po głowie ciągle chodziła mi myśl, co by było gdyby...
- Wszystko ok? - spytał Louis.
- Tak - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- To dobrze. Prosił, żebyś do niego przyszła. My idziemy, poczekać na ciebie?
- Nie, dam sobie rade - zapewniłam po czym weszłam do sali. Od razu w oczy rzucił mi się uśmiechnięty loczek. I właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to ja będę mu musiała powiedzieć kto go postrzelił. 
- Czemu chciałeś, żebym przyszła? - spytałam niepewnie siadając obok niego.
- Wiesz, oni są zbyt głośni więc postanowiłem się ich pozbyć. - powiedział uśmiechając się szeroko. Między nami nastała chwila niezręcznej ciszy. Teraz albo nigdy.
- To Nick... - szepnęłam patrząc w podłogę.
- Domyśliłem się. Skąś znałem tą sylwetkę... Ej, nie przejmuj się - powiedział unosząc mój podbródek do góry. - Skąd mogłaś wiedzieć? Nie zadręczaj się. A teraz poproszę uśmiech. - wiedziałam, że nie odpuści dlatego wymusiłam uśmiech, chociaż nie był on szczery.


- Może być. A teraz opowiedz mi co się działo w domu przez te trzy dni - mam nadzieję, że teraz wreszcie wszystko zacznie się układać.

* Dwa tygodnie później *

To dzisiaj Harry wychodzi ze szpitala. Okazało się, że wszystko jest w porządku, ale jeszcze jakiś czas ktoś musi się nim zajmować. Od razu zgłosiłam się na ochotnika. Czuje, że jestem mu to winna. Przynajmniej tyle mogę. Dzisiaj też chłopaki robią imprezę niespodziankę. Trudno nazwać to jednak imprezą bo nikogo nie zaprosili, będziemy tylko my, a poza tym przecież Harry jest słaby. Jest godzina 17:00 a ja pomagam mu się pakować.
- To chyba wszystko - powiedział zamykając torbę. Oczywiście jak to on chciał ją zabrać, ale go powstrzymałam. 
- Nie możesz dźwigać.
- No ale... - chciał się sprzeciwić, ale go uciszyłam. Powiesiłam torbę na ramieniu, a chłopak objął mnie ze względu na to, że był słaby.
- Wiesz, że to wygląda jakbyśmy byli parą - powiedział uśmiechnięty kiedy szliśmy przez korytarz.
- Nie, to wygląda jakbym pomagała ci iść - poprawiłam go. Chociaż jakby się nad tym zastanowić to rzeczywiście dla osoby, która o niczym nie wie mogłoby to tak wyglądać. W ogóle o czym ja myślę?

* 21:00 *

Impreza trwa w najlepsze, chociaż dla niektórych już się chyba skończyła. Mam na myśli Nialla, który schlał się w trzy dupy. Jedynym abstynentem jest Harry, któremu lekarz zabronił nawet wąchać alkoholu. Ja oczywiście muszę go pilnować gdyż loczek już dwa razy miał w ręku piwo. Widząc jak chwyta kieliszek jak mniemam z wódką znowu musiałam zareagować.
- Z tobą jak z dzieckiem normalnie - powiedziałam przechwytując kieliszek i na złość wypijając jego zawartość.
- Jeszcze kilka i cię upiję - uśmiechnął się cwanie na co pokazałam mu język.
- Duszno tu, idę do ogrodu - mówiąc to wstałam z kanapy i udałam się w stronę drzwi. Jak to w lecie noce bywają chłodne, a ja mam na sobie tylko bokserkę i szorty, ale i tak usiadłam na huśtawce. Nawet nie wiedziałam, że ona tu jest. Znowu zaczęłam zastanawiać się, czy mogłam coś zrobić, żeby do tego nie doszło. Co by było gdyby Harry wtedy tam nie pojechał? Nick zrobiłby coś mi? Na te wszystkie pytania nie miałam odpowiedzi i to sprawiało, że myślałam o tym co raz częściej.
- Nie zimno ci? - usłyszałam głos loczka.
- Nie powinieneś tu być. Jesteś słaby i jeszcze tego by brakowało, żebyś się rozchorował.
- Ty się zaraz rozchorujesz. Masz. - powiedział podając mi swoją bluzę.
- Ale... - chciałam zaprotestować ale mi przerwał.
- Troszczysz się o mnie, a ja o ciebie. Żeby było mi cieplej możesz mnie przytulić - no nieźle to sobie wykombinował. Niepewnie przysunęłam się do niego i wtuliłam jak małe dziecko.
- Dziękuję, że chciałeś mi pomóc - szepnęłam po chwili ciszy.
- Nie ma sprawy. Gdybym mógł cofnąć czas to zrobiłbym to samo, uwierz mi. - przez to co właśnie powiedział poczułam takie ciepło w środku, tak jakby zapewnił mi poczucie bezpieczeństwa. To dziwne, ale chyba go polubiłam, nawet bardzo.

* Harry *

Kiedy blondynka się we mnie wtuliła poczułem się jak w niebie. Jej dotyk przyprawił mnie o gęsią skórkę. A może to przez zimno? Szczerze, to ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Co się dzieje? Czemu ja tak myślę? Już w szpitalu długo się nad tym zastanawiałem. Kiedy powiedziała, że się mną zajmie, aż w pełni wydobrzeje miałem ochotę skakać z radości. Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym tak się zachowywał. Muszę to przyznać, że ta dziewczyna chyba zawróciła mi w głowie. Albo mi się wydaje. Nic już nie wiem.

*Następnego dnia - Jessica*

Wstałam dosyć późno bo około 11:00. Przebrałam się w TO po czym zeszłam do salonu skąd dochodziły śmiechy i piski. W tym domu to norma.
- Czy wy musicie drzeć kopary od samego rana? - mruknęłam siadając na fotelu.
- Sorry, ale znęcamy się nad Niallem, bidulek ma kaca - powiedział rozbawiony Liam.
- Emily, myszko ty moja, zrób mi tosta - poprosiłam słodkim głosem
- A co, nie umiesz?
- Umiem, ale twoje są lepsze - wiedziałam, że to zadziała. Po chwili śniadanie było w moim żołądku.
- Co dzisiaj robimy? - spytał Louis.
- Może plaża - zaproponowałam na co wszyscy przytaknęli.
- Ok, to ja idę wybrać strój kąpielowy - oznajmiła Emily po czym opuściła salon. Sama też miałam udać się do swojego pokoju, ale zadzwonił mój telefon.
- Dzień dobry. Z tej strony David Adams, pamięta mnie pani?
- Tak, tak - odpowiedziałam szybko. Przyznaję, że nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś do mnie zadzwoni.
- Czy mogłaby pani przyjechać na komisariat? Muszę przekazać pani kilka informacji, ale nie przez telefon.
- Jasne, będę za 30 minut. - oznajmiłam po czym się rozłączyłam. Ciekawe, czego tym razem się dowiem.
- Jedźcie sami, ja muszę coś załatwić. - poinformowałam.
- Jak to? Mieliśmy jechać wszyscy - powiedział smutny loczek.
- Obiecuję, że dojadę ok? A teraz lecę -  nie zastanawiając się długo założyłam buty i wyszłam z domu. Po około 25 minutach byłam na miejscu. W rejestracji powiedziano mi, że Adams jest teraz w swoim gabinecie, na pierwszym piętrze. Kiedy odszukałam drzwi z numerkiem 43 zapukałam po czym weszłam do środka.
- O, już pani jest. proszę usiąść - powiedział wskazując na krzesło. Muszę przyznać, że był przystojny, ale dla mnie za stary. Wyglądał mi na gościa po trzydziestce, a niestety dla mnie to troszkę dużo. - Więc pani Jessico, sprawy mają się tak, że złapaliśmy pani ojca. Jestem pewien, że posiedzi kilka lat. Na razie nie udało nam się znaleźć Nicka, ale to kwestia czasu. Jednak wezwałem panią nie tylko w tej sprawie. Otóż na przesłuchaniu pan Jim wspomniał, że w jego domu jest list zaadresowany do pani. Pozwoliłem sobie to sprawdzić i rzeczywiście jest taki. Proszę - powiedział wręczając mi kopertę z moim imieniem. - To by było na tyle, jeśli czegoś jeszcze się dowiemy, damy pani znać.
- Dziękuję i do widzenia - powiedziałam szybko po czym opuściłam pokój. Zastanawiało mnie, co jest napisanie w tym liście. I przede wszystkim kto go napisał. Chociaż mam podejrzenia. Postanowiłam, że przeczytam go w parku, który znajdował się niedaleko komisariatu, bo to chyba najodpowiedniejsze miejsce. 
Rozglądając się zauważyłam wolną ławkę, na której po chwili usiadłam. Niepewnie otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.

