piątek, 26 września 2014

Rozdział 23

[...] W tym czasie przez moją głowę przelatywało wiele pytań, a najważniejsze z nich to to, czy ja aby na pewno dobrze robię?


***

Nie jestem w stanie określić co dokładnie czułam będąc przed pokojem, w którym znajduje się  mój ojciec. Szczerze to nie wierzę, że ja tutaj teraz jestem. Jessica, spokojnie, bądź twarda.

- Nie wiem czy dam radę - powiedziałam chwytając Davida za ramię kiedy ten chciał wejść do środka. - Na początku myślałam, że sobie poradzę, ale to dla mnie za dużo.

- Ten najtrudniejszy krok już za tobą. Szczerze to nie znam bardziej odważnej dziewczyny od ciebie. Naprawdę niejedna już dawno dałaby sobie spokój. - i  to podziałało bo po chwili skinęłam głową na znak, że jestem gotowa. Niepewnie weszłam do środka patrząc na podłogę.

- Ty musisz być Jessica - odezwał się głos przede mną. Niepewnie skierowałam wzrok na mężczyznę. I przeżyłam szok. On był tak bardzo do mnie podobny. A raczej to ja byłam podobna do niego.

- T-tak to ja -wydukałam wyciągając w jego stronę dłoń, którą po chwili uścisnął.

- To ja was zostawię samych - wtrącił się David. Nawet zapomniałam, że on tu jest. Moment później zostałam sam na sam z mężczyzną.

- Domyślam się, że to dla ciebie trudne, dla mnie także. Na początek może opowiesz mi coś o sobie? - zaproponował niepewnie.

- Tak, um, mam 19 lat, mieszkam w Londynie.

- Studiujesz? Pracujesz? - no i co ja mam powiedzieć. Że jestem złodziejką i z tego żyję? Tak właściwie to ostatni raz kiedy z Emily coś ukradłyśmy to wtedy, gdy poznałyśmy chłopaków. I powiem szczerze, że za tym nie tęsknię.

- Yyy nie, na razie utrzymuję się z pieniędzy po mamie.

- Masz chłopaka?

- Nie. - odpowiedziałam krótko. Szczerze, to czuję się, jakby ktoś przeprowadzał ze mną wywiad.

- Przepraszam, że tak wypytuję, ale po prostu chciałbym wiedzieć o tobie jak najwięcej. Jestem ciekawy jak żyjesz i co robiłaś przez te 19 lat... - chciał mówić dalej, ale mu przerwałam, bo słysząc to co powiedział złość zaczęła we mnie buzować.

- Chwila stop! Gdyby cię naprawdę obchodziło co się ze mną dzieje to sam byś mnie odnalazł. I żeby było jasne, nie przyszłam tutaj po to, żeby stworzyć kochającą się rodzinkę. Ty nawet nie wyobrażasz sobie jakie jest moje życie. Ty sobie tu żyjesz, jesteś szczęśliwy, podczas gdy kilka tygodni temu człowiek, którego nazywałam ojcem chciał mnie zabić. Zaprzyjaźniłam się z chłopakiem, któremu to zlecił. I gdyby nie inny chłopak to nie wiadomo czy bym tu teraz była. Nie wiem po co tu przychodziłam. Może liczyłam na to, że moje życie będzie przez to lepsze... Ale się myliłam, i to grubo. Najlepiej jak oboje zapomnimy o tym, że w ogóle się znamy. - wysyczałam po czym wyszłam trzaskając drzwiami. W tamtym momencie kipiałam złością i spokojnie mogłabym kogoś pobić. Jestem głupia. Po prostu głupia...

Po około godzinie wróciłam do domu. Trochę mi się zeszło, ale musiałam się trochę uspokoić. W środku panowała cisza, co oznaczało, że nikogo nie ma.

- I jak tam spotkanie? - spytał ktoś za mną.

- Nie strasz mnie - powiedziałam udając się w stronę salonu.

- Nie przedstawisz nam go?

- O co ci chodzi Styles? - tym razem to ja spytałam odwracając się w stronę chłopaka.

- Pieprzył cię już? Nie było cię kilka godzin więc pewnie tak - w tym momencie nie wytrzymałam i go spoliczkowałam.



