niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 27

*Jessica*

Obudziłam się dosyć wcześnie bo już około 8:00. Dziś jest mój pierwszy dzień pracy, i nie wiem co myśleć. Niby czuję, że sobie poradzę, ale z drugiej strony przecież nigdy nie miałam do czynienia z tego typu zadaniami. Dam radę? To się okaże. Na razie mam jeszcze jeden problem: Harry. Aż boję się wchodzić do salonu. Ciekawe czy się obudził... Przez to co wczoraj powiedział mam ten okropny mętlik w głowie. Był pijany, tak, ale to wtedy mówi się prawdę. Przynajmniej tak słyszałam. Pewnie i tak nie będzie niczego pamiętał. A ja nie byłabym sobą gdybym po prostu zwyczajnie go obudziła, dlatego najciszej jak mogłam przemknęłam do kuchni po patelnie i jakąś drewnianą łyżkę. Nadal cicho udałam się do salonu, w którym spał Styles. Podeszłam bliżej kanapy, na której leżał i mocno uderzyłam łyżką w patelnię. Wydany dźwięk był okropny zarówno dla mnie jak i dla loczka, który od razu wstał z kanapy ale widać głowa bolała go niemiłosiernie bo znowu usiadł.

- Jakiż piękny dziś dzień, prawda Haroldzie? - spytałam na tyle głośno, że chłopak skrzywił się z bólu. - Postanowiłam cię obudzić, bo po cóż tracić czas, podczas gdy można porobić tyle fajnych rzeczy, na przykład wrócić do swojego domu - dodałam robiąc nacisk na ostatnie słowa.

- Kiedyś się zemszczę - mruknął tylko niezadowolony nadal trzymając się za głowę.

- Taa, jasne. A teraz trzymaj - powiedziałam rzucając w jego stronę jakieś proszki. - Nie pytam co się wczoraj stało i dlaczego postanowiłeś przyjść akurat do mnie. Masz 30 minut na ogarnięcie się a potem wypad bo idę do pracy. - dodałam po czym ruszyłam do swojego pokoju by przebrać się w TO po czym z powrotem wróciłam do salonu.

- Ooo trzeba mi było powiedzieć, że idziesz się przebrać, pomógłbym ci - powiedział uśmiechając się.

- Od kiedy ty chcesz komuś pomóc co? Zbieraj się, wychodzimy.

- Gdzie mnie zabierasz?

- Jesteś aż taki głupi czy tylko udajesz? Mówiłam, ja idę do pracy a ty gdzie tam chcesz.

- Ale... - chciał coś powiedzieć ale widząc moją minę od razu zrezygnował.

* 40 minut później *

- A tutaj mamy zaplecze - powiedział Tom, czyli mój nowy szef. Naprawdę podoba mi się to
miejsce. Jak na razie jest super. - Ok, no to chyba wszystko. Mam nadzieję, że będzie ci się tutaj dobrze pracowało.

- Ja też mam taką nadzieję - powiedziałam uśmiechając się co on odwzajemnił.

- A zapomniałbym. Mamy taką zasadę, że na czas pracy telefony zostawiamy tutaj. - oznajmił wskazując na szafkę obok.

- Ok - mruknęłam rzucając telefon po czym zaczęłam swoją pracę.

* 5 godzin później *

Jak na pierwszy dzień, to było całkiem nieźle. Zarobiłam parę napiwków, a tego się nie spodziewałam. Byłam już zmęczona i postanowiłam jak najszybciej wrócić do domu. Zabrałam swoje rzeczy i udałam się w stronę wyjścia. Chciałam zadzwonić do Emily i z nią porozmawiać, więc odblokowałam telefon a moim oczom ukazało się... 25 nieodebranych połączeń od Zayna? Co to ma być?

*Zayn*

Ona słyszała. Cholera jasna, musiała słyszeć. No bo niby dlaczego jej nie ma i nie odbiera telefonów? Z jej pokoju zniknęło kilka rzeczy, głownie ubrań, ale to nie może być prawda. Na dodatek Jessica nie