Kochana córeczko,

Jeśli to czytasz, to oznacza, że mnie już nie ma. Na początku chciałabym Ci napisać, że bardzo Cię kocham i jesteś dla mnie wszystkim. 
Postanowiłam napisać ten list, ponieważ uważam, że musisz znać prawdę. Wiem, że możesz mieć mi za złe, że dopiero teraz, ale zrozum, że nie mogłabym ci tego powiedzieć twarzą w twarz.
Zdaję sobie sprawę, że pewnie teraz cierpisz przez ojca, który diametralnie się zmienił. I chcę Ci właśnie przedstawić powód, dla którego tak zachowuje się wobec Ciebie.
Jessica, to nie jest Twój biologiczny ojciec...
Zanim poznałam twojego ojca spotykałam się z pewnym mężczyzną. Jednak on zranił mnie i przez to zerwałam oświadczyny. Tak, dobrze czytasz, oświadczyny. 
Długo nie mogłam się pozbierać, aż w końcu udało mi się, dzięki ojcu. Nareszcie znowu byłam szczęśliwa, ale w po pewnym czasie coś zaczęło się psuć, dlatego oboje postanowiliśmy zrobić sobie przerwę. Wyjechałam do Manchesteru, chcąc odpocząć. I wtedy spotkałam Jego. Znowu po ponad dwóch latach. Uczucia odżyły i stało się. Zdradziłam Jim' a. I zaszłam w ciążę. 
Znam Cię i wiem, że będziesz chciała go poznać. Nazywa się James Foster. Mieszka w Londynie. Tyle wiem. On wie, że jesteś jego córką, ale na moją prośbę nie kontaktował się z Tobą. Mam nadzieję, że mi wybaczysz...

Zawsze kochająca Cię

Mama <3

Czytałam treść tego przeklętego listu kilka razy. Przez cały czas żyłam w kłamstwie? Mój ojciec nie jest moim ojcem? To by wyjaśniało dlaczego tak się zachowywał w stosunku do mnie. Dowiedział się, więc spokojnie z czystym sumieniem mógł mi coś zrobić. Dlaczego mnie to spotyka???

* Godzinę później - plaża *

Przyjechałam na tę plaże chociaż zupełnie nie mam ochoty. Ale obiecałam Harremu, a z reguły zawsze dotrzymuję danego słowa. Nie wiem, czy bardziej jestem zdziwiona czy wkurzona. Przez tyle lat wychowywał mnie facet, który okazał się nie być moim ojcem. Rozumiem, że mama nie chciała, żeby to się wydało, ale do jasnej cholery chyba miałam prawo wiedzieć. 19 lat. Tyle musiałam czekać, aby poznać prawdę. Przynajmniej znam jego nazwisko. Muszę go poznać. Chcę wiedzieć czy jestem do niego podobna, czy ma rodzinę. Nie wiem jak go znajdę, ale to zrobię.
- Jessica! - usłyszałam wołanie Emily biegnącej w moim kierunku. - Wołam cię już trzeci raz. Chłopaki pływają a ja się nudzę, dlatego poszłam po napoje. Pomożesz? - spytała podając mi kilka butelek.  - Wszystko w porządku? - no tak, zamiast się cieszyć, że jestem na plaży, mam minę jakby coś się stało. A no tak, przecież się stało. Mój ojciec nie jest moim ojcem!
- Wszystko gra -  powiedziałam unikając jej wzroku. 
- W takim razie chodź się poopalać.
- Czemu nie jesteś w wodzie? - spytałam kiedy już leżałyśmy na kocu.
- Heloł, nie umiem pływać. Coś cię gnębi. - spytała a raczej stwierdziła. Nie miałam szansy odpowiedzieć bo na horyzoncie pojawili się chłopcy.
- O hej siostra. Nareszcie ile można na ciebie czekać... - powiedział Louis z bananem na twarzy.
- Jakoś się nie nudziłeś. A ty - wskazałam na Harrego - nie powinieneś jeszcze pływać.
- Przecież nic mi nie jest - powiedział siadając obok mnie. - Ale to słodkie, że się tak troszczysz - dodał przytulając mnie. O zgrozo, jaki on zimny.
- Zabieraj te zimne łapska Styles - warknęłam.
- Ej, ludzie. Idziemy grać w siatkówkę? - spytał Zayn.
- Ja odpadam, nie mam zamiaru pocić się w taki żar - powiedziałam szybko. Tak naprawdę powód był taki, że zupełnie nie miałam ochoty.
- Ale ty uwielbiasz grać w siatkę. I do tego jak - moja droga przyjaciółko, nie pogrążaj mnie!
- Jak? - spytał blondyn.
- Świetnie. No chodź - nalegała.
- Dobra nie chce to nie. Ja z nią posiedzę, też mi się nie chce ruszać mojego zgrabnego tyłeczka - powiedział Louis. Po chwili zostałam z nim sam na sam. - No to mów.
- Co?
- No co się dzieje. Znam to twoje spojrzenie, jest takie... nieobecne. 
- Nic się nie stało, nie dzieje i nie będzie się dziać jasne? - warknęłam trochę za ostro. - Przepraszam.
- Twoje zachowanie tylko potwierdza moje przypuszczenie. Gadaj, bo wiesz, że i tak się dowiem.
- Okay. Byłam na komisariacie, zamknęli ojca ale Nick uciekł - nie zamierzam powiedzieć mu prawdy dopóki nie odnajdę  ojca  James'a.
- I myślisz, że coś ci zrobi? Wątpię, żeby aż tak ryzykował - czyli jednak mój brat nie jest taki mądry, za jakiego się uważa. Tym lepiej dla mnie.

* Wieczór - dom *

Nie wiedziałam, że leżenie na plaży może być takie męczące. Opaliłam się, to fakt, ale czy to było tego warte? W tej chwili leżę na łóżku, do którego jakimś cudem doszłam. Ten dzień można zaliczyć do zaskakujących. Tak, to dobre określenie. Przemyślałam wszystko i nie mam żalu do mamy, że mi nie powiedziała. Bardziej martwi mnie to dlaczego James nie próbował się ze mną skontaktować. Wiem, że mama mu zabroniła, ale naprawdę nie ciekawiło go, co się dzieje z jego córką? Może mnie zwyczajnie nie chce. Jak to miałam w zwyczaju, zaczęłam myśleć co by było gdyby moja rodzicielka związała się z moim biologicznym ojcem. Byłabym szczęśliwa, mając przy sobie kochającego tatę, czy może on byłby tak zapracowany, że nie miałby dla mnie czasu. Jessica, radzę ci skończ z tym  co by było gdyby bo to się może źle skończyć. Lepiej pomyśl jak go znaleźć. Mógłby mi pomóc Louis, ale jest moim bratem więc wolę go w to nie mieszać. I wtedy do głowy przyszedł mi on. Bez wahania wstałam i udałam się do pokoju kogoś kto chyba jako jedyny jest mi w stanie pomóc.




niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 19

Cześć kochani!!! Chciałabym Wam podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem :) Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, bo w prawdę mówiąc dla mnie jest trochę nudny. Tak czy siak zachęcam do czytania.

