poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 15

Chyba nie muszę pisać, że komentarze są mile widziane :)

*Jessica*

- Jest kilka spraw, które chciałbym omówić. Konkretnie dwie z wami, a jedną z moją siostrą - mówiąc to zmroził mnie wzrokiem. - Pierwsza sprawa to... Zaręczyłem się - powiedział rozluźniony uśmiechając się. Nie do wiary, że temu człowiekowi zmienia się humor w kilka sekund. Jego wypowiedź spotkała się z wielkim szokiem. Jedyną osobą, która nie miała buzi otworzonej ze zdziwienia, byłam ja.
- Czemu dowiadujemy się o tym dopiero teraz? No bo rozumiem, że zrobiłeś to kilka dni temu? - spytała Emily.
- Po prostu chciałem być pewien, że Eleanor się zgodzi. Tyle - wyjaśnił.
- Ale Jessica wiedziała... - dodała udając focha.
- Skąd ty wiesz, że ja wiedziałam?
- No błagam. Od kilku dni byliście tacy tajemniczy... Głupi by się domyślił. Gratulacje, Louis - powiedziała po czym podeszła do niego i mocno (tak podejrzewam po minie mojego brata) go przytuliła. Po jakimś czasie chłopak został wyściskany również przez chłopców i oczywiście zasypany pytaniami typu: jak? gdzie? kiedy? Ja w tym czasie siedziałam cicho na fotelu przyglądając się sytuacji.
- Dobra, teraz ta druga sprawa. Łatwo nie było jej przekonać więc musiałem to zrobić. I z góry proszę, żebyście mnie zrozumieli,bo...yyy...
-  Oj no powiedz to wreszcie - powiedział zniecierpliwiony blondyn.
- Otóż, postanowiłem, że kończę z moim kryminalnym życiem. Zaczynam nowe u boku Eleanor - teraz już wszyscy łącznie ze mną patrzyli na niego zszokowani. Nigdy bym nie przypuszczała że z miłości do dziewczyny zrezygnuje z kradzieży, napadów i Bóg wie jeszcze czego. Ale to świadczy o jego miłości, i gdyby ktoś zrobił to dla mnie, pewnie od razu bym się zgodziła.
- Na pewno teraz chcecie to "przetrawić" więc proszę, zostawcie mnie sam na sam z moją siostrą, bo muszę z nią omówić sprawę trzecią. - powiedział surowym tonem. Po chwili wszyscy opuścili pomieszczenie. Przeniosłam swój wzrok na Harrego, który  posłał mi spojrzenie pełne współczucia a po ruchu jego ust zrozumiałam, że życzył mi powodzenia. Raczej się przyda.
- Wiesz, skąd się dowiedziałem? - spytał na co ja kiwnęłam przecząco głową. Muszę przyznać, że chyba bałam się odezwać. - Groźba, jak myślę nie pierwsza. Dla wyjaśnienia leżała na wycieraczce. Jessica, nie wierzę, że jesteś tak nieodpowiedzialna. Trzeba mi było powiedzieć. Myślałaś, że co? Ojciec w końcu da sobie spokój? Znudzi mu się? Sorry, ale trochę go znam i wiem, że posunie się dalej. Więc teraz pytam, czy jest coś o czym jeszcze nie wiem?

- B-b-o... w-widzisz - zaczęłam jąkając się. Jeszcze w życiu mi się to nie zdarzyło. - Wtedy gdy poszłam spotkać się z ojcem on nie tylko kazał mi się zrzec majątku ale powiedział, że niedługo... spotkam się z mamą - teraz już dałam łzom spływać po moich policzkach. Tak, ja Jessica się popłakałam. I znowu z bezsilności, tak jak to było gdy Emily była w szpitalu.
- Jess... damy radę - powiedział łagodnie przytulając mnie. Siedzieliśmy wtuleni w siebie kilka minut dopóki się nie uspokoiłam. 
- Wiesz, nie wiem czy to ważne, ale coraz częściej wydaje mi się, że ktoś mnie śledzi.
- Na pewno nie ojciec. On jest zbyt leniwy. Pewnie wynajął sobie jakiegoś kretyna. Ale spokojnie, wszystko będzie dobrze. - oznajmił przekonany.
- Dziękuję  - wiem, że tyle wystarczyło. Damy radę. Musimy.

