Hej wszystkim! Na początku chciałabym Was poinformować o moim braku weny... Ten rozdział pisałam przez kilka dni i na prawdę nie wiem co o nim myśleć. Przepraszam za wszystkie błędy, jeśli takie są... Miłego czytania! :)
Nie wierzę, po prostu w to nie wierzę. To stąd on wiedział gdzie mieszkam i że to Emily mnie namówiła na zajęcia taneczne. Musiał się nieźle namęczyć, żeby wymyślać te wszystkie kłamstwa na temat swojego życia. Spokojnie mógłby studiować aktorstwo. A ja byłam taka naiwna i we wszystko mu wierzyłam. Tak łatwo mu zaufałam. Jestem idiotką. Po chwili z sali wyszła Emily a za nią chłopcy.
- Parę tygodni i z tego wyjdzie - powiedziała moja przyjaciółka. Starałam stworzyć pozory, że się cieszę ale po głowie ciągle chodziła mi myśl, co by było gdyby...
- Wszystko ok? - spytał Louis.
- Tak - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- To dobrze. Prosił, żebyś do niego przyszła. My idziemy, poczekać na ciebie?
- Nie, dam sobie rade - zapewniłam po czym weszłam do sali. Od razu w oczy rzucił mi się uśmiechnięty loczek. I właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to ja będę mu musiała powiedzieć kto go postrzelił.
- Czemu chciałeś, żebym przyszła? - spytałam niepewnie siadając obok niego.
- Wiesz, oni są zbyt głośni więc postanowiłem się ich pozbyć. - powiedział uśmiechając się szeroko. Między nami nastała chwila niezręcznej ciszy. Teraz albo nigdy.
- To Nick... - szepnęłam patrząc w podłogę.
- Domyśliłem się. Skąś znałem tą sylwetkę... Ej, nie przejmuj się - powiedział unosząc mój podbródek do góry. - Skąd mogłaś wiedzieć? Nie zadręczaj się. A teraz poproszę uśmiech. - wiedziałam, że nie odpuści dlatego wymusiłam uśmiech, chociaż nie był on szczery.
- Może być. A teraz opowiedz mi co się działo w domu przez te trzy dni - mam nadzieję, że teraz wreszcie wszystko zacznie się układać.
* Dwa tygodnie później *
To dzisiaj Harry wychodzi ze szpitala. Okazało się, że wszystko jest w porządku, ale jeszcze jakiś czas ktoś musi się nim zajmować. Od razu zgłosiłam się na ochotnika. Czuje, że jestem mu to winna. Przynajmniej tyle mogę. Dzisiaj też chłopaki robią imprezę niespodziankę. Trudno nazwać to jednak imprezą bo nikogo nie zaprosili, będziemy tylko my, a poza tym przecież Harry jest słaby. Jest godzina 17:00 a ja pomagam mu się pakować.
- To chyba wszystko - powiedział zamykając torbę. Oczywiście jak to on chciał ją zabrać, ale go powstrzymałam.
- Nie możesz dźwigać.
- No ale... - chciał się sprzeciwić, ale go uciszyłam. Powiesiłam torbę na ramieniu, a chłopak objął mnie ze względu na to, że był słaby.
- Wiesz, że to wygląda jakbyśmy byli parą - powiedział uśmiechnięty kiedy szliśmy przez korytarz.
- Nie, to wygląda jakbym pomagała ci iść - poprawiłam go. Chociaż jakby się nad tym zastanowić to rzeczywiście dla osoby, która o niczym nie wie mogłoby to tak wyglądać. W ogóle o czym ja myślę?
* 21:00 *
Impreza trwa w najlepsze, chociaż dla niektórych już się chyba skończyła. Mam na myśli Nialla, który schlał się w trzy dupy. Jedynym abstynentem jest Harry, któremu lekarz zabronił nawet wąchać alkoholu. Ja oczywiście muszę go pilnować gdyż loczek już dwa razy miał w ręku piwo. Widząc jak chwyta kieliszek jak mniemam z wódką znowu musiałam zareagować.
- Z tobą jak z dzieckiem normalnie - powiedziałam przechwytując kieliszek i na złość wypijając jego zawartość.