15 komentarzy - NASTĘPNY ROZDZIAŁ

* Jessica *

- Czy ty do reszty zdurniałeś? Jak mogłeś puścić go samego? - krzyknęłam wściekła. Jest kilka minut po północy a jego jeszcze nie ma. 
- Przecież obiecałem Eleanor, że...
- Ale jakbyś nie zauważył to jest jeszcze Zayn, Niall i Liam! - wszystko we mnie buzowało. Gdybym wiedziała to w życiu bym go nie puściła.
- Ale on nie chciał. Powiedział, że sam sobie poradzi. - tłumaczył się mój brat.
- Znasz ojca. Wiesz, że jest nieobliczalny.
- Jessica spokojnie. Na pewno zaraz wróci - powiedziała Emily mocno mnie przytulając.
Nie mogłam się uspokoić, po prostu nie mogłam. Szybko jej się wyrwałam i podeszłam do Louisa.
- Wiesz co jest najgorsze? Że jeżeli mu się coś stanie to będzie moja wina. MOJA, nikogo innego - wysyczałam. Już miałam iść do swojego pokoju gdy zadzwonił mój telefon.
- Dzień dobry. Czy rozmawiam z panią Jessicą Darlson? 
- T-tak, o co chodzi? - spytałam. 
- Z tej strony David Adams, jestem z policji. Pół godziny temu pan Harry Styles został przywieziony do szpitala. Proszę przyjechać jak najszybciej - powiedział po czym się rozłączył. Stałam jak sparaliżowana. Coś mu się stało. Boże... Bezsilnie opadłam na kanapę. 
- Co się stało? - spytał Louis.
- O-on... Szpital - powiedziałam drżącym głosem. Nic więcej nie trzeba było mówić. Już po chwili siedziałam w samochodzie razem z resztą. Po około 10 minutach byliśmy już w szpitalu. 
- Gdzie leży Harry Styles? - spytał Malik kobietę, która siedziała w recepcji.
- A jest pan kimś z rodziny?
- To mój brat - gdyby ta babka zobaczyła loczka to na pewno by w to uwierzyła... Podobieństwo między nimi jest chyba minimalne.
- Pan Styles jest w tej chwili na sali operacyjnej. Drugie piętro. - po tych słowach od razu skierowałam się w stronę schodów, za mną podążała cała reszta. Przed blokiem operacyjnym stał już policjant, jak myślę ten, który do mnie dzwonił.
- Pani Darlson? - spytał dla pewności.
- Tak to ja, co się stało?
- Został postrzelony, na razie tyle wiem. - jak to postrzelony? Przecież... O Boże... Bez słowa usiadłam na krześle, bo pewnie w innym razie bym upadła. Widziałam tylko jak Louis rozmawia z tym policjantem, który z resztą po chwili poszedł. Chyba za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Zobaczysz, wyjdzie z tego - pocieszała mnie Em. Jej słowa były zbędne. 
- I czyja to jest wina? Moja, bo to ja mam tak popieprzonego ojca. - krzyknęłam.
- Nieprawda. Przecież go sobie nie wybrałaś. - pewnie bym coś odpowiedziała gdyby nie to, że z sali wyszedł lekarz.
- Państwo są z rodziny pacjenta? - spytał na co w odpowiedzi dostał kiwnięcie głową. - Cóż, stracił bardzo dużo krwi, upłynęło kilka godzin zanim ktoś go znalazł. Szanse na uratowanie jego życia były niewielkie, ale udało nam się. Na razie jest w śpiączce. Za jakieś dwa dni powinien się obudzić - powiedział po czym odszedł. To jest jakiś koszmar. Zły sen. Zaraz się obudzę, zejdę na dół i znowu zobaczę jego irytującą twarz. Nie wiem co dalej będzie, ale jeśli on się nie obudzi to sobie tego nigdy nie wybaczę. Nigdy...

* 3 dni później *

Przecież miał się obudzić wczoraj. Co jeżeli coś jest nie tak? Co prawda lekarz powiedział, że to normalne, ale się potwornie martwię. Jest godzina 6:00 a ja nie śpię od kilku godzin. Biorąc pod uwagę, że i tak już nie zasnę, zwlekłam się z łóżka, UBRAŁAM i zeszłam zrobić sobie śniadanie. Po 30 minutach głupiego siedzenia i patrzenia się w ścianę postanowiłam iść do szpitala. Pacjentów można odwiedzać od 7:00 więc spokojnie powinnam dojść.
Tak jak myślałam w szpitalu byłam z pięciominutowym opóźnieniem. Jak codziennie windą wjechałam na drugie piętro i weszłam do sali nr 173. Jak zwykle ten sam widok. Ciało chłopaka leżało na łóżku spokojnie oddychając. Po chwili przyglądania mu się usiadłam na krześle obok.
- Błagam cię obudź się. Wiem, że może nie pałamy do siebie wielką sympatią, ale błagam. Niedługo wyzdrowiejesz i pewnie znowu będziesz spał do 12, robił te swoje pyszne obiady i kłócił z Niallem o pilota. To, że tutaj leżysz to moja wina, wiem. Dlatego masz się obudzić, słyszysz? - wyszeptałam powstrzymując łzy. 
- To nie twoja wina - usłyszałam.
- Pewnie, że moja, przecie... Obudziłeś się - powiedziałam uśmiechając się.
- Na prawdę robię takie dobre obiady? - spytał unosząc jedną brew do góry.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.  
- Cieszysz się, że się obudziłem? - Jessica zamknij się, bo gadasz głupotę na głupotą. 


- Ja.... - od odpowiedzi wybawiła mnie jednak pielęgniarka, która weszła w tej chwili do sali. - Zadzwonię do reszty - powiedziałam po czym wyszłam. Po dosłownie 8 minutach w szpitalu pojawili się wszyscy. Weszli do loczka, a ja w tym czasie usiedziałam przed salą. 
- Dzień dobry, możemy porozmawiać? - usłyszałam. Jak się okazało był to ten policjant, który powiadomił mnie o tym co się stało Harremu.
- Tak, oczywiście.
- Już wiemy co się wydarzyło tamtego wieczoru - zaczął. - Na miejsce miał przyjechać pani ojciec, ale pojawił się ktoś inny...
- Kto taki?
- Nick Blue. 
- Słucham????


wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 18

13 komentarzy - NASTĘPNY ROZDZIAŁ

*******************************************************

- [...] Wiesz może to i głupie, ale na prawdę mi się spodobałaś - dodał po czym zaczął się do mnie przybliżać. Czy on zamierza mnie... I co teraz???


***

- Chyba za krótko się znamy - powiedziałam odsuwając go od siebie. Wyraźnie się zmieszał ale to wszystko działo się za szybko.
- Jasne. Ale nie skreślasz mnie? - spytał uśmiechając się lekko.
- Nie mówię nie. Do zobaczenia - powiedziałam po czym ruszyłam w stronę domu. Przekraczając próg śmiało można powiedzieć, że zostałam napadnięta przez mojego brata. Będzie ciekawie...

* Harry *

Normalnie się we mnie gotuje. Kiedy zobaczyłem jak ten idiota próbuje pocałować Jess miałem ochotę wyjść i skopać mu dupę. Ale wiem, że to by nic nie dało, a tylko pogorszyło sytuacje. Kiedy usłyszałem krzyk Louisa zdałem sobie sprawę, że nie tylko ja widziałem, co się przed chwilą stało.
- Przepuść mnie. Już ja sobie pogadam z tym chłoptasiem. Jak mu tam, Nickiem? - muszę przyznać, że mój przyjaciel był nieźle wkurzony.
- Louis uspokój się. Widziałeś, do niczego nie doszło. Poza tym nikt ci nie mówił, że nie ładnie podglądać? - spytała spokojnie blondynka.
- Nie denerwuj mnie!
- Lou odpuść. To nic nie da - wtrąciłem się do ich "pogawędki".
- Stary, poznała gościa w parku, nie wiadomo kto to jest, co zamierza, a ja mam być spokojny i po prostu na to patrzeć?

