CZYTASZ - SKOMENTUJ :)
***
Nie byłam w stanie się ruszyć. Tak jakby moje nogi były przyklejone do podłogi. Moje serce biło o wiele szybciej niż zwykle. Czułam, że w każdej chwili mogę zemdleć. Cały czas patrzyłam na jeden punkt. Na Niego. Na początku mnie nie zauważył bo był zajęty czytaniem etykiety jakiegoś produkty. Jednak w pewnej chwili, chyba czując że jest obserwowany, uniósł głowę i spojrzał prosto na mnie. Nie byłam w stanie odczytać z jego twarzy żadnych emocji. Kiedy zobaczyłam, że się zbliża z tym swoim aroganckim uśmieszkiem, byłam w stanie zrobić tylko jedno.
Gwałtownie się odwróciłam i zaczęłam biec w stronę kasy. Na szczęście nie było kolejek więc po zapłaceniu szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia. Co jakiś czas odwracałam się, aby zobaczyć czy przypadkiem za mną nie idzie. Jednak na moje szczęście nigdzie go nie było. Dlaczego tak nagle się pojawił? Przecież to nielogiczne. Musiał się ukrywać bo szukała go policja. Więc po co wrócił?
*Pół godziny później*
Droga powrotna zajęła mi więcej czasu niż myślałam, ale to dlatego, że zrobiło się ciemno a ja szłam dłuższą, oświetloną drogą. Nie ma więc się co dziwić, że już w przedpokoju powitał mnie Harry, który był lekko zdenerwowany.
- Czemu tak długo cię nie było? Serio, zaczynałem się martwić. Jeszcze chwila i Louis dostałby ode mnie za to, że puścił cię samą.
- Były straszne kolejki - skłamałam. Postanowiłam, że nie powiem mu o tym kogo spotkałam w sklepie. Niepotrzebnie by się wkurzył, przecież Nick mógł tam być przypadkiem. Kogo ty oszukujesz Jessica...
- No jesteś wreszcie, umieram z głodu - powiedział uradowany Lou, który pojawił się na horyzoncie, przy okazji zabierając ode mnie siatkę z zakupami.
- Widać, że się o ciebie martwił - powiedział z uśmiechem loczek.
- Po prostu mi ufa i wie, że jestem dużą dziewczynką - odpowiedziałam zdejmując kurtkę.
- Ja też ci ufam, ale to nie zmienia faktu, że mam prawo się martwić. W końcu jesteś moją dziewczyną i nie pozwolę żeby coś ci się stało - odparł po czym objął mnie w talii i pocałował.
Po około 30 minutach oglądania bezsensownego show Lou zawołał wszystkich do stołu. Wyszło na to, że to on przygotuje kolację, bo jak to powiedział: jest w tym najlepszy. I w ten oto sposób powstało spaghetti. A właściwie coś co przypominało spaghetti.
- Jesteś pewny, że możemy to zjeść i się nie rozchorujemy? - spytał rozbawiony Liam.
- Udam, że tego nie słyszałem. Ćwiczyłem to danie z Eleanor. - mruknął niby obrażony Tommo. Pamiętam, że kiedyś go tak nazywałam. I nie wiem czemu strasznie go to denerwowało. Mieliśmy zaczynać już jeść kiedy do jadalni wszedł Malik. Szczerze miałam nadzieję, że go tu nie będzie.
- No stary, jak miło cię widzieć. Ostatni raz to ja widziałem cię chyba tydzień temu. Dziwnie wyglądasz - odparł Lou. Rzeczywiście, podkrążone oczy, poza tym miałam wrażenie, że schudł.
- Wydaje ci się - mruknął cicho. Kiedy się odezwał automatycznie ścisnęłam pięści. Widząc to Harry położył swoją dłoń na moim udzie tak jakby chciał powiedzieć: spokojnie. Uśmiechnęłam się do niego lekko po czym zabrałam się do jedzenia. Może i z wyglądu nie prezentowało się to jakoś super, ale w smaku było... jeszcze gorsze.