- Jeszcze kilka i cię upiję - uśmiechnął się cwanie na co pokazałam mu język.
- Duszno tu, idę do ogrodu - mówiąc to wstałam z kanapy i udałam się w stronę drzwi. Jak to w lecie noce bywają chłodne, a ja mam na sobie tylko bokserkę i szorty, ale i tak usiadłam na huśtawce. Nawet nie wiedziałam, że ona tu jest. Znowu zaczęłam zastanawiać się, czy mogłam coś zrobić, żeby do tego nie doszło. Co by było gdyby Harry wtedy tam nie pojechał? Nick zrobiłby coś mi? Na te wszystkie pytania nie miałam odpowiedzi i to sprawiało, że myślałam o tym co raz częściej.
- Nie zimno ci? - usłyszałam głos loczka.
- Nie powinieneś tu być. Jesteś słaby i jeszcze tego by brakowało, żebyś się rozchorował.
- Ty się zaraz rozchorujesz. Masz. - powiedział podając mi swoją bluzę.
- Ale... - chciałam zaprotestować ale mi przerwał.
- Troszczysz się o mnie, a ja o ciebie. Żeby było mi cieplej możesz mnie przytulić - no nieźle to sobie wykombinował. Niepewnie przysunęłam się do niego i wtuliłam jak małe dziecko.
- Dziękuję, że chciałeś mi pomóc - szepnęłam po chwili ciszy.
- Nie ma sprawy. Gdybym mógł cofnąć czas to zrobiłbym to samo, uwierz mi. - przez to co właśnie powiedział poczułam takie ciepło w środku, tak jakby zapewnił mi poczucie bezpieczeństwa. To dziwne, ale chyba go polubiłam, nawet bardzo.
* Harry *
Kiedy blondynka się we mnie wtuliła poczułem się jak w niebie. Jej dotyk przyprawił mnie o gęsią skórkę. A może to przez zimno? Szczerze, to ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Co się dzieje? Czemu ja tak myślę? Już w szpitalu długo się nad tym zastanawiałem. Kiedy powiedziała, że się mną zajmie, aż w pełni wydobrzeje miałem ochotę skakać z radości. Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym tak się zachowywał. Muszę to przyznać, że ta dziewczyna chyba zawróciła mi w głowie. Albo mi się wydaje. Nic już nie wiem.
*Następnego dnia - Jessica*
Wstałam dosyć późno bo około 11:00. Przebrałam się w
TO po czym zeszłam do salonu skąd dochodziły śmiechy i piski. W tym domu to norma.
- Czy wy musicie drzeć kopary od samego rana? - mruknęłam siadając na fotelu.
- Sorry, ale znęcamy się nad Niallem, bidulek ma kaca - powiedział rozbawiony Liam.
- Emily, myszko ty moja, zrób mi tosta - poprosiłam słodkim głosem
- A co, nie umiesz?
- Umiem, ale twoje są lepsze - wiedziałam, że to zadziała. Po chwili śniadanie było w moim żołądku.
- Co dzisiaj robimy? - spytał Louis.
- Może plaża - zaproponowałam na co wszyscy przytaknęli.
- Ok, to ja idę wybrać strój kąpielowy - oznajmiła Emily po czym opuściła salon. Sama też miałam udać się do swojego pokoju, ale zadzwonił mój telefon.
- Dzień dobry. Z tej strony David Adams, pamięta mnie pani?
- Tak, tak - odpowiedziałam szybko. Przyznaję, że nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś do mnie zadzwoni.
- Czy mogłaby pani przyjechać na komisariat? Muszę przekazać pani kilka informacji, ale nie przez telefon.
- Jasne, będę za 30 minut. - oznajmiłam po czym się rozłączyłam. Ciekawe, czego tym razem się dowiem.
- Jedźcie sami, ja muszę coś załatwić. - poinformowałam.
- Jak to? Mieliśmy jechać wszyscy - powiedział smutny loczek.
- Obiecuję, że dojadę ok? A teraz lecę - nie zastanawiając się długo założyłam buty i wyszłam z domu. Po około 25 minutach byłam na miejscu. W rejestracji powiedziano mi, że Adams jest teraz w swoim gabinecie, na pierwszym piętrze. Kiedy odszukałam drzwi z numerkiem 43 zapukałam po czym weszłam do środka.