- Co? Jakim parku do cholery? I w ogóle skąd ty wiesz, jak on ma na imię co? - oho, chyba powoli się wścieka...
- Emily nam powiedziała - mruknąłem cicho. Widać, że się zmieszała, co tylko potwierdziło moje przypuszczenia, że brunetka kłamała.
- Skoro nie poznałaś go w parku to gdzie? - spytał spokojnie Louis.
- Nic cię to nie obchodzi. I nie licz na to, że ci powiem. - wysyczała w jego stronę po czym poszła do swojego pokoju. 
- Chodź na piwo - powiedziałem. Doskonale go znam i wiem, że to w tym momencie najlepsza opcja.

* Emily *

Ten widok mnie powalił. On urządził piknik na plaży! Jak słodko. Wszędzie pełno świec. Przyglądałam się temu już jakiś czas a mulat oczekiwał na moją reakcję.
- I jak? - spytał.
- Cudnie jest - powiedziałam nadal patrząc przed siebie.
- Cieszę się. Siadamy? - zaproponował na co w odpowiedzi dostał moje kiwnięcie głową. 

* 30 minut później *

Muszę przyznać, że się myliłam. Naprawdę mamy ze sobą dużo wspólnego. Zayn to na serio fajny koleś. Aktualnie spacerujemy po plaży przy zachodzie słońca. 
- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć - zaczął zatrzymując się. - Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, wtedy w klubie, wiedziałem, że nie jesteś jakąś tam zwykłą dziewczyną. Masz coś w sobie, co powoduje, że jesteś wyjątkowa. Udajesz wredną, zimną i twardą ale naprawdę jesteś miłą, zabawną, piękną i trochę zwariowaną osobą. I na 100 procent nie zasługuję na ciebie, ale chcę ci powiedzieć, że mi się podobasz. Nawet bardzo. - wow. Tego to bym się nigdy nie spodziewała. - Powiesz coś?
- Chyba za bardzo nie wiem co - powiedziałam cicho. - Nie spodziewałam się tego. Nie sądzę, że to ma sens. 
- Dlaczego? Jesteśmy podobni. Lubimy to samo jedzenie i nie znosimy kłamstwa. Daj nam szansę, co? Nie to, że od razu zostaniemy parą ale stopniowo zaczniesz się do mnie przekonywać. To co, jak będzie? - mam coraz większy mętlik w głowie. Co ja mam robić?

* Jessica *

Czasami mam go ochotę udusić. Fakt, jest moim bratem, ale to nie upoważnia go do wtrącania się w nie swoje sprawy. Może i Nick się pospieszył, ale to go nie przekreśla. Pomylił się po prostu. Poza tym nie jest w moim typie. Co nie oznacza, że nie jest przystojny. Co za zwariowany dzień. Moje przemyślenia przerwało ciche pukanie do drzwi.
- Jeśli to ty Louis to wiedz, że kiedy tu wejdziesz to nie wiem co się może stać - krzyknęłam.
- To ja - powiedziała Emily wchodząc. 
- Sorry. Jak tam randka? - spytałam zaciekawiona.
- Jemu na mnie zależy - szepnęła.
- No co ty nie powiesz...
- Wiedziałaś?
- Po prostu widzę jak on na ciebie patrzył przez ostatnie dni. Nie trudno było się domyślić.
- Ja zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć. On zaproponował, że mnie do siebie przekona i zobaczymy co z tego wyjdzie. A ja...
- Co? 
- A ja się zgodziłam - powiedziała cicho jakby bała się, że usłyszę.
- No! Nawet nie wiesz jak się cieszę. Nie rób takiej miny bo mam wrażenie, że zaraz się rozpłaczesz.
- Bo ja nie wiem czy coś z tego wyjdzie... 
- Czy tobie na nim chociaż trochę zależy? - rozumiem, że się waha. Raz już została zraniona i wiem jak to przeżywała. Ale wierzę, że z Zaynem jej się uda.
- T-tak. Chyba. 
- No to nie ma się czym martwić. Spróbuj, bo warto - powiedziałam mocno przytulając ją.

* Następny dzień *

Wstałam około 10 i od razu ubrałam się w TO. Jak zwykle zeszłam na dół udając się prosto do kuchni. I kogo w niej zastałam? Mojego szanownego brata. Widać, że chciał coś powiedzieć, ale nie miałam ochoty go teraz słuchać.
- Milcz - mruknęłam. Co prawda miałam zrobić sobie kanapkę z serem, ale z racji tego, że w tym pomieszczeniu przebywa Louis zdecydowałam się na jabłko. Nie chcąc go już więcej oglądać ruszyłam w stronę drzwi po drodze zgarniając torebkę. Postanowiłam powłóczyć się po mieście bo w końcu nie mam nic lepszego do roboty. Po jakimś czasie przed parkiem jakby spod ziemi wyrósł Nick. 
- Hej - powiedziałam przytulając go. - Co tu robisz o tej porze? Nie powinieneś być na wykładach?
- Yyy, właściwie to dzisiaj mam wolne. Przejdziemy się? - spytał na co ja przytaknęłam. Już po 30 minutach znałam chyba cały jego życiorys.
- Na prawdę, w podstawówce byłem małym, pulchnym chłopcem w okularach i z piegami.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć. 
- Tak było, serio - zaśmiał się. Pewnie rozmawialibyśmy dalej gdyby nie jego telefon, który akurat zadzwonił. - Przepraszam, to może być coś ważnego - powiedział po czym odszedł kawałek. Po chwili jednak wrócił wyraźnie zdenerwowany. - Muszę lecieć, do zobaczenia.
- Do następnego - uśmiechnęłam się. Kiedy się odwróciłam zauważyłam czarny samochód. Nie zdziwiłby mnie gdyby nie to, że kierowca łudząco przypominał ojca. Nie, to niemożliwe. Jak zwykle jestem przewrażliwiona. Jednak mimo to zmieniłam kierunek i ruszyłam z powrotem do domu.

* 20 minut później *

Moje myśli znowu zaprzątał On. Mój ojciec. Dziwne, że nie było więcej gróźb. Może odpuścił. Jestem głupia. Mega głupia myśląc że dał sobie spokój.
- Jessica, gdzieś ty była? Martwiłam się - nawet nie zwróciłam uwagi, że jestem przed bramą.
- Niby czemu? Em, jest dzień, co mogło mi się stać?
- Oj no i co. Gdzie byłaś? 
- Poszłam na spacer. Spotkałam Nicka, pogadaliśmy, pośmialiśmy się. Tyle.
- Znowu ten Nick. Spędzasz z nim każdą wolną chwilę - brzmiało to, jakbym robiła coś złego. 
- Nie chcę się kłócić, dlatego cię teraz opuszczę - powiedziałam wymijając ją. Od razu skierowałam się do salonu skąd dochodziły jak zwykle krzyki i piski. Harry i Niall kłócili się o pilota, a Zayn przyglądał im się z rozbawieniem. Po chwili usiadłam obok niego.
- Masz? - zaczęłam.
- Co? - spytał zdezorientowany. Z kim ja żyję...
- Załatwiłam ci randkę, a ty w zamian miałeś...
- A tak. Mam. W moim pokoju na biurku. Całą noc się męczyłem, ale się udało. - powiedział dumnie.
- Dzięki - zważywszy na to, że dzisiaj po południu są zajęcia to chyba bym go udusiła własnymi rękami gdyby mi nie narysował tego przeklętego czegoś. Po około 5 minutach bezsensownego oglądania kreskówek wstałam i ruszyłam do pokoju Zayna. Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o porządek, to się z Emily nie zgrali. Jednym słowem: chlew. Podeszłam do biurka i zobaczyłam TO. Ma talent. Przez chwilę przyglądałam się rysunkowi gdy w oczy rzucił mi się inny, leżący na łóżku. To był portret Emily. Jak słodko...
- Podoba się? - usłyszałam głos za mną.
- Podoba, podoba. I ten też jest fajny - powiedziałam pokazując na portret.
- Yyy no wiesz, to tak z nudów - mruknął drapiąc sie po głowie.
- Jasne... Idę, jeszcze raz dzięki.
- A tak właściwie to po co ci ten rysunek?
- Żebym go sobie powiesiła na ścianie - powiedziałam pokazując mu język. - A tak na marginesie radzę ci tu trochę posprzątać, bo jak Ems to zobaczy to może być niefajnie...