*Harry*

Rozmowa Louisa i Jessici trwa już od dobrych kilkunastu minut. Współczuje jej bo po minie mojego kumpla wiem, że sprawa jest poważna. Każdy poszedł do swojego pokoju więc ja też postanowiłem to zrobić. Jednak moja samotność nie trwała długo bo po chwili Lou już siedział na moim łóżku. 
- Mam sprawę - zaczął.
- Wiesz, że powinienem mieć na ciebie focha. Jestem twoim przyjacielem a ty nie raczyłeś mi powiedzieć, że chcesz się chajtać. Nawet nie przyszedłeś po radę.
- Yyy, sorry, ale Jessica powiedziała, że pewnie mi nie pomożesz bo nie jesteś romantyczny - ja nie jestem romantyczny? Widać, że ta dziewczyna mało o mnie wie. - Ale nie z tym przychodzę - dodał po czym opowiedział mi w skrócie całą historię związaną z Jess. - Z racji tego, że obiecałem Eleanor, że już nie będę mieszał się w takie sprawy, przychodzę do ciebie. Załatwisz to? - spytał. Postanowiłem, że nie będę mu mówić o tym, że wiem o groźbach, bo to by go pewnie wkurzyło i to nieźle.
- Jasne stary, możecie na mnie liczyć - powiedziałem. Już ja pokażę temu facetowi, jak się zastrasza...

*Emily*

Zastanawiało mnie o czym Louis chce rozmawiać z Jess. Ostatnio się od siebie oddaliłyśmy. Ona pomagała bratu, a ja siedziałam całymi dniami w domu. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłyśmy razem na jakiś zakupach. Postanowiłam to zmienić i jak tylko moja przyjaciółka skończyła rozmowę z Tomlinsonem poszłam do jej pokoju.
- Hej, co tam? - spytałam na wstępie. Jessica leżała na łóżku i nie wyglądała najlepiej.
- Coś - powiedziała odwracając się do mnie. Dopiero teraz zauważyłam jej zaczerwienione oczy.
- Jess, ty płakałaś. Co się stało? Komu mam przywalić? - prawie krzyknęłam na co ta lekko się uśmiechnęła.
- Siadaj, opowiem ci wszystko - poklepała miejsce obok, które po chwili zajęłam. 
Po wysłuchaniu całej historii nie mogłam uwierzyć, że jej ojciec tak się zachował. Jednak bardziej zmartwiło mnie to, że niczego nie zauważyłam. Przecież to moja najlepsza przyjaciółka.
- Wiesz co? Musisz odpocząć od problemów. Dlatego dzisiaj zrobimy sobie babski wieczór, co ty na to? - i nie czekając na odpowiedź ciągnęłam - Mówię ci będzie super. Przyniosę jakieś filmy ze swojego pokoju, lody i tak dalej, i tak dalej. Tylko muszę założyć tą specjalną piżamkę w baranki. Aaaa, mówię ci, będzie czadersko - powiedziałam łapiąc oddech. Mam nadzieję, że chociaż to jej poprawi humor.


środa, 23 lipca 2014

Rozdział 14

*Jessica*

Minął tydzień od tego feralnego dnia. Co się ze mną stało? Nic. Nie wiem czy się cieszyć czy płakać. Ten samochód w ostatniej chwili skręcił, tym samym nawet mnie nie tykając. Właściwie to chyba bardziej przestraszył się Harry.