- Zamknij się. Nie wiem o kogo i o co ci chodzi, ale dla twojej wiadomości, nie jestem pierwszą lepszą - wysyczałam po czym wyminęłam go i pobiegłam do swojego pokoju. To zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Za dużo...

* Emily *

Postanowiłam posłuchać rad Jessici i zrobić krok naprzód. Z tego właśnie względu to ja dzisiaj zaprosiłam Zayna na randkę, a właściwie na spacer. 

- Mogę cię o coś zapytać? - zaczęłam rozmowę po chwili ciszy.

- Jasne, odpowiem na każde twoje pytanie - powiedział szeroko się uśmiechając.

- Dlaczego ja? W sensie dlaczego to ze mną chcesz być. Mógłbyś mieć każdą. - spytałam na co on stanął i złapał mnie za dłonie.

- To proste. Jesteś wyjątkowa. Taka... jednocześnie inteligentna i szalona. Uwielbiam twoje oczy, twój nos, twoje usta, twoje wszystko. Twój uśmiech to najlepszy obraz na świecie. Przy tobie zawsze jestem szczęśliwy i tylko ty umiesz sprawić, że od razu polepsza mi się humor. I mam cholerne szczęście, że dałaś mi szansę - zakończył patrząc mi w oczy, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. To było takie... piękne. - Mam wymieniać dalej? - spytał cicho nadal się uśmiechając.

- Nie trzeba - powiedziałam odwzajemniając uśmiech po czym stając na palcach musnęłam jego usta. I wtedy stało się dla mnie jasne. Ja się w nim zakochałam.

* Godzinę później *

Około 15 postanowiliśmy wrócić do domu. Chciałam porozmawiać z Jessicą, bo kompletnie ją olałam. Już przed drzwiami można było usłyszeć kłótnie, jednak nie zrozumiałam ani jednego słowa. Popatrzyłam zdziwiona na Zayna, który również wydawał się być zdezorientowany. Przecież rano wszystko było okay. Nie zastanawiając się długo weszłam do środka i od razu zdjęłam kurtkę.

-  [...] Nie wiem o kogo i o co ci chodzi, ale dla twojej wiadomości, nie jestem pierwszą lepszą - usłyszałam głos Jessici, a zaraz po chwili moja przyjaciółka wybiegła z salonu. Nie czekając na dalszy rozwój sytuacji ruszyłam w stronę pomieszczenia.

- Coś ty jej zrobił?! - krzyknęłam widząc Harry' ego chodzącego w tę i z powrotem.

- Ja nic. Ale lepiej sobie z nią porozmawiaj - prowadzenie tej dyskusji dalej było bez sensu więc jedyne co mi pozostało to rzeczywiście porozmawiać z Jess. 

***

- Możesz mi powiedzieć co tu się stało - spytałam wchodząc do jej pokoju. Siedziała na łóżku i najwidoczniej biła się z myślami.

- Jego się zapytaj - mruknęła cicho.

- Jacy wy jesteście do siebie podobni. Aż dziwne, że nie jesteście jeszcze razem. - powiedziałam bardziej do siebie niż do niej, ale blondynka najwyraźniej to usłyszała bo gwałtownie wstała.

- Ja z tym kretynem? No chyba bym musiała na mózg upaść, żeby być z kimś takim. On jest chyba ostatnią osobą, z którą chciałabym stworzyć związek. I oświadczam wszem i wobec, że jeżeli jeszcze raz coś takiego usłyszę to nie ręczę za siebie. - warknęła.

- Wiesz lepiej ochłoń zanim powiesz coś, co może zaważyć na naszej przyjaźni. - okay, rozumiem, że jest na niego zła, chociaż nie wiem za co (i nie spieszy jej się, żeby mi powiedzieć), ale to nie powód żeby atakować mnie.

- Przepraszam. - powiedziała cicho na co od razu ją przytuliłam. Nie potrafię się na nią długo gniewać. A wiem, że nie chciała. Jessica ma specyficzny charakter i czasami ciężko ją zrozumieć. 
Ale to ona zasługuje na szczęście jak nikt inny.