* Wieczór - Jessica *

Dziwne, ale na zajęciach nie było Nicka. A przecież sam mówił, żebym przyniosła jakąś swoją pracę. No ale trudno, najwyraźniej mu coś wypadło. Aktualnie siedzę w salonie razem z Louisem, który podejrzanie się zachowuje. Jakby ktoś nie był pewien to nadal jestem na niego zła. Jednak teraz widząc jak chodzi w tą i z powrotem zaczynam się niepokoić. Mam złe przeczucia chociaż sama nie wiem dlaczego.
- Coś się stało? - spytałam ale nie dostałam odpowiedzi. - Coś z Harrym? - nie wiem dlaczego ale wydaje mi się, że zachowanie mojego brata jest z tym związane. - Pytam jeszcze raz. Coś z Harrym? - mój ton głosu stał się ostrzejszy i głośniejszy.
- Jessica, on pojechał rozprawić się z twoim ojcem.
- ŻE CO???

* Harry *

Czas działać. Nie powiem, brakowało mi tego. Wiem, że istnieje ryzyko niepowodzenia, bo ten facet nie musi być sam. Louis co prawda proponował, żebym wziął ze sobą Liama, ale to jest zbyteczne. Specjalnie umówiłem się z gościem na odludziu, żeby nam nikt nie przeszkadzał. A jeżeli przyjedzie z obstawą to oznacza, że jest kompletnym frajerem. Pewnie dalej bym rozmyślał i siedział w aucie gdyby nie to, że zauważyłem nadjeżdżający samochód. Wysiadłem z wozu, a po chwili to samo zrobił kierowca drugiego samochodu. Tyle, że to nie jest ojciec Jessici do cholery! Co prawda jest już ciemno, ale po sylwetce widać, że ten facet jest młodszy i wysoki.
- Zdziwiony? Serio myślałeś, że on tutaj przyjedzie? Za to ja się z tobą rozprawię - mówiąc to wyciągnął pistolet. Przecież umówiłem się z gościem pod pretekstem przekazania mu ciekawych informacji. Skąd on wiedział, że to ściema? 
- Błagam cię, myślisz, że mnie nastraszysz jakimś tam pistolecikiem? - spytałem drwiąc. Nadal nie widziałem jego twarzy co nie było zbytnio komfortowe.
- Zamknij się Styles. Ostatnie życzenie?
- Zgiń w piekle - wysyczałem. Potem poczułem już tylko wielki ból w klatce piersiowej. Dalej była już tylko ciemność...

***********************************



piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 17

Cześć wszystkim! Rozdział miał być jutro, ale, że dopiero co go skończyłam to dodaję dzisiaj.

10 komentarzy - NASTĘPNY ROZDZIAŁ


- Skąd ty wiesz, że namówiła mnie przyjaciółka?
- Yyy no wiesz... to książkowy przykład. Utalentowana dziewczyna, ktoś bliski namawia ją, żeby rozwijała swój talent i tak dalej - powiedział niezbyt przekonująco. Chociaż z drugiej strony to rzeczywiście często tak jest.  - Ale też trochę zgadywałem, bo niby dlaczego nie mogłabyś się zapisać bo sama chciałaś prawda? - no w sumie racja. Jestem po prostu przewrażliwiona i tyle.
- Jasne, to widzimy się...
- Może dasz się odprowadzić co? - spytał ożywiony.
- Nie, serio nie trzeba. Dam sobie radę sama.
- Oj, nie daj się prosić. Idziemy. - rozkazał po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.  Znam go krótko, ale wydaje się być fajnym facetem.
- Pracujesz gdzieś? - spytałam po pewnym czasie.
- Studiuję aktorstwo - powiedział dumnie. - To moja pasja odkąd pamiętam. Tak jak taniec. A ty czym się zajmujesz?
- Ja? Yyy no wiesz... - co ja niby mam powiedzieć. Że mój zawód to okradanie ludzi? Myśl, Jessica myśl. - Też studiuję, malarstwo - powiedziałam szybko. Ale czemu akurat malarstwo. Przecież ja nie umiem narysować głupiego kwiatka.
- Serio? Ja w ogóle nie umiem rysować. Pokażesz mi swoje prace? - że co? No i co teraz? Mogłam powiedzieć wszystko, a wybrałam malarstwo. Biologia, chemia, dziennikarstwo. Jessica, jesteś idiotką.
- Nie, nie lubię pokazywać swoich prac.
- Oj no weź, skoro studiujesz to znaczy, że malujesz świetnie. To co? Na następne zajęcia przyniesiesz jakieś swoje dzieło? - i nie czekając na moją odpowiedź dodał - Jesteśmy pod twoim domem.
- Zaraz, skąd ty...?
- Przeczucie - powiedział szybko. Najpierw wie, że namówiła mnie Emily, teraz, że mieszkam tutaj. Ten chłopak ma wyjątkowego trafa. - To do zobaczenia - po tych słowach pocałował mnie w policzek po czym odszedł. Znamy się kilka godzin, a on zaskoczył mnie po raz kolejny.        
 Przez chwilę stałam przed bramą, aż w końcu weszłam do mieszkania. Zaraz po przekroczeniu progu dostałam poduszką w łeb. Dom wariatów. Kto normalny urządza sobie bitwę na poduszki w tak upalny dzień? Chyba tylko oni. Krzyki i śmiechy dochodziły z salonu więc udałam się w stronę pomieszczenia.
- Spokój!!!! - wrzasnęłam i jak na zawołanie wszyscy ucichli. - Po pierwsze, gdzie jest Emily? - zapytałam na co Niall pokazał ręką na taras. - Po drugie, Harry już wrócił? - odpowiedzią było kiwnięcie głowy Liama. Czy oni nagle stracili głosy? - I po trzecie, czy któryś z was umie rysować?
- Ja - odezwał się Zayn. No i świetnie, problem z głowy.
- W takim razie co powiesz na przysługę za przysługę?
- Mów dalej...
- Potrzebuję rysunek czegokolwiek. Najlepiej jakiegoś lasu czy coś. W zamian za to umówię cię na randkę z wysoką brunetką o brązowych włosach, chyba nie muszę zdradzać imienia prawda?
- Ok, ale sam też załatwiłbym sobie tą randkę - powiedział przekonany.
- Ta jasne, na pewno - mruknęłam po czym udałam się na taras gdzie przebywała Emily. Wiem, że namówienie jej, żeby spotkała się z Zaynem będzie trudne ale nie ma rzeczy niemożliwych dla Jessici Darlson.
- Emily, słonko co porabiasz? - spytałam na wstępie. Brzmiało to słodko, nawet trochę za bardzo.
- Nie widać? - no tak.
- Wiesz, gdzie dzisiaj byłam? - spytałam zmieniając strategię. Brunetka pokiwała przecząco głową. - Otóż, zapisałam się na zajęcia taneczne i dziś pierwszy raz od kilku lat zatańczyłam.
- Wiedziałam, że się przełamiesz, ale wydaje mi się, że nie przyszłaś tu po to, żeby mi to oznajmić, mam racje? - jak ona mnie dobrze zna.
- Bo widzisz, poznałam tam fajnego chłopaka... - zaczęłam jej opowiadać o Nicku i o tym jak to wiedział gdzie mieszkam i że nie przyszłam na zajęcia sama z siebie.
- Nie wydaje ci się, że ten cały Nick trochę dużo o tobie wie?
- Po prostu zgadywał, czysty przypadek. A tak z innej beczki, powiedz mi, kiedy ostatnio byłaś z kimś na randce?
- Coś knujesz, ja to wiem - moja strategia chyba nie jest aż tak dobra jak myślałam. Otóż chciałam ją najpierw zagadać, a później przejść do konkretów.
- Odpowiedz.
- Oj no nie wiem, jakieś pare miesięcy temu.
- No widzisz to się nieźle składa bo załatwiłam ci spotkanie z przystojnym, czarnowłosym dwudziestolatkiem, nie dziękuj - powiedziałam na jednym wydechu.
- A czy ten chłopak nie ma zupełnie przypadkiem na imię Zayn? - spytała, ale widząc moją minę nie potrzebowała odpowiedzi. - Jessica, wiesz, że nic z tego nie będzie. Nie pasujemy do siebie.
- Chociaż spróbuj, co ci szkodzi?
- No dobra, dobra.