- O ja cię... - powiedział Niall po czym wybiegł w stronę łazienki jak mniemam po to aby pozbyć się tego czegoś z ust.
- Coś ty do tego dodał? - powiedziałam nalewając sobie wody do szklanki aby przestać czuć to obrzydlistwo.
- Kim jak kim, ale kucharzem to ty nie będziesz - nabijał się z niego Liam. - Jess, błagam cię, wprowadź się do nas. Jeżeli nadal będziemy jeść coś takiego, długo nie pociągniemy.
- Czy mi się wydaje czy proponujesz mi to tylko po to abym wam gotowała, he? Poza tym nie ma mowy, że zostawię Emily samą, na dodatek w tym stanie - mruknęłam, a zaraz potem zdałam sobie
sprawę co takiego powiedziałam.
- Jakim stanie? - spytał Malik. O zgrozo...
- Jest chora. Ale ciebie to akurat nie powinno już obchodzić - warknęłam próbując jakoś wyjść z tej sytuacji. - Muszę już iść. Jak znam życie, to Em pewnie znowu nie wzięła leków więc muszę ją przypilnować. - dodałam próbując brzmieć przekonująco.
- Odwiozę cię - odezwał się Harry na co ja przystałam bo szczerze nie zamierzałam wracać do domu gdy jest tak ciemno. Po 5 minutach byliśmy już w samochodzie. - No to teraz mów. Co tak naprawdę jest Emily? - zapytał a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- Skąd ty...? - zaczęłam ale mi przerwał.
- Trochę cię znam. Kiedy się wygadałaś zaczęłaś się inaczej zachowywać. Może inni się nabrali, ale nie ja.
- Przysięgnij, że nikomu nie powiesz, a już na pewno nie Zayn'owi.
- Masz to jak w banku. - odparł uśmiechając się.
- Emily jest w ciąży.
- Że co? - widać było, że spodziewał się wszystkiego, ale nie tego.
- Pamiętaj co mi obiecałeś - powiedziałam cicho. Mam nadzieję, że zachowa to dla siebie bo w przeciwnym razie będą kłopoty.
*Tydzień później - Emily*
To już dziś Louis się żeni. Szczerze, kiedy się dowiedziałam to nie mogłam w to uwierzyć. Jessica przekazała mi, że jestem zaproszona. Na początku nie chciałam tam iść, z resztą do tej pory nie chcę ale moja droga przyjaciółka nie dała za wygraną i mnie namówiła. Robię to tylko ze względu na nią. Ona nie wie, jakie to dla mnie trudne. Przecież kiedy tam pójdę, to spotkam Jego. Nie chcę nawet o tym myśleć. Na szczęście brzucha jeszcze tak bardzo nie widać bo w przeciwnym razie wszystko wyszłoby na jaw.
- Gotowa? - odwróciłam się w stronę drzwi, w których stała Jess. Jeszcze raz spojrzałam w lustro patrząc szczególnie na brzuch. Starałam się założyć taki zestaw, w którym nic nie będzie widać. - Ślicznie wyglądasz. Mam pytanie. Jadę najpierw do domu chłopaków a potem razem z Harry'm do kościoła. Czy ty...
- Dam sobie radę. Spotkamy się w kościele. - nie miałam zamiaru jechać z nią i widzieć Jego. Mój plan był taki, aby unikać go jak ognia.
*Jessica*
Po 20 minutach byłam już w domu chłopaków. Muszę przyznać, że guzdrają się jak baby. Albo i gorzej. Mam wrażenie, że każdy się stresuje. Ja chyba najbardziej, no bo w końcu mam być świadkiem. Z tego co wiem to Lou razem z Eleanor zdecydowali, że drugim świadkiem ma być Harry. Więc w sumie świetnie się złożyło.
Do tej pory zawiązałam już krawat Niall'owi i pomogłam uprasować koszulę Liam'owi. Serio, jakby nie mógł tego zrobić wcześniej. Zauważyłam, że nigdzie nie ma Harry'ego. Postanowiłam, że pójdę po niego bo jak tak dalej będzie to się wszyscy spóźnimy. Po cichu weszłam do pokoju. Był już gotowy. Nawet z tyłu wyglądał mega seksownie. Po chwili jakby wyczuł moją obecność bo odwrócił się i zlustrował mnie wzrokiem.