- Wszystko w porządku? - spytał podbiegając do mnie. Nie byłam w stanie odpowiedzieć... Szok i przerażenie. Właśnie to czułam. Niby wiedziałam, że w najbliższym czasie stanie się coś co zaważy na moim zdrowiu, a nawet życiu, ale jednak wiedzieć a doświadczyć to duża różnica. Bez słowa usiadłam na schodach prowadzących do domu. 
- Jess, co to było? Czy to ma związek z tą groźbą? - dopytywał nadal. 
- Nie możesz o tym nikomu powiedzieć. NIKOMU - powiedziałam stanowczo. Pewnie niejedna dziewczyna w takiej sytacji by się rozryczała, ale ja byłam w za dużym szoku.
- Czyli jednak. Słuchaj, musisz powiedzieć o tym przynajmniej Louisowi. Ma prawo wiedzieć, to twój brat. Fakt nie rodzony, ale jednak. 
- Właśnie dlatego, że jest moim bratem nic mu nie powiesz. Poza tym on ma ważniejsze sprawy. Błagam obiecaj, że nic mu nie powiesz. Jemu, ani nikomu innemu.
- Obiecuje - powiedział niepewnie po chwili zastanowienia. 
- Dzięki - mruknęłam cicho po czym wróciłam do domu. Jakoś nie mam ochoty na zakupy. Na nic już nie mam...

Z perspektywy czasu zastanawiam się czy rzeczywiście nie powiedzieć Louisowi. Mam wrażenie, że od kilku dni ktoś mnie śledzi. Być może mi się wydaje, ale nie zdziwiłabym się gdyby to była prawda. Często gdy wyjdę z domu towarzyszy mi Harry, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Co do Louisa i jego starania o rękę to jest bardzo tajemniczy. Ciągle gdzieś wychodzi, dzwoni. Cóż, mam nadzieję, że wpadł na jakiś genialny pomysł, który pomoże El podjąć decyzję. Wierzę w niego... Na serio.

*Emily*

Od jakiś 15 minut siedzę na kanapie w salonie i przyglądam się kłótni chłopaków. Konktetnie Zayna i Nialla. Każdy chce oglądać coś innego. Widząc, że zaraz może dojść o rękoczynów postanowiłam się wtrącić.
- SPOKÓJ!!!!!!!!!!!!!  - krzyknęłam. Obaj spojrzeli na mnie zdziwieni i rozbawieni. -Jeżeli zaraz się nie uspokoicie to przysięgam wybuchne.
- To ty możesz jeszcze głośniej? - spytał zdziwiony blondyn. 
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. A teraz, poproszę pilota - powiedziałam spokojnie wyciągając rękę. Po chwili przedmiot trafił do moich dłoni. - Dziękuję, a teraz usiądźcie grzecznie albo wynocha - dodałam uśmiechając się do nich szeroko. Oni jak na zawołanie zajęli miejsca po mojej prawej stronie. Po bezsensownym zmienianiu kanałów telewizyjnych doszłam do wniosku, że ponad 80 kanałów to zdecydowanie za mało.
- Ej, a w ogóle to co z tym napadem na bank? - spytałam przypominając sobie, że właśnie dlatego tutaj teraz siedzę. Oczywiście teoretycznie. Zdąrzyłam już polubić chłopaków. W tym domu zawsze dzieje się coś dziwnego a zarazem śmiesznego. Nie to co w moim mieszkaniu "moich" rodziców.
- Aaaaa nieaktualne - powiedział jak gdyby nigdy nic Zayn nie odrywając wzroku od telewizora.
- Jak to nieaktualne? To po co my tu mieszkamy?
- Możecie się wyprowadzić. Ale lepiej zostancie, z wami jest fajniej - uśmiechnął się do mnie mulat.
- No i jest czyściej odkąd jesteście. I jemy lepsze śniadania, obiady, kolacje... - dodał Niall na co dostał ode mnie poduszką. Nie toleruję bałaganu więc sprzątam cały ten dom. Nie moja wina, że tutaj co 2 dni jest syf.
- Więc jestem tutaj z Jessicą tak jakby pomocą domową? - spytałam udając obrażoną.
- Nie, my was naprawdę lubimy - sprostował mulat. Uśmiechnęłam się do niego po czym mój wzrok powędrował znowu na ekran telewizora.