* Następnego dnia - południe - Jessica *

Dzisiejszy dzień spędziłam w swoim pokoju. Tak naprawdę to wstałam jakieś dwie godziny temu, a nie opuściłam swojego "królestwa" tylko dlatego, że nie chcę natknąć się na Stylesa. Więc dla dobra i jego i mojego się stąd nie ruszam. Jednak mój brzuch daje o sobie znać więc niestety, ale muszę coś zjeść. Powoli jak to miałam w zwyczaju udałam się w stronę kuchni z nadzieją, że nie spotkam w niej loczka. Przechodząc przez korytarz w oczy rzucił mi się czerwony płaszcz. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie należał on ani do mnie, ani do Emily. Po chwili jednak zdałam sobie sprawę nad czym właściwie się zastanawiam i że tracę tylko czas więc już bez przystanków udałam 
się w stronę kuchni. A to co tam zobaczyłam omal nie ścięło mnie z nóg. 

********************************

I tak oto prezentuje się rozdział 23. Wiem, że zakończenie może nie jest jakoś szczególnie ciekawe, ale mogę Wam zdradzić, że pojawi się nowa osoba płci pięknej...

Chciałabym Was poinformować, że niestety mam strasznie DUŻO NAUKI I OBOWIĄZKÓW, dlatego też rozdział pojawił się tak późno. Jeżeli chodzi o kolejny to nie mam bladego pojęcia kiedy się pojawi, ale postaram się go napisać jak najszybciej :) Do następnego :*

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 22

CZYTASZ --- KOMENTUJESZ :)


***

[...] I właśnie w tym momencie w pełni zdałam sobie sprawę jak to będzie wyglądać. Obca dziewczyna mówi facetowi, że jest jego córką. Na ucieczkę było niestety za późno bo drzwi otworzyły się. I co teraz? 

***

- Słucham? Pani do kogo? - spytała kobieta w wieku około 40 lat. To pewnie jego żona. Albo zwyczajnie to nie ten dom. Jessica, co ty gadasz, nie ma mowy o pomyłce.

- J-jaa chyba pomyliłam adresy, przepraszam - powiedziałam po czym skierowałam się w stronę bramy. Nie tak to miało wyglądać. Otworzyć miał mi James a nie jego żona. Nie udało się teraz, uda się następnym.

Byłam już jakieś dwie minuty drogi od domu mojego biologicznego ojca kiedy poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Jednak odwracając się zobaczyłam tylko drzewa i ławki. Chyba zaczynam wariować. Ale gdy przeszłam kolejne kilka metrów byłam na sto procent pewna, że ktoś za mną idzie. Przez to co się działo w przeszłości byłam bardzo wyczulona. Kiedy tylko skręciłam za zakrętem postanowiłam poczekać na osobę, która mnie śledzi. Jak na zawołanie po chwili ujrzałam chłopaka w mniej więcej moim wieku. Na mój widok nieco się speszył i chciał mnie minąć, ale go powstrzymałam.

- Możesz mi powiedzieć po jaką cholerę za mną idziesz? - warknęłam.

- Po prostu idę do sklepu. Tyle. - odpowiedział lekko zdenerwowany i zakłopotany. O nie, nie ze mną takie numery!

- Jasne, a ja jestem królowa Elżbieta. Gadaj...


- Ok... Wiem kim jesteś - oznajmił.



- Szczerze nie wiem co z twoją psychiką gościu, ale radzę udać się do lekarza - powiedziałam po chwili.

- Ty nie rozumiesz, wiem, że jesteś córką mojego ojca, Jamesa Fostera.

- Skąd ty to...? W ogóle kim ty jesteś? - spytałam zdziwiona.

- Nazywam się David Foster. A odpowiadając na twoje drugie pytanie to ojciec kiedyś powiedział mi, że ma córkę i pokazał mi twoje zdjęcie.  - wyjaśnił. Czyli, że on ma moje zdjęcie?  Ale skąd?

- Dlaczego mnie śledzisz? - spytałam cicho. Właściwie to nie wiedziałam co powiedzieć.

- Tak jakoś. Chciałem wiedzieć gdzie mieszka moja siostra. - oznajmił uśmiechając się. - Tata jest teraz w delegacji. Tutaj masz mój numer telefonu, byłoby miło gdybyś dała mi swój. - dodał przekazując mi karteczkę z ciągiem cyfr.

- J-jasne - wydukałam nadal zdziwiona całą tą sytuacją po czym także napisałam mu swój numer. 