- No co? - spytałam kiedy się uśmiechnął.
- Wyglądasz... - zaczął ale chyba nie mógł znaleźć słowa bo podszedł do mnie i wpił się w moje usta. - Jak milion dolarów - dokończył odsuwając się o kilka centymetrów.
- Ty też całkiem nieźle. Ale koniec komplementów. Zbieramy się. - odparłam poprawiając mu kołnierz po czym jak gdyby nigdy nic wyszłam. Mam dziwne wrażenie, że tę noc zapamiętam na bardzo długo...
*Kilka godzin później - noc - dom weselny - Emily*
Odkąd Lou i El są już oficjalnie małżeństwem minęło kilka godzin. Obecnie chyba prawie każdy bawi się na parkiecie. Każdy oprócz mnie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie to okropne uczucie kiedy czuję na sobie wzrok Zayn'a. Jest mi naprawdę ciężko. Co prawda dziękuję Bogu, że do mnie nie podszedł, ale czy ja na pewno tego nie chcę? Prawda jest taka, że mimo wszystko ja nadal go kocham. Kiedy dzisiaj pierwszy raz na niego spojrzałam znowu poczułam to ciepło, króre czujesz gdy widzisz ukochaną osobę. Moje przemyślenia przerwał Liam, który nie wiadomo kiedy pojawił się na horyzoncie i usiadł obok mnie przy stoliku.
- Napijesz się? - spytał a kiedy zaprzeczyłam dodał - A no tak, jesteś jeszcze chora? Jessica nam wspominała - nie wiem co takiego im nagadała ale musiała być przekonująca.
- Co wy tu porabiacie robaczki? - spytała blondynka, podchodząc bliżej. Gdybym jej nie znała to pomyślałabym że jest nieźle wstawiona.
- Możesz mi zdradzić na co jestem chora? - spytałam cicho ignorując jej pytanie.
- Ouu, może grypa? - mruknęła rozbawiona. Chwilę tak siedzieliśmy, po czym Liam nas opuścił bełkocząc coś o jakiejś świni. Chyba nieźle go wzięło po tych 3 kieliszkach, które wypił razem z Jess.
- Muszę się przewietrzyć - powiedziałam. Nawet nie zauważyłam jak tu duszno. Byłam w samej sukience, w klimatyzowanym pomieszczeniu, a czułam się jakbym była na jakiejś pustyni.
- Dobrze się czujesz? Strasznie zbladłaś - spytała na co ja próbowałam wstać lecz w tej właśnie chwili poczułam, że uginają mi się kolana a wszystko wokół zaczęło wirować. Dalej po prostu urwał mi się film.
*Zayn*
Wszystko spieprzyłem. Wreszcie dotarło do mnie, że ona mi nie wybaczy. Najgorsze jest to, że dopiero dziś zdałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie jej przekonać, że naprawdę, cholernie mocno ją kocham. Jestem jebanym sukinsynem.
Wypalając już drugiego papierosa postanowiłem wrócić na salę i porządnie się schlać. Do tej pory nie miałem nawet kropelki alkoholu w ustach. Gdy już miałem wchodzić do pomieszczenia, mimo dosyć głośnej muzyki usłyszałem głos Jessici.
- Dobrze się czujesz? Strasznie zbladłaś - na początku zupełnie nie wiedziałem z kim rozmawia blondynka, ale kiedy tylko przerażona krzyknęła: Emily nie myśląc długo wbiegłem do środka. Brunetka leżała na ziemi a Jess pochylała się nad nią sprawdzając jej puls. Szybko podbiegłem w ich stronę i również kucnąłem obok dziewczyny.
- Co się stało? - spytałem szybko.
- Powiedziała, że idzie się przewietrzyć a chwilę później zemdlała - odpowiedziała mi wystraszona. Nie czekając długo wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę wyjścia. - Co ty robisz?