*Harry*

Boże, nigdy więcej. Nie zapomnę miny tej babki w sklepie, gdy poprosiłem lakier do paznokci. Co mnie w ogóle podkusiło, żeby prosić blondynkę o pomoc w uspokojeniu rozwścieczonej Emily. Pewnie teraz ma ze mnie niezły ubaw. Wkurzony wróciłem do domu udając się prosto do salonu.
- Gdzie Jessica? - spytałem na wejściu.
- W ogrodzie z Em - odpowiedział mi Zayn nie odrywając wzroku z telewizora. Nie mówiąc już nic udałem się w stronę tarasu.
- No a ten Nick jest przystojny? - usłyszałem głos brunetki. Pytanie jak mniemam skierowane było do Jess. Cóż, może warto podsłuchać o czym rozmawiają.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Już nawet mnie pocałował... - że co? Jakiś koleś ją pocałował? - w policzek - dokończyła a ja odetchnąłem. Chociaż i tak mi się to nie podoba. Najchętniej to bym mu przyłożył... Rany, o czym ja myślę? Przecież nie jestem jej chłopakiem, ba my nawet przyjaciółmi nie jesteśmy. Mimo tego poczułem w środku takie dziwne coś. Tak, jakbym chciał być na miejscu tego całego Nicka. Nie, nie jestem zazdrosny. Na pewno nie. - Jest fajny, miły i świetnie tańczy - na te słowa zacisnąłem pięści. Cholera, jestem zazdrosny. Postanowiłem przerwać tą ich pogawędkę.
- Tu masz swoje zakupy  - powiedziałem obojętnie wychodząc z ukrycia podając jej siatkę z kosmetykami.
- Ooo dzięki. Stało się coś? - no tak, nie byłem dobrym aktorem. Mój ton głosu zdradził wszystko.
- Nie. - odpowiedziałem krótko.
- To dobrze. Teraz zrób nam obiad, zgłodniałyśmy - oznajmiła uśmiechając się. Jaki ona ma piękny uśmiech... W ogóle jest świetna. STOP, o czym ja do jasnej cholery myślę?
- Robi się - powiedziałem udając się do kuchni.

* Dwie godziny później - Emily *

To takie nie w moim stylu, że dałam się namówić na tą nieszczęsną randkę z Zaynem. Może to fajny koleś, ale no błagam, nie pasujemy do siebie. Co prawda jest przystojny, zabawny i tak dalej, ale NIE. Ja, Emily Moon oświadczam, że nigdy nie mogłabym być z kimś takim jak Zayn Malik. No, ale się zgodziłam, więc przeboleję.
Po bezsensownym leżeniu w tym żarze postanowiłam pójść sprawdzić czy obiad wykonany przez Harrego jest już gotowy. Przechodząc przez salon zauważyłam karteczkę z moim imieniem leżącą na stoliku. W ogóle dziwne, że o tej porze nie ma tutaj nikogo. Bez zastanowienia chwyciłam zwiniętą kartkę. "Dzisiaj o 18:00 bądź gotowa. Czekam przed drzwiami". Jakby nie mógłby mi tego powiedzieć... Zaraz, w co ja się ubiorę? Przecież ja nie mam nic odpowiedniego. Nawet nie wiem gdzie mnie zabiera. Ale może ktoś inny wie... Z karteczką w dłoni pobiegłam do pokoju mojej przyjaciółki. Oczywiście z hukiem wparowałam do środka jakimś cudem strącając lampę z półki.
- Jakby nie można było wejść normalnie... - powiedziała Jessica, która aktualnie wylegiwała się na łóżku.
- Oj przestań. Każdy wie, że ja nie jestem normalna. Mam sprawę - zaczęłam. - Czy wiesz, gdzie będzie ta randka?
- Po co ci to wiedzieć? - jaka ona jest mało domyślna...
- Bo nie wiem w co się ubrać? - spytałam retorycznie już nieco zirytowana.
- Może wiem a może nie. Ale i tak ci nie powiem, bo to ma być niespodzianka. Ale jestem pewna, że nie masz w swojej szafie odpowiednich ciuszków, więc po obiedzie idziemy na zakupy.
- Ok - opowiedziałam krótko.

* Dwie godziny później *

- A ta? - spytałam pokazując BIAŁĄ SUKIENKĘ. Chodzimy po sklepach już jakąś godzinę, ale do tej pory wszystko co pokażę Jessice nie jest odpowiednie.
- No nawet ładna, ale TA jest lepsza. Przymierzaj. - zażądała, a ja po chwili zniknęłam za zasłoną przymierzalni. Muszę przyznać, że moja przyjaciółka ma gust. Sukienka dosyć, że była piękna, to jeszcze leżała idealnie.
- I jak? - spytałam wychodząc i obracając się dwa razy.


- Noo, mamy to. Bierzemy - powiedziała unosząc zwycięsko głowę. Wiem, że ona pewnie chciałaby, żeby to nie była tylko jedna randka. Kiedyś też bawiła się w swatkę i umówiła mnie z przystojnym kretynem. Wiem, że chce dobrze, ale na niektóre sprawy nie ma wpływu.
Po zakupie sukienki poszłyśmy w stronę sklepu z butami, bo jak to powiedziała Jess, te które mam w domu się najzwyczajniej w świecie nie nadają.
- Jessica? - spytał ktoś za nami. Obie obróciłyśmy się i ujrzałyśmy wysokiego i mega przystojnego chłopaka.



- Hej Nick. - powiedziała blondynka przytulając się do bruneta. - To moja przyjaciółka Emily. Em poznaj Nicka - dodała.
- Miło mi cię poznać - oznajmiłam z sztucznym uśmiechem. Nie podoba mi się jak oni na siebie patrzą. No halo, znają się kilka godzin. Sorry, ale on mi nie podchodzi.
- Mnie również - uśmiechnął się miło, ale to i tak mnie co do niego nie przekonało. - Może macie ochotę na kawę. Zapraszam - zaproponował po chwili.
- Ja chętnie, ale Emily musi się przygotować. Ma dzisiaj randkę - powiedziała Jess.
- Tak to prawda. Widzimy się w domu - mruknęłam całując ją w policzek. Jakoś nie mam ochoty przebywać z tym chłopakiem. 

* 30 minut później - Emily*

Lekko wkurzona, że Jessica została z tym całym Nickiem zamiast pomóc mi w przygotowaniu się, wróciłam do domu. Na wstępie powitał mnie zapach spalenizny. No pięknie. Biegiem ruszyłam w stronę kuchni.
- Co wy robicie? - spytałam Nialla i Louisa, bo to ich spotkałam w kuchni.
- My...yyy... byliśmy głodni i chcieliśmy zrobić jajecznicę. Ale to Lou powiedział, żebyśmy poczekali w salonie - zaczął się bronić blondyn.
- Idioci - podsumowałam ze śmiechem.
- Co tu tak śmierdzi? - spytał Harry, który wkroczył do kuchni. - Aha, chłopaki próbowali coś ugotować. To wszystko wyjaśnia. O hej Ems. Gdzie twoja przyjaciółka?
- Jest z Nickiem - wypaliłam lecz po chwili zdałam sobie sprawę, że oni nie wiedzą kto to jest i to ja będę musiała coś wymyślić. Wiem, że Jess byłaby zła gdybym im powiedziała, że chodzi na zajęcia taneczne. 
- Z kim? Nie pamiętam, żeby znała jakiegoś Nicka - powiedział Louis.
- Boo oni poznali się niedawno. Na ulicy. W parku. Na ulicy w parku - palnęłam. Gdyby ktoś mi to powiedział, nie uwierzyłabym. - Idę do pokoju. - nie ma sensu dalej tu siedzieć i brnąć w kłamstwa. Szybkim krokiem ruszyłam do swojego "królestwa". Czas się przygotować. Oczywiście nie mam butów. No ale od czego jest Jessica i jej kolekcja butów na każdą okazję. No, to robimy się na bóstwo panno Moon.