- W takim razie do zobaczenia - powiedział z uśmiechem na twarzy po czym odszedł. Jak na pierwsze spotkanie to całkiem nieźle. Był zaskakująco miły, no i  przystojny. Ale chyba nie powinnam tak myśleć o swoim... bracie? Chyba tak, skoro on bez problemu nazwał mnie siostrą. Może to w cale nie był głupi pomysł, żeby poznać swojego ojca?

* Emily *

Kilka razy próbowałam skontaktować się z moją przyjaciółką, jednak bezskutecznie. Zayn kilka razy powtarzał mi, że nie mam się o co martwić, bo Jess to już duża dziewczyna, a poza tym co by jej się mogło stać w dzień... Może racja. Postanowiłam aż tak bardzo nie przejmować się nagłym zniknięciem przyjaciółki i poczytać jakąś książkę. Chłopaki mają ich mnóstwo. A przecież sami nie wyglądają na moli książkowych. Wybrałam "Romeo i Julię" chociaż znam ją prawie na pamięć. Kręcą mnie dramaty i prawdziwe miłości, co na to poradzę...
Po około 30 minutach usłyszałam dźwięk przekręcającego się zamka w drzwiach. Już po chwili w salonie pojawiła się moja przyjaciółka.

- Czyś ty zdurniała? Cały poranek do ciebie dzwoniłam, a ty nie raczyłaś odebrać! - krzyknęłam niby zdenerwowana.

- Sorry Ems, byłam spotkać się z twoim psychiatrą - powiedziała poważnie na co pokazałam jej język. - A tak na serio, chodź pogadać - dodała po czym poszła w stronę swojego pokoju, a ja podążyłam zaraz za nią.

- O co chodzi? - spytałam. To już druga osoba, która chce ze mną dziś porozmawiać. Czyżby o tym samym?

- Bo widzisz, byłam spotkać się z ojcem...

- Byłaś w więzieniu?! Czy tobie do reszty odbiło? - krzyknęłam wstając z łóżka, na którym siedziałam.

- Po pierwsze nie drzyj się tak, a po drugie, nie. Nie byłam w więzieniu. 

- Jak to? - przyznam się, że coraz mniej z tego rozumiałam.

- Poczekaj -  powiedziała po czym wstała i z komody wyciągnęła jakąś kartkę. Po chwili mi ją podała. - Czytaj - mruknęła. Mój wzrok zaczął jeździć po kartce, a ja po każdym zdaniu byłam coraz bardziej zszokowana. Ojciec Jessici nie był jej ojcem? Ale jak to możliwe, że ona przez tyle lat o tym nie wiedziała? Przez 19 lat mówiła "tato" nie do tego człowieka?

- Jess...

- Sama widzisz, dlatego zniknęłam z samego rana... - powiedziała po czym opowiedziała mi całą historię kończąc na tym, że wymieniła się numerami ze swoim... bratem.

- Co teraz zamierzasz? - spytałam.

- Nie wiem. Na razie jest w delegacji, później się zobaczy.

- Będzie dobrze, zobaczysz - wyszeptałam po czym mocno ją przytuliłam.

- Nie mów na razie nikomu, ok?

- Masz to jak w banku - dlaczego jak nie ja to ona ma zawsze po górkę?

* 3 dni później - Harry *

Minęły 3 dni od mojej rozmowy z Emily. Do tej pory nie rozmawiałem z Jessicą. Może to dziwnie zabrzmi, bo przecież mieszkamy w jednym domu, ale za każdym razem próbowałem jej unikać. Wiem, że moje zachowanie jest dziecinne i wygląda na to, że Harry Styles boi się porozmawiać z dziewczyną. Ale to na prawdę trudne. Po pierwsze, to nie jestem pewien swoich uczuć, a po drugie jak niby mam zacząć rozmowę? Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane?
Wstałem około 11 i w samych bokserkach ruszyłem w stronę salonu bo stamtąd dochodziły głosy. Gdy tylko przekroczyłem próg wszystkie pary oczu skierowanie były na mnie.

- Harry! Ty nasz wybawicielu! - krzyknęła Emily rzucając się na mnie. 

- Yyy, Ems, Zayn patrzy - jak ja uwielbiam wkurzać tą dziewczynę. - O co chodzi? 