- O, już pani jest. proszę usiąść - powiedział wskazując na krzesło. Muszę przyznać, że był przystojny, ale dla mnie za stary. Wyglądał mi na gościa po trzydziestce, a niestety dla mnie to troszkę dużo. - Więc pani Jessico, sprawy mają się tak, że złapaliśmy pani ojca. Jestem pewien, że posiedzi kilka lat. Na razie nie udało nam się znaleźć Nicka, ale to kwestia czasu. Jednak wezwałem panią nie tylko w tej sprawie. Otóż na przesłuchaniu pan Jim wspomniał, że w jego domu jest list zaadresowany do pani. Pozwoliłem sobie to sprawdzić i rzeczywiście jest taki. Proszę - powiedział wręczając mi kopertę z moim imieniem. - To by było na tyle, jeśli czegoś jeszcze się dowiemy, damy pani znać.
- Dziękuję i do widzenia - powiedziałam szybko po czym opuściłam pokój. Zastanawiało mnie, co jest napisanie w tym liście. I przede wszystkim kto go napisał. Chociaż mam podejrzenia. Postanowiłam, że przeczytam go w parku, który znajdował się niedaleko komisariatu, bo to chyba najodpowiedniejsze miejsce.
Rozglądając się zauważyłam wolną ławkę, na której po chwili usiadłam. Niepewnie otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.
Kochana córeczko,
Jeśli to czytasz, to oznacza, że mnie już nie ma. Na początku chciałabym Ci napisać, że bardzo Cię kocham i jesteś dla mnie wszystkim.
Postanowiłam napisać ten list, ponieważ uważam, że musisz znać prawdę. Wiem, że możesz mieć mi za złe, że dopiero teraz, ale zrozum, że nie mogłabym ci tego powiedzieć twarzą w twarz.
Zdaję sobie sprawę, że pewnie teraz cierpisz przez ojca, który diametralnie się zmienił. I chcę Ci właśnie przedstawić powód, dla którego tak zachowuje się wobec Ciebie.
Jessica, to nie jest Twój biologiczny ojciec...
Zanim poznałam twojego ojca spotykałam się z pewnym mężczyzną. Jednak on zranił mnie i przez to zerwałam oświadczyny. Tak, dobrze czytasz, oświadczyny.
Długo nie mogłam się pozbierać, aż w końcu udało mi się, dzięki ojcu. Nareszcie znowu byłam szczęśliwa, ale w po pewnym czasie coś zaczęło się psuć, dlatego oboje postanowiliśmy zrobić sobie przerwę. Wyjechałam do Manchesteru, chcąc odpocząć. I wtedy spotkałam Jego. Znowu po ponad dwóch latach. Uczucia odżyły i stało się. Zdradziłam Jim' a. I zaszłam w ciążę.
Znam Cię i wiem, że będziesz chciała go poznać. Nazywa się James Foster. Mieszka w Londynie. Tyle wiem. On wie, że jesteś jego córką, ale na moją prośbę nie kontaktował się z Tobą. Mam nadzieję, że mi wybaczysz...
Zawsze kochająca Cię
Mama <3
Czytałam treść tego przeklętego listu kilka razy. Przez cały czas żyłam w kłamstwie? Mój ojciec nie jest moim ojcem? To by wyjaśniało dlaczego tak się zachowywał w stosunku do mnie. Dowiedział się, więc spokojnie z czystym sumieniem mógł mi coś zrobić. Dlaczego mnie to spotyka???
* Godzinę później - plaża *
Przyjechałam na tę plaże chociaż zupełnie nie mam ochoty. Ale obiecałam Harremu, a z reguły zawsze dotrzymuję danego słowa. Nie wiem, czy bardziej jestem zdziwiona czy wkurzona. Przez tyle lat wychowywał mnie facet, który okazał się nie być moim ojcem. Rozumiem, że mama nie chciała, żeby to się wydało, ale do jasnej cholery chyba miałam prawo wiedzieć. 19 lat. Tyle musiałam czekać, aby poznać prawdę. Przynajmniej znam jego nazwisko. Muszę go poznać. Chcę wiedzieć czy jestem do niego podobna, czy ma rodzinę. Nie wiem jak go znajdę, ale to zrobię.
- Jessica! - usłyszałam wołanie Emily biegnącej w moim kierunku. - Wołam cię już trzeci raz. Chłopaki pływają a ja się nudzę, dlatego poszłam po napoje. Pomożesz? - spytała podając mi kilka butelek. - Wszystko w porządku? - no tak, zamiast się cieszyć, że jestem na plaży, mam minę jakby coś się stało. A no tak, przecież się stało. Mój ojciec nie jest moim ojcem!
- Wszystko gra - powiedziałam unikając jej wzroku.
- W takim razie chodź się poopalać.
- Czemu nie jesteś w wodzie? - spytałam kiedy już leżałyśmy na kocu.
- Heloł, nie umiem pływać. Coś cię gnębi. - spytała a raczej stwierdziła. Nie miałam szansy odpowiedzieć bo na horyzoncie pojawili się chłopcy.
- O hej siostra. Nareszcie ile można na ciebie czekać... - powiedział Louis z bananem na twarzy.
- Jakoś się nie nudziłeś. A ty - wskazałam na Harrego - nie powinieneś jeszcze pływać.
- Przecież nic mi nie jest - powiedział siadając obok mnie. - Ale to słodkie, że się tak troszczysz - dodał przytulając mnie. O zgrozo, jaki on zimny.
- Zabieraj te zimne łapska Styles - warknęłam.
- Ej, ludzie. Idziemy grać w siatkówkę? - spytał Zayn.
- Ja odpadam, nie mam zamiaru pocić się w taki żar - powiedziałam szybko. Tak naprawdę powód był taki, że zupełnie nie miałam ochoty.
- Ale ty uwielbiasz grać w siatkę. I do tego jak - moja droga przyjaciółko, nie pogrążaj mnie!
- Jak? - spytał blondyn.
- Świetnie. No chodź - nalegała.
- Dobra nie chce to nie. Ja z nią posiedzę, też mi się nie chce ruszać mojego zgrabnego tyłeczka - powiedział Louis. Po chwili zostałam z nim sam na sam. - No to mów.
- Co?
- No co się dzieje. Znam to twoje spojrzenie, jest takie... nieobecne.
- Nic się nie stało, nie dzieje i nie będzie się dziać jasne? - warknęłam trochę za ostro. - Przepraszam.
- Twoje zachowanie tylko potwierdza moje przypuszczenie. Gadaj, bo wiesz, że i tak się dowiem.
- Okay. Byłam na komisariacie, zamknęli ojca ale Nick uciekł - nie zamierzam powiedzieć mu prawdy dopóki nie odnajdę ojca James'a.
- I myślisz, że coś ci zrobi? Wątpię, żeby aż tak ryzykował - czyli jednak mój brat nie jest taki mądry, za jakiego się uważa. Tym lepiej dla mnie.
* Wieczór - dom *
Nie wiedziałam, że leżenie na plaży może być takie męczące. Opaliłam się, to fakt, ale czy to było tego warte? W tej chwili leżę na łóżku, do którego jakimś cudem doszłam. Ten dzień można zaliczyć do zaskakujących. Tak, to dobre określenie. Przemyślałam wszystko i nie mam żalu do mamy, że mi nie powiedziała. Bardziej martwi mnie to dlaczego James nie próbował się ze mną skontaktować. Wiem, że mama mu zabroniła, ale naprawdę nie ciekawiło go, co się dzieje z jego córką? Może mnie zwyczajnie nie chce. Jak to miałam w zwyczaju, zaczęłam myśleć co by było gdyby moja rodzicielka związała się z moim biologicznym ojcem. Byłabym szczęśliwa, mając przy sobie kochającego tatę, czy może on byłby tak zapracowany, że nie miałby dla mnie czasu. Jessica, radzę ci skończ z tym co by było gdyby bo to się może źle skończyć. Lepiej pomyśl jak go znaleźć. Mógłby mi pomóc Louis, ale jest moim bratem więc wolę go w to nie mieszać. I wtedy do głowy przyszedł mi on. Bez wahania wstałam i udałam się do pokoju kogoś kto chyba jako jedyny jest mi w stanie pomóc.