- Zawiozę ją do szpitala. Nie trzeba robić zamieszania.
- Jadę z tobą - odparła zgarniając po drodze torebkę Em.
*Godzinę później*
Do cholery czemu to tak długo trwa. I do tego nikt nam nie chce nic powiedzieć. Wszędzie kręcą się tylko pielęgniarki, które oczywiście nic nie wiedzą. Kto ma wiedzieć jak nie one? Po chwili z sali wyszedł lekarz.
- Co z nią? - spytała Jessica. Widać było, że jest przerażona. Miałem wrażenie, że coś ukrywa.
- Są państwo kimś z rodziny?
- Jestem jej narzeczonym a to moja siostra - odpowiedziałem szybko po czym spojrzałem na blondynkę. Wiedziałem, że najchętniej by zaprzeczyła i mnie zwyzywała, ale w obecnej sytuacji nie było takiej opcji.
- Dobrze więc, to tylko zwykłe omdlenie spowodowane stanem pacjentki. W tej chwili bada ją jeszcze jeden lekarz, ale za chwilę będzie można do niej wejść. Tylko uprzedzam, aby jej nie denerwować, najlepiej aby odwiedziła ją tylko jedna osoba. - powiedział po czym przeprosił nas i gdzieś sobie poszedł.
- Jedź na wesele i powiedz żeby się nie przejmowali. Ja tu zostanę - wiedziałem, że blondynka będzie przeciwna, ale to jej problem.
- No chyba sobie żartujesz.
- Myślę, że to ja powinienem tutaj zostać, jako, że jestem narzeczonym. Weź mój samochód, powiedz im o wszystkim a potem wróć. Mogę ci obiecać, że do niej nie wejdę. - mówiąc to starałem się brzmieć przekonująco.
- Trzymam cię za słowo Malik - mruknęła wyrywając mi kluczyki z ręki po czym udała się do wyjścia. Ona naprawdę dobrze mnie nie zna jeżeli mi uwierzyła. Najciszej jak to było możliwe otworzyłem drzwi od sali, w której leżała Emily. Przypominając sobie słowa lekarza, że to tylko zwykłe omdlenie spowodowane stanem pacjentki, wiedziałem już na pewno, że obie, i Em i Jess coś ukrywają. Uchylając drzwi prawie jak duch wszedłem do środka. Ani lekarka, ani brunetka mnie nie zauważyła.
- Powinna się pani oszczędzać i przede wszystkim nie denerwować. W końcu jest pani w ciąży.
- W ciąży?! - powtórzyłem.
*Jessica*
No normalnie jak on tam do niej wejdzie to nie ręczę za siebie. Ona nie może się denerwować. Naprawdę jestem głupia, że zgodziłam się na propozycję Malika. Jednak było już za późno.
Po kilkunastu minutach byłam już z powrotem w domu weselnym. Opowiedziałam o zemdleniu Niall'owi i Louis'owi, którzy chyba jako jedyni byli jeszcze w miarę trzeźwi. Zdziwiło mnie jednak to, że nigdzie nie widziałam Harry'ego.
- Wydaje mi się, że jeśli nie ma go tutaj to pewnie jest w hotelu. Odsyłamy tam tych, którzy ledwo trzymają się na nogach - wyjaśnił Lou dając mi do zrozumienia, że Styles nieźle się upił. Postanowiłam, że sprawdzę co z nim. Na szczęście w recepcji był facet, który bez problemu powiedział mi, w którym pokoju znajduje się loczek. Wchodząc do środka w oczy od razu rzuciły mi się ciuchy porozwalane wszędzie. Co ciekawe, nie były one jednie Harry'ego. Wchodząc dalej nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam... W głowie miałam tylko jedno. Zdradził mnie...
******************************
Hej!!!! Tak więc oto i rozdział 32, w którym trochę się dzieje. W ogóle to wydaje mi się, że jest on chyba najdłuższy jaki kiedykolwiek napisałam :) Mam nadzieję, że się podobał i do następnego:*