- Otóż nasza kochana Jessica postanowiła zrobić naleśniki. Szkoda tylko, że niejadalne! - wyjaśniła brunetka na co Jess wystawiła jej język. - Więc postanowiliśmy, że poczekamy aż się obudzisz. Oczywiście moja świetna przyjaciółka-blondynka chciała wylać na ciebie kubeł zimnej wody, ale ją powstrzymałam. W nagrodę masz mi zrobić naleśniki - kończąc swoją wypowiedź zrobiła maślane oczka, przez co chciało mi się śmiać.

- Ok, ok. Na prawdę chciałaś obudzić mnie w ten sposób? - zwróciłem się w stronę blondynki.

- I jeszcze kiedyś to zrobię. A wy niewdzięcznicy - zwróciła się do chłopaków i Em - wiedzcie, że już nigdy nie zrobię wam śniadania - powiedziała po czym udając obrażoną wyszła z salonu.


- Przynajmniej nas już nigdy nie pozatruwa - mruknął Niall na co wszyscy parsknęli śmiechem. Z korytarza można było usłyszeć krzyk Jessici w stylu "Słyszałam". Boże, jaka ona jest cudowna... Chwila, stop. Styles przestań o niej myśleć. Po oprzytomnieniu udałem się do kuchni i zrobiłem obiecane naleśniki. Po zjedzeniu udałem się w stronę mojego pokoju. Przechodząc przez korytarz usłyszałem dźwięk dzwonka telefonu Jessici, który znajdował się na stoliku. Już miałem jej go zanieść, kiedy na wyświetlaczu zauważyłem napis: David. Jaki David do cholery? Pięknie, pewnie już sobie kogoś znalazła. A ja głupi chciałem powiedzieć jej ile dla mnie znaczy. Idiota. Cholerny idiota ze mnie.

*Jessica*

Co za różnica, że naleśniki są czarne zamiast jasnych? Chciałam pomóc, a oni doskonale wiedzieli jaka ze mnie kucharka. Postanowiłam więc się zbuntować i nie jeść śniadania. W ogóle dziwne, ale nie rozmawiałam z Harrym już od kilku dni. Dzisiaj dopiero się do mnie odezwał. Olewa mnie i to trochę boli.
Postanowiłam, że dzisiejszego dnia nie będę robić kompletnie nic. Odpoczynek, nuda i relaksik. Już miałam zamiar włączyć laptopa i poprzeglądać twittera kiedy do moich uszu dobiegł cichy dźwięk mojego telefonu. Szybko wybiegłam z pokoju mijając po drodze loczka (który nie wiadomo czemu wyglądał na wkurzonego), aż w końcu dopadłam do telefonu naciskając zieloną słuchawkę.

- Słucham - powiedziałam łapiąc oddech.

- Hej siostrzyczko, to ja David, pamiętasz mnie jeszcze? - usłyszałam roześmiany głos chłopaka. To zadziwiające, że rozmawialiśmy raz, a on już nazywa mnie swoją siostrą.

- Jasne. O co chodzi?

- Ojciec wrócił - powiedział już poważnie. - I chciałby się z tobą zobaczyć...

- Powiedziałeś mu?

- Wybacz, ale tak. Ja nie umiem kłamać, a kiedy spytał się mnie co się działo kiedy go nie było... Sama rozumiesz.

- Kiedy mam przyjść? - spytałam. Czy byłam wkurzona? I tak i nie. Chciałam sama to załatwić, ale z drugiej strony David mi to ułatwił. A to, że James chce się ze mną spotkać, to wielki plus.

- Choćby zaraz.

- W takim razie do zobaczenia - powiedziałam po czym rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź chłopaka. Ruszyłam najpierw do pokoju się przebrać, a później do salonu i mrucząc pod nosem ciche "wychodzę" zabrałam torebkę i ruszyłam w stronę domu mojego ojca. Mój STRÓJ był elegancki i równocześnie dopasowany do pogody. Nie wiem czemu, ale źle bym się czuła w zwykłej bluzce i spodniach.
Po około 15 minutach byłam na miejscu. Przed domem stał samochód, którego wcześniej nie widziałam, należący jak mniemam do Jamesa. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś mi otworzy. Tym razem nie zamierzam uciekać. Po chwili w drzwiach stanął David.

- Hej, gotowa? - spytał.

- Jak nigdy - powiedziałam na co chłopak uśmiechnął się po czym zaprowadził mnie w stronę jakiegoś pokoju. W tym czasie przez moją głowę przelatywało wiele pytań, a najważniejsze z nich to to, czy ja aby na pewno dobrze robię?