* Jakiś czas później *

Do spotkania z Zaynem zostało kilka minut a ja nie wiem czy aby na pewno jestem gotowa. Jeszcze raz spojrzałam w lustro przejeżdżając ręką po materiale sukienki. Od Jess pożyczyłam TE  buty, które idealnie pasują do całości. Mulat ma czekać przed wejściem więc w zasadzie mogę już schodzić. Gdy byłam już na dole nie wiadomo skąd pojawił się Niall.
- No no no. Pięknie wyglądasz. Zayn ma cholerne szczęście - powiedział uśmiechając się po czy zniknął za drzwiami pokoju. Nie rozumiejąc do końca o co mu chodzi wyszłam z domu.  Tak jak myślałam, Malik już czekał, tyłem do mnie. Kiedy usłyszał, że zamykam drzwi odwrócił się i popatrzył na mnie lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Wow, wyglądasz... wow - powiedział na co się uśmiechnęłam.
- Ty też całkiem wow. Idziemy?
- Jasne - dlaczego mam wrażenie, że to będzie najlepsza randka, na której w życiu byłam?
Po około 20 minutach jazdy dojechaliśmy... na plażę? Serio? Chociaż, nie powiem, może być fajnie.
- Chodź - powiedział chwytając mnie za rękę. W pewnym momencie zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. 
- Co ty robisz? - spytałam widząc jak wyjmuje jakąś chustkę.
- Jak to co? Związuję ci oczy - powiedział. No pięknie, robi się tajemniczo. - Żebyś mi nie uciekła - wyszeptał tuż przy moim uchu tak, że na całym moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Ok, to jest dziwne, że tak reaguję.
- Daleko jeszcze? - spytałam już chyba piąty raz. Idziemy jakieś trzy minuty, ale dla mnie to już wystarczająco, tym bardziej, że mam zawiązane oczy!
- Aleś ty niecierpliwa. Już możesz zdjąć chustkę - powiedział. Ale w życiu nie spodziewałabym się, że zobaczę właśnie to...

* Jessica*

- Dzięki za dzisiaj. Na prawdę świetnie się bawiłam. - powiedziałam gdy już byliśmy pod domem. 
- Nie ma sprawy. Jesteś cudowną dziewczyną  i chociaż znamy się jeden dzień to śmiało mogę to powiedzieć - oznajmił  ukazując szereg swoich śnieżnobiałych zębów. - Wiesz może to i głupie, ale na prawdę mi się spodobałaś - dodał po czym zaczął się do mnie przybliżać. Czy on zamierza mnie... I co teraz???



sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 16

Hej robaczki! Oto jest rozdział 16. Komentujemy na dole :)

*************************

*Jessica*

- Co jest między tobą a Harrym? - spytała Em bez owijania. Nasz babski wieczór trwał już kilka godzin. Oczywiście chłopaki nie mieli za grosz taktu i co chwilę wchodzili bez pukania. Mamy za sobą bitwę na poduszki i jedną komedię. Teraz coś co maja przyjaciółka lubi najbardziej - zwierzenia.
- A co ma być? - nie wiem co ona sobie wymyśliła w tej swojej główce, ale znając wyobraźnie Emily, to pewnie będzie ciekawie.
- Ostatnio mówiłaś, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie - tutaj się cwanie uśmiechnęła na co ja przewróciłam oczami.  -Chodzi mi o to, że jak ostatnio weszłam do twojego pokoju to zastałam ciebie na nim. Myślałam, że go nie trawisz.
- Słuchaj i to uważnie. Nie ma nic między mną a Stylesem, jasne? Mieszkamy pod jednym dachem, tyle. - powiedziałam wolno, tak, żeby moja przyjaciółka na pewno zrozumiała.
- Bylibyście fajną parą... - okej, chyba za bardzo się rozmarzyła.
- A co z tobą a Zaynem? - spytałam kąśliwie spotykając się z jej morderczym spojrzeniem.



- Dobry żart. Sorry, ale jakbym miała obstawiać, kto zostanie parą, to byłabyś to ty z Harrym, a nie ja z Zaynem. Mam z nim mało wspólnego, uwierz mi.
- Jest w twoim typie, przecież wiem - uśmiechnęłam się szeroko. Znałam ją jak nikogo innego i wiem jaki typ jej odpowiada.
- Oj już przestań. Oglądamy ten horror? - mruknęła pokazując na płytę. Czyli mam rację, z resztą prawie jak zawsze.
***

Obudziłam się około 12. Spałam na łóżku, natomiast Emily nie wiem jakim cudem leżała na podłodze. Oj, współczuje jej tego bólu, który ją czeka. Przebrałam się i powoli  zeszłam na dół do salonu. Nawet nie wiecie jak to śmiesznie wyglądało. Liam spał na fotelu. W ręce trzymał butelkę po piwie. Niall leżał z twarzą w dywanie, a Zayn siedział na kanapie. Nie do końca wiedziałam, czy już wstał.
- Co wy robiliście? - spytałam Harrego, który pokazał się na horyzoncie. Wyglądał... okropnie.
- No trzeba było opić zaręczyny Louisa - powiedział tak, że ledwo go usłyszałam.
- To gdzie on jest? - znowu spytałam rozbawiona.
- Yyy no... nie wiem - tak myślałam.
- Radzę wam to chociaż trochę posprzątać, bo jak wstanie Emily to może być kiepsko. Tym bardziej, że ostatnio wysprzątała salon na błysk.
- To nie ja zrobiłem ten chlew więc nie ja będę sprzątał - powiedział tak, że coraz bardziej chciało mi się śmiać.
- Jasne, ty czy oni, pokój ma być czysty do godziny. - oznajmiłam po czym ruszyłam w stronę kuchni. Nie jestem zbyt dobrą kucharką więc zdecydowałam się zjeść kanapki. Kiedy były gotowe usłyszałam krzyk, a raczej pisk Em, co oznaczało, że właśnie wkroczyła do salonu. Oj nie chciałabym być w skórze chłopaków.
- Możesz coś z nią zrobić? Ona oszalała i zaraz nas pozabija - krzyknął Harry, który przyleciał do kuchni z prędkością światła.
- Czym?
- Poduszką. Wiesz jak to wygląda? Dziewczyna w piżamie w baranki tłucze czterech półżywych chłopaków. Zrób coś.
- A co ja mogę? Gdybym napracowała się tak jak ona pewnie też bym wam coś zrobiła. - uśmiechnęłam się triumfalnie. Z drugiej strony zrobiło mi się ich trochę szkoda. No bo przecież są po imprezie, skacowani i do tego z bólem głowy.
- Jeśli pomożesz będę robić co zechcesz - powiedział błagalnie na co ja uniosłam jedną brew. - Przez jeden dzień - dodał szybko.
- Wszystko co zechcę?
- No... tak - jego pewność, że to co przed chwilą powiedział było słuszne, malała z każdą sekundą.
- Ok - uśmiechnęłam się zwycięsko po czym skierowałam się do pomieszczenia skąd nadal dochodziły krzyki i przekleństwa.
- Przysięgam tą podłogę będziecie lizać!!! - kiedy to usłyszałam parsknęłam śmiechem przez co wzrok mojej przyjaciółki spoczął na mnie.
- Czy ty to  widziałaś? Pełno potłuczonego szkła, butelki po  piwie walają się wszędzie, a podłoga w ogóle nie przypomina podłogi - wrzasnęła siadając obok Malika, który zatkał sobie uszy już jakiś czas temu.  - A widzisz tego - powiedziała wskazując ręką na Nialla, który jakimś cudem jeszcze spał. - Ślini dywan. To jest dom wariatów!!!
- Emily, kochanie, miej litość dla tych ledwo żywych chłopców i po prostu odpuść. Wiesz jestem pewna, że Harry to wszystko sprzątnie - powiedziałam głośniej tak, aby mnie usłyszał. I nie myliłam się, bo po  chwili przyszedł trzymając się na wszelki wypadek ściany.
- Ja? Przecież mówiłem, że to oni tak nabrudzili - zaczął, ale widząc mój cwany uśmiech od razu dodał - Aaa no jasne, że posprzątam. I moja w tym głowa, że Zayn mi pomoże.
- No chyba jednak nie - wyszeptał mulat.
- No panowie, radzę brać się do roboty. Ja wychodzę, a jak wrócę to zakupy mają być w moim pokoju. Tu masz listę - oznajmiłam podając mu kartkę. Już dawno miałam je zrobić, ale kompletnie wyleciało mi z głowy.
- Serio? Różowy lakier do paznokci? - spytał patrząc na listę. A kto mówi, że zrobi co zechcę, żeby tylko okiełznać Emily?
- Ewentualnie czerwony. Miłych zakupów. - uśmiechnęłam się po czym wyszłam. Zastanawiacie się pewnie gdzie idę? Na zajęcia taneczne, które kompletnie olałam. Miałam tak dużo na głowie, że taniec to ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę.