*Jessica*

Nic mi się dzisiaj nie chce. Na zewnątrz jest ponad 30 stopni i mam tego powoli dosyć. Jest mi tak gorąco, że jedyne na co mam ochotę to leżenie na moim kochanym łóżeczku.
- Co robisz? - spytał Harry, który, oczywiście bez pukania, wkroczył do mojego pokoju.
- Puka się - mruknęłam pod nosem, na co w odpowiedzi  dostałam cichy śmiech loczka. Po chwili już leżał obok mnie. - To moje łóżko więc powinieneś zapytać się czy możesz dołączyć - droczyłam się.
- Oj tam, oj tam. Nudzi mi się. Poróbmy coś - mówiąc to poruszył brwiami.
- Jeszcze chwila i cię stąd wyrzucę. - na samą myśl jakby to wyglądało (a może raczej jak bym chciała, żeby to wyglądało) uśmiechnęłam się sama do siebie.

- Dajesz - powiedział seksownym głosem przez co chciało mi się śmiać. Bez namysłu wstałam i pociągnęłam go za rękę, lecz natomiast go zrzucić zostałam przyciągnięta w jego stronę tak, że nasze twarze dzieliły centymentry. I właśnie w tym momencie do pokoju wparowała Emily.
- Ej ludzie, chodźcie do... eee nie przeszkadzam? - spytała hamując śmiech. Już miałam odpowiedzieć kiedy dodała - nie ważne. Louis prosi, żebyście zeszli na dół. Podobno narada.
- Jasne - powiedziałam szybko schodząc z łóżka.
- Czy ja o czymś nie wiem? - wyszeptała tak, żebym tylko ja ją usłyszała.
- Gdyby coś było, wiedziałabyś pierwsza. Ale na pewno NIC z nim - również szepnęłam wymijając ją i kierując się w stronę salonu. W pomieszczeniu byli już Zayn, Liam, Niall i widocznie spięty Louis. Po chwili doszli Em z Harrym. Mój brat popatrzył na mnie surowym wzrokiem, co oznaczało tylko jedno. ON SIĘ DOWIEDZIAŁ...

**********************************************************
Hej myszeczki, oto i jest rozdział 14. Chciałam Wam bardzo podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Naprawdę dały mi motywację i sprawiły, że ten rozdział pojawił się dzisiaj. 
Wiem, że jest taki trochę nijaki, nic się nie dzieje, ale spokojnie... akcja powoli będzie się rozkręcać. 

Jeśli podobał wam się ten rozdział to komentujcie, bo to dla mnie naprawdę wiele znaczy :*

PS. Jak tam Wasze wakacje? Bo ja się lenie ile się da :)


sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 13

Na wstępie chciałam poprosić, żeby każda osoba, która czyta to opowiadanie skomentowała ten rozdział!!!


(Uwaga! Przeczytaj notkę pod rozdziałem)