************************

Cześć!!! Na początku przepraszam, że zakończyłam rozdział w podobny sposób co poprzedni, ale musiałam... Jeżeli chodzi o Davida to jego zdjęcie znajdziecie w bohaterach :) 

poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 21

Cześć wszystkim!!! Chciałabym Wam podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem, które bardzo mnie zmotywowały. Zasada czytasz --- komentujesz nadal obowiązuje!!! Miłego czytania :)

[...] I wtedy do głowy przyszedł mi on. Bez wahania wstałam i udałam się do pokoju kogoś kto chyba jako jedyny jest mi w stanie pomóc.

***

Cicho zapukałam po czym weszłam do środka. W pokoju było niewiarygodnie czysto. Miło wiedzieć, że jest ktoś w tym domu, oprócz Emily, kto dba o porządek. Chłopak leżał na łóżku i nie do końca wiedziałam czy przypadkiem nie śpi.

- Słucham, w czym mogę pomóc? - spytał nie otwierając oczu. 

- Brzmisz jak babka z obsługi klienta - mruknęłam cicho, ale on i tak to usłyszał bo się uśmiechnął. - Mam sprawę. 

- Trafiłaś pod dobry adres - powiedział poklepując miejsce obok siebie, które po chwili zajęłam.

- Potrzebuję informacji o pewnym mężczyźnie. Wiem, że macie tu pomieszczenie z życiorysami ludzi z całego Londynu. Sama bym sobie znalazła, ale nie mam klucza. A wiem, że ty tak.

- Po pierwsze to nie wszystkich, a po drugie co to za facet?

- Nie twój interes. To jak, będziesz tak miły i mi pomożesz?

- Niall Horan każdemu pomoże - uśmiechnął się po czym pociągnął mnie za rękę. Po chwili byliśmy  w wielkim pomieszczeniu pełnym półek i dokumentów. 

- Wow - wydusiłam. - Ile tego tu jest.

- No, trochę się namęczyliśmy. To jak nazywa się ten facet?

- Foster. James Foster  - blondyn szperał w szafkach jakieś 2 minuty po czym wyjął z jednej z nich zieloną teczkę. 

- Prosz. Nie ma za co.

- Dzięki, dzięki, dzięki. - powiedziałam czytając informacje na jego temat. Ma żonę, 2 synów i wielki dom. Jest architektem. No no, nieźle. Długopisem, który znalazłam na stoliku zapisałam na ręce jego aktualny adres. No, to teraz z górki...

*Ten sam dzień - wieczór*

Postanowiłam, że chcę poznać mojego biologicznego ojca bez względu na konsekwencje. I już jutro mam zamiar się do niego wybrać. Ale póki co nie chcę już o tym myśleć. 
Dzisiejszy wieczór  mogę chyba zaliczyć do tych nudnych. No bo chyba siedzenie przed telewizorem to niezbyt ciekawe zajęcie...

- Nudziiiii mi się - mruknął loczek. No co ty  nie powiesz...

- Zagrajmy w butelkę! - zaproponowała Emily. Nie wiem co w nią wstąpiło, bo nigdy nie chciała grać w tego typu zabawy. No, ale najwyraźniej towarzystwo zmienia ludzi. Już po chwili wszyscy siedzieliśmy w kółku. Miałam ten zaszczyt, że kręciłam pierwsza. Wypadło na blondyna.

- Wyzwanie - powiedział odważnie lecz widząc mój cwany uśmiech jego pewność siebie zmalała.

- Więc, mój drogi, wyjdź na taras i głośno wykrzycz imię dziewczyny, która Ci się podoba - każdy, kto chociaż raz grał ze mną wie, że wymyślam najlepsze wyzwania. 

- Yyy, nie ma takiej.

- Oj, no przestań, przecież wiem, że jest. Wyłaź - rozkazałam. Po chwili chłopak był już na tarasie. Z tego co udało mi się zrozumieć, dziewczyna ma na imię Natalie. 