*Emily*

- Mam jechać na drugi koniec miasta po jakieś durne kosmetyki? - powiedział Harry, najwyraźniej sam do siebie wchodząc do salonu.
- Ale najpierw tu posprzątacie. Więc łaskawie ruszcie dupska i do roboty - rozkazałam.  Jednak chyba nie bardzo ich to ruszyło bo Styles nadal wpatrywał się w kartkę, a Malik wyglądał jakby głowa miała mu zaraz eksplodować. Ok, rozumiem impreza. Ale schlać się w trzy dupy tak, że następnego dnia jest się w takim stanie to lekka przesada. Poza tym jakoś po Harrym nie widać aż tak bardzo tego, że poprzedniej nocy pił, a po Zaynie już tak.
- Musze do łazienki - oznajmił mulat po czym pognał w stronę ubikacji. Chciało mi się śmiać, ale sama wiem jak to jest. Siedząc tak bezczynnie na kanapie nagle dostałam olśnienia, że jestem w piżamie i to w dodatku w małe baranki. Zeszłam w kanapy i skierowałam się do mojego pokoju. Przebrałam się, a włosy związałam w kucyka. Zapowiadało się na niemiłosierny upał, a to doskonała okazja do opalania się.  Wprawdzie miałam iść na spacer, ale gdy temperatura przekracza 30 stopni nie jest to możliwe. A tak przynajmniej mam zajęcie na kilka godzin.

*Harry*

Nie wierzę, że to powiedziałem. Można uznać, że dzisiaj jestem jej sługą. Ale nie moja wina, że ta kobieta, która aktualnie opala się w  ogrodzie wstała lewą nogą. Tak czy siak, muszę się sprężać z tym sprzątaniem bo czeka mnie wycieczka do sklepu z kosmetykami. Co ci w sklepie sobie o mnie pomyślą? No nieważne.
- Zayn, mógłbyś mi łaskawie pomóc? - wrzasnąłem w stronę schodów. No tak, przecież to Zayn. Musi mieć perfekcyjnie ułożoną fryzurę. Rozejrzałem się po salonie. Będziemy to sprzątać do końca życia.
- Nie drzyj tego ryja, przecież ide - mruknął schodząc ze schodów.
- Co wolisz, mycie podłogi czy wycieranie tego brudu z mebli? - spytałem. Tak właśnie zleciało nam kilka godzin.

* Jessica *

Ta sala. Ten klimat. To jest to czego tak bardzo mi brakowało. Kiedyś już chodziłam na takie zajęcia, ale po śmierci mamy przestałam. Z ciekawością rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było duże i przestronne. Po prostu idealne.
- Robi wrażenie co? - spytał ktoś za mną. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się wysoki chłopak mniej więcej w moim wieku.
- No raczej - odpowiedziałam.
- Jestem Nick, a ty to pewnie Jessica tak?
- Skąd wiesz?
- Jesteś zapisana na liście, a tutaj żadnej Jessici nie ma - powiedział uśmiechając się.
- No tak. Długo tańczysz?
- Trzy lata, ale od dziecka chciałem być zawodowym tancerzem. To moja pasja.
- No to mamy ze sobą coś wspólnego. - nasza rozmowa trwałaby pewnie dalej gdyby nie trenerka, która weszła do sali.
- Dzień dobry, dzisiaj nareszcie mamy okazję poznać Jessicę. Może dla nas zatańczysz? Pokaż co umiesz. - powiedziała na co ja przytaknęłam. Byłam nieco zestresowana, bo niby dawno tego nie robiłam, ale w końcu raz się żyje. Wyszłam na środek i pokazałam co potrafię. Właśnie tego mi brakowało.

- Jestem pod wrażeniem. Teraz mam pewność, że szybko opanujesz naszą nową choreografię.  - powiedziała entuzjastycznie po czym przeszła do prowadzenia zajęć.

*Godzinę później*

Muszę przyznać, że jak na kobietę w średnim wieku Ellie jest świetną trenerką pełną energii i zapału. Jest wymagająca i konsekwentna co czyni ją naprawdę dobrą w tym co robi.
- I jak ci się podobało? - spytał Nick kiedy zajęcia dobiegły końca. On ma naprawdę wielki talent.
- Bardzo. Cieszę się, że wreszcie zdecydowałam się znowu tańczyć.
- To co pokazałaś, to było coś. Serio, twoja przyjaciółka dobrze zrobiła, że namówiła cię na zapisanie się - powiedział, a mnie w tym momencie zapaliła się czerwona lampka.
- Skąd ty wiesz, że namówiła mnie przyjaciółka? 

************************
Nick:








piątek, 1 sierpnia 2014

Liebster Award 2

Zostałam nominowana przez Mia Angella Torres, za co BARDZO DZIĘKUJĘ :)

Moje odpowiedzi:

1. Masz zwierzaka w domu?
Niestety nie :(

2. Lubisz śpiewać?
Tak.

3. Lubisz pomagać innym?
Oczywiście, że tak :)

4. Kogo chciałabyś spotkać (jakiego piosenkarza)
Justina Timberlake 'a.

5. Twoja ulubiona piosenka
Sia - Chandelier

6. Ile masz lat?
14

7. Jak masz na imię?
Milena :)

8. Włosy kręcone czy proste?
Kręcone.

9. Ulubiony film?
Z polskich to np. "Kochaj i tańcz", a z zagranicznych "Łatwa dziewczyna"

10. Ulubiony smak?
Zależy czego, ale najczęściej czekoladowy.

11. Jaką lubisz porę roku?
Wiosnę i zimę.

Nominuję:


To by było na tyle, gdy gdyż iż ponieważ aktualnie tylko te opowiadania czytam...

Moje pytania:

1. Jak masz na imię?
2. Jaki jest twój ulubiony kolor?
3. Kim chcesz zostać w przyszłości?
4. Jak spędzasz wolny czas?
5. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
6. Wymień 3 rzeczy, które zabrałabyś na bezludną wyspę.
7. Chciałabyś być sławna?
8. Gdybyś miała wybierać między przyjaciółką a chłopakiem to wybrałabyś...
9. Masz rodzeństwo?
10. Co cenisz w ludziach?
11. Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?