- Więc? - spytał po chwili niezręcznej ciszy. Trochę spodziewałam się, że ojciec zrobi najpierw takie "podchody", ale nikt miał się o tym nie dowiedzieć.
- To jakaś pomyłka. Dzieciaki się bawią - powiedziałam niezbyt przekonująco. Sama sobie bym nie uwierzyła, więc było pewne, że Harry' ego to nie przekonało.
- Tak, pewnie. Ktoś grozi Ci dla zabawy. I do tego zna twoje nazwisko - oho, ktoś tu się wkurza. Gdybym nie znała ojca to dalej brnęłabym w te kłamstwa. Lecz wiem, że takie "anonimy" z groźbami mogą się powtórzyć. Najlepszym sposobem jest więc sprytne uniknięcie tematu.
- W ogóle jakim prawem czytasz coś co należy do mnie?! - wybuchłam wstając z kanapy,na której siedziałam.
- Było w skrzynce, a jakbyś nie zauważyła, to tutaj mieszkam. Koperta nie była podpisana, więc po prostu otworzyłem - no to dupa. Jessica myśl, przecież nie zamierzasz mu się spowiadać...
- Ta rozmowa od początku nie miała sensu. I mam do ciebie prośbę. Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy ok? - krzyknęłam po czym wyszłam trzaskając drzwiami przy okazji zabierając kartkę od ojca. Nie wiem co mnie bardziej zdenerwowało. Ta pożal się Boże groźba czy Harry. Mam tylko nadzieję, że Styles nie powie o tym nikomu, a w szczególności Louisowi. Już widzę jego reakcję. Pewnie wpadłby w szał i miałby do mnie pretensje, że mu nie powiedziałam. Nie, on się nie może dowiedzieć. Już moja w tym głowa.
*Kilka godzin później*
Co teraz robię? Leżę na kanapie w salonie i wpatruje się w sufit. Nie do wiary, że może być taki interesujący... Po chwili usłuszałam dźwięk otwierających się drzwi. Wiedziałam, że to Emily z chłopakami więc nie było sensu się ruszać. Moment później zostałam przez kogoś przygnieciona.
- Emily, słońce ty moje, POŻAŁUJESZ - krzyknęłam zrzucając ją z siebie. Skąd wiedziałam, że to ona? Perfumy...
- Czas na zemstę panno Moon. Co pani powie na łaskotki? - spytałam z dzikim uśmieszkiem na twarzy. Widziałam przerażenie w oczach mojej przyjaciółki. Znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam, że nie jest prawdziwe. Już po chwili w całum domu było słychać śmiech Em. Nienawidziła gdy ktoś ją łaskotał, bo miała je (łaskotki) prawie wszędzie.
- Poddaję się. Przepraszam - wydyszała niewyraźnie.
- Coś mówiłaś?
- PRZEPRASZAM - krzyknęła, a ja od razu się od niej odsunęłam. Nawet nie zauważyłam, że przez ten cały czas chłopaki się w nas wpatrują. Co mnie zdziwiło, był nawet Harry.
Kilka następnych godzin przesiedziałam ze wszystkimi oglądając denną komedię i aktualnie niestraszny horror, który z resztą znam na pamięć. Wykorzystując to, że teraz jest ten "najstraszniejszy" moment, a koło mnie siedzi Niall...
- Bu! - krzyknęłam łapiąc go za ramiona. Chłopak z przerażenie wysypał pół miski popcornu (na siebie i niestety trochę na mnie) po czym złapał się za serce.
- Co ty robisz? Zawału bym dostał - powiedział gdy doszło do niego co się stało.
- Nudziiii mi sie. Przełączmy - uśmiechnęłam się robiąc maślane oczka do Liama, bo to on miał pilot. Jednak nie dane mu było nic zrobić bo światło w salonie się zapaliło, a w drzwiach stanął Louis. Impulsywnie wstałam z sofy patrząc na niego. Ten tylko lekko pokręcił głową na znak, żebyśmy poszli do pokoju.
- No i jak? - spytałam przekraczając próg mojego "królestwa".
- Powiedziała, że musi się zastanowić.
- Jak to?
- No kocha mnie, ale nie chce spędzić całego życia z kryminalistą.
- Powiedziała ci tak?
- Delikatnie dała to do zrozumienia. Jess, co ja mam zrobić? - spytał opadając bezsilnie na łóżko. Rzeczywiście, sytuacja była trudna, ale wszystko da się zrobić. Trzeba tylko się postarać. Tak przynajmniej mawiała moja mama.
- Kochasz ją? - spytałam ostro.
- Przecież wiesz.
- To musisz zawalczyć. W sensie udowodnić jej, że jest dla ciebie wszystkim. - nie wiem skąd mi się to wzięło, ale nawet sensownie gadam.
- Co masz na  myśli? - widać, że jego humor się pojawił  i w całej tej sytuacji pojawiło się światełko nadziei.
- A co ja jestem wszechwiedząca? To ty jesteś facetem. Wymyśl coś! - powiedziałam donośle, bo serio nie miałam żadnego pomysłu. Poza ty to Louis ma się o nią starać i to on ma wiedzieć jak.
- Ok, wymśle coś. Będę walczył - rzekł zdeterminowany wstając i całując mnie w policzek. Po chwili już go nie było. Mam nadzieję, że mu się uda, bo Eleanor to naprawdę najlepsze co go w życiu spotkało.
*Następnego dnia - perspektywa Harry' ego"
Wstałem dość późno bo około 11. Ociężale, w samych bokserkach zszedłem na dół. Jak na tą porę było cicho. W salonie nie było nikogo, a w jadalni siedziała Emily i Jessica. Nadal nie wierzyłem jej co do tej kartki z groźbą... Ale nie powiedziałem o niej nikomu bo gdyby rzeczywiście to był głupi żart to wyszedłbym na głupka. Mrucząc ciche "hej" poszedłem do kuchni zrobić naleśniki. Po około 15 minutach były gotowe. Razem z moim daniem skierowałem się w stronę jadalni.
- No to robaczki ja spadam, mam do załatwienia kilka urzędowych spraw - powiedziała Emily wstając.
- Gdzie chłopcy? - spytałem.
- Niall pojechał po swoje śniadanie, Zayn z Liamem wybyli do jakiegoś kumpla, a Louisa nie widziałam od rana. A wy proszę, skoczcie do sklepu po jakieś jedzonko, co? - i nie czekając na odpowiedź dodała - No to, bye kochani -  po czym wyszła z domu. Nie wierzę, że ta dziewczyna ma tyle energi z samego rana.
Po zjedzonym posiłku poszedłem się jakoś ubrać. Zupełnie nie miałem ochoty na zakupy. Ale nie chcę potem słuchać narzekań Nialla, że nic nie ma w lodówce.
- Jedziemy? - spytałem zakładając buty. W odpowiedzi dostałem kiwnięcie głową. Mam wrażenie, że jest na mnie obrażona. Kobiety... Blondynka przyglądała mi się przez chwilę, aż nagle wyminęła mnie i wyszła z domu. Moment później również wyszedłem zamykając drzwi. Odwracając się moje serce stanęło. Mój mózg kompletnie nie rozumiał co się dzieje. Rozpędzone auto, które jechało prosto na Jessicę. Tylko tyle załapałem...

*************************************************************
Sprawa 1
Przepraszam, że tak późno, ale byłam u cioci i nie miałam internetu. Można powiedzieć, że dzisiaj dopadła mnie wena, bo ten rozdział napisałam dość szybko... Wiem, że końcówka nie wyszła, ale kompletnie nie miałam na nią pomysłu. To jest (chyba) pierwszy rozdział, gdzie fragment jest z perspektywy Harry' ego. Co myślicie?

Sprawa 2
Pomyślałam, że fajnie by było zobaczyć ile osób czyta to opowiadanie. Dlatego, tak jak zaznaczyłam na górzę, proszę każdą osobę o  skomentowanie tego rozdziału :)

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 12 cz.2

Czytasz --- jedno słowo motywacji na dole :)

- Wejdź - powiedziałam cicho nie zmieniając pozycji, w której byłam. Po chwili poczułam, że materac ugina się pod ciężarem Louisa.
- Wiesz, że mnie możesz powiedzieć wszystko. Trochę cię w końcu znam.
- Widziałam się z ojcem - mruknęłam siadając.
- ŻE CO?! - krzyknął zdziwiony.
- Tak, drzyj się głośniej.
- Sorry, ale dlaczego? Po co?
- Dwa dni temu zadzwonił do mnie i powiedział, że chce się spotkać. Moja ciekawość wygrała i do niego poszłam. Jak się okazało chodziło tylko o spadek, który przepisała mi mama. - wyjaśniłam.
- I niech zgadnę, ojciec chciał, żebyś się zrzekła, mam rację? - spytał na co ja przytaknęłam. - Wiesz chociaż co ci przepisała?
- Chyba dom i oszczędności. Z resztą ojciec nawet nie pokazał mi testamentu.
- Mówił coś jeszcze? - i tu właśnie zapaliła mi się czerwona lampka. Czyżby Lou coś wiedział? Ale skąd?
- Nie - odpowiedziałam krótko. I tak wystarczająco już wie.
- To dobrze. Wiesz, przy okazji, chciałem cię prosić o radę. Bo wiesz, że już dość długo jestem z Eleanor no i postanowiłem się jej... oświadczyć.
- Nie wierzę, ten Louis Tomlinson chce się oświadczyć swojej dziewczynie? - wspominałam kiedyś, że lubię się droczyć z ludźmi?
- Dobra, to nie mam sensu, spytam Harrego - powiedział wstając na co ja złapałam go za ramię.
- Nie sądzę, żeby Styles był choć trochę romantyczny i znał się na tych sprawach. Siadaj - rozkazałam próbując być poważna, ale uśmiech zdradzał wszystko. - Rozumiem, że to twój pierwszy raz, kiedy oświadczasz się dziewczynie, więc pewnie chcesz się poradzić gdzie, jak i kiedy, prawda?
- Do rzeczy siostra, bo zaraz ci coś zrobię - mruknął na co ja nie wytrzymując parsknęłam śmiechem.
- Trochę znam Eleanor i wiem, że powiedziałaby TAK przy romantycznej kolacji na świeżym powietrzu, z mnóstwem świec. Jak chcesz to mogę ci pomóc w organizacji.
- Serio? Mogłabyś?
- Pewnie, i tak nie mam nic do roboty.
- Dzięki, a i jeszcze jedno. Niech to na razie zostanie między nami ok? - spytał na co ja przystałam. Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień pozwoli mi zapomnieć o ojcu...

*Następnego dnia*
Wstałam ok. 9, przebrałam się i zeszłam na dół. W jadalni była Emily, Harry, oczywiście Niall i Louis. Wszyscy poza tym ostatnim spojrzeli na mnie jak by ducha zobaczyli.
- Jestem brudna, czy jak? - spytałam patrząc na ubranie.
- Możesz nam w końcu powiedzieć gdzie wczoraj byłaś? - odezwała się Em.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - próbowałam zmienić temat, ale wiedziałam, że nie będzie łatwo.
- Polonistka się znalazła! Ale dobra, nie chcesz, nie mów - jednak było łatwo. Na stole czekały na mnie kanapki, które z szybkością pochłonęłam.
- Louis?
- Hmm?
- MUSIMY już iść - oznajmiłam na co on przytaknął i wstał.
- Wasza dwójka idzie gdzieś razem? To podejrzane - powiedział Niall wpychając sobie chyba trzecią kanapkę do buzi.
- Gdzie idziecie? - spytał Harry, który do tej pory siedział cicho.
- Yyy... my... idziemy do biblioteki - wypalił szybko Louis.
- Brawo geniuszu - szepnęłam w jego stronę.
- Jessica i biblioteka? To chyba żart - prychnęła Emily na co ja pokazałam jej język.
- Dobra, to my idziemy - oznajmiłam i pociągnęłam Louisa za rękaw.
- Jak masz mówić takie bzdury to lepiej nie mów nic - mruknęłam kiedy opuściliśmy dom.
- Ważne, że się nie dopytywali - ach ten Lou i jego myślenie.
Po około 30 minutach byliśmy na miejscu. Jak się okazało, kolacja będzie w parku. Kiedy Louis zajmował się zamawianiem potraw przez telefon, ja postanowiłam nadać temu miejscu jeszcze więcej nastroju i na drzewie, przy którym stał stół powiesiłam mnóstwo czerwonych serc. Czyż to nie jest romantyczne? Po około 2 godzinach wszystko było gotowe.
- A ty masz w ogóle pierścionek? - spytałam, wiedząc, że Louis jest gapą i mógł zapomnieć o najważniejszym.
- Mam. - powiedział dumnie pokazując mi pudełeczko, w którym było to cudo.
- Piękny jest. Teraz masz pewność, że El powie "tak" i będziecie żyli długo i szczęśliwie. Wracasz do domu czy zostajesz?
- Mam do załatwienia jeszcze kilka spraw. Dasz radę wrócić sama?
- Jasne, przecież nie jestem dzieckiem.

* W domu*
Kiedy tylko przekroczyłam próg domu ogarnęła mnie cisza. Gdzie wszystkich wywiało?
- Już jestem - powiedziałam myśląc, że ktoś mi odpowie.
- Musimy porozmawiać - odezwał się ktoś za mną, że aż podskoczyłam ze strachu. Jak się okazało był to Styles.
- Nie strasz.
- Chodź - pociągnął mnie w stronę swojego pokoju. Nie wiedziałam, na co się szykować.
- Co to jest? - spytał pokazując mi jakąś poskładaną kartkę. Niepewnie ją otworzyłam a moim oczom ukazał się napis: TO JESZCZE NIE KONIEC, DARLSON...