- Zadowoleni? - spytał wkurzonym głosem. Widząc nasze rozbawione miny dodał tylko, że ma focha i że takie zabawy są głupie. Jak można się domyślić grał dalej już po dwóch minutach. W tym czasie Emily musiała opowiedzieć o swojej największej wtopie, a Louis zatańczyć tango z wielkim miśkiem. Byłoby świetnie gdyby nie to, że w pewnym momencie butelka kręcona przez Nialla wskazała na mnie. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, ale postanowiłam, że nie dam mu tej satysfakcji.

- Wyzwanie. 

- Oj, źle postępujesz, źle. Zemsta będzie słodka ...

- Gadaj.

- Pocałuj Harrego - co? Nie no wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego, że wymyśli coś takiego. Ja mam... jego? Chciałam zaprotestować, ale to by oznaczało, że wygrał.  Bez słowa sprzeciwu podeszłam do loczka i dałam mu buziaka. To powinno im wystarczyć. - Za krótko - powiedział blondyn na co ja przewróciłam oczami.

- Nie określiłeś ile ma trwać - mruknęłam, ale  wiem, że i tak to nic nie dało. Tym razem wbiłam się w usta zaskoczonego chłopaka, który po chwili odwzajemnił pocałunek. Muszę przyznać, że całował świetnie.  Po chwili jednak uświadomiłam sobie co właściwie robię, i że wszyscy na nas patrzą. Oderwałam się od chłopaka i lekko speszona usiadłam na swoim miejscu. Przez kolejne godziny loczek co chwilę na mnie spoglądał, ale za każdym razem udawałam, że tego nie widzę. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale w środku czuję coś, czego jeszcze w życiu nie doświadczyłam. I sama nie wiem, czy się cieszyć, czy może bać...

* Następny dzień - Emily *

Tej nocy w ogóle nie mogłam zasnąć. Nie mam pojęcia czemu, ale myślałam o mnie i Zayn'ie. Czy mogę mu zaufać i stworzyć z nim normalną parę. Niewątpliwie coś do niego czuję. Ale się boję... Do cholery boję się zaryzykować. Nie chcę cierpieć, ale z drugiej strony od razu zakładam, że nam nie wyjdzie. Widzę, że stara się mnie do siebie przekonać, ale już taka jestem, że trudno mi zaufać. Jest to spowodowane sytuacją z moimi rodzicami. Ludźmi, którzy kiedyś byli dla mnie najważniejsi. No właśnie, kiedyś. Do tej pory nie zapomnę tego dnia, gdy jak gdyby nic oznajmili, że mam się wyprowadzić. Jednak bardziej boli mnie to, że nie wiem dlaczego... Dlaczego wyrzucili mnie bez słowa wytłumaczenia? Zawsze gdy pomyślę o tym, że kilka lat temu byliśmy szczęśliwą rodziną, chce mi się płakać. Łzy same napływają mi do oczu. Sęk w tym, że ja nie chcę. Nie chcę ryczeć z ich powodu. Wtedy czułam się jak wyrzutek. Jak śmieć. I pewnie skończyłabym ze swoim życiem gdyby nie Jessica. To ona zawsze była, jest i będzie moją rodziną. I nie obchodzi mnie to, że nie wiążą nas więzy krwi. Jest dla mnie najbliższą osobą i jestem pewna, że zawsze tak będzie.
Moje przemyślenia przerwało ciche pukanie do drzwi. Jest dopiero 8:00. Kto o tej porze może coś ode mnie chcieć? Mruknęłam ciche "Proszę", a po chwili w drzwiach stanął Harry.

- Śpisz? - spytał na wstępie. Brawo geniuszu, to było trafne pytanie.

- Tak, śpię, a w tej chwili rozmawiam z tobą...

- No tak, bo widzisz chciałem pogadać... - zaczął.

- To wiem, ale dlaczego ze mną?

- Bo jeśli powiem to Louisowi albo w ogóle któremuś z chłopaków to oni prędzej czy później to wypaplają. - powiedział, a ja poklepałam miejsce obok siebie. Po chwili chłopak siedział na moim łóżku.

- Więc słucham. 

- Bo widzisz... Ja... Yyy...

- Oj no wysłów się Styles - mruknęłam poirytowana.

- Dobra... Już od jakiegoś czasu o tym myślałem, ale mam ogromny mętlik w głowie. Chodzi o Jess. Kiedy was poznałem, zaintrygowała mnie. Nie bała się mnie jak reszta, była inna. Potem gdy zobaczyłem ją i tego całego Nicka przed naszym domem, jak on próbował ją pocałować, we mnie w środku się gotowało. Czułem... zazdrość? Tak jakbym to ja chciał być na jego miejscu. A kiedy po moim pobycie w szpitalu ona cały czas się mną zajmowała, zdałem sobie sprawę, że nie jest mi obojętna. Kiedy jest blisko to na mojej twarzy zawsze widnieje uśmiech. Kiedy mnie dotyka, przechodzą mnie dreszcze i w środku czuję ciepło. Ja... nigdy tego nie czułem w stosunku do żadnej dziewczyny. Zazwyczaj wszystkie były na jedną noc. Wczoraj, gdy mnie pocałowała, chciałem żeby ta chwila trwała jak najdłużej. I na prawdę nie wiem co robić i co o tym myśleć. - powiedział spuszczając głowę.

- Ty się w niej zakochałeś - szepnęłam. Byłam strasznie zaskoczona. Nigdy nie spodziewałabym się, że ktoś taki jak Harry zakocha się w mojej przyjaciółce.

- Nie wiem, na prawdę nic już nie wiem.

- To nie było pytanie tylko stwierdzenie Styles. Zakochałeś się i to po uszy.

- Co ja mam robić? - spytał cicho.

- Musisz jej o tym powiedzieć. Będziesz się dalej zadręczać i myśleć czy ona to odwzajemni. I nie przekonasz się dopóki jej nie powiesz. 

- Ale jeżeli ona nie... to wszystko się zniszczy. 

- Trochę ją znam i wiem, że ty też nie jesteś jej obojętny.

- Serio? - spytał pełen nadziei na co dostał ode mnie kiwnięcie głową. - Dzięki za rozmowę. Jestem pewien, że Louis by mi tego nie powiedział.

- Nie ma sprawy, miłości trzeba pomagać. A teraz wynocha, bo chcę się ubrać.

- Mam zawołać Zayna? - spytał poruszając zabawnie brwiami.

- Won mi stąd - krzyknęłam uderzając go poduszką. Kiedy już wyszedł wstałam i podeszłam do szafy. 

Ubrałam się w TO i zeszłam na dół. Oczywiście nie było nikogo, więc udałam się do kuchni i zrobiłam sobie szybkie śniadanie. Po około 30 minutach postanowiłam odprężyć się i posłuchać muzyki. Jak ja dawno tego nie robiłam. Założyłam słuchawki i usiadłam na fotelu w salonie zamykając oczy. Mój relaks nie trwał jednak długo bo po chwili poczułam szturchnięcie w ramię.

- Czego? - spytałam zdejmując jedną słuchawkę.

- Zrobisz mi jajecznicę?

- Niall, czy ty masz 5 lat? - spytałam ponownie po czym wróciłam do słuchania Eda Sheerana. Jednak ponowne szturchnięcia blondyna spowodowały, że zaczęłam tracić cierpliwość. - Poproś Harrego - mruknęłam.


Chyba jednak chwila spokoju nie była mi dana bo po około pięciu minutach ktoś bezczelnie ściągnął mi słuchawki z uszu.

- Czego tym razem? - krzyknęłam. 

- Spokojnie, bo ci żyłka pęknie - zaśmiał się Louis na co posłałam mu mordercze spojrzenie. - Widziałaś Jessicę? Nie ma jej w swoim pokoju.

- Jak to jej nie ma? Przecież nie mówiła, że gdzieś wychodzi. I to z samego rana. Dzwoniłeś do niej?

- Nie odbiera - coś mi się wydaje, że będą kłopoty.

* Jessica *

Dzisiaj zwlekłam się w łóżka już przed 7:00. Nie mogłam spać. Szybko ubrałam się w TO po czym wyszłam z domu. Właśnie jestem przed drzwiami mojego biologicznego ojca. Nie wiem co chcę zrobić, ale ciekawość jak on wygląda, co robi, jak mieszka, była silniejsza od rozumu. Tak czy siak nie ma już odwrotu. Niepewnie nacisnęłam dzwonek i zdenerwowana czekałam, aż ktoś mi otworzy. I właśnie w tym momencie w pełni zdałam sobie sprawę jak to będzie wyglądać. Obca dziewczyna mówi facetowi, że jest jego córką. Na ucieczkę było niestety za późno bo drzwi otworzyły się. I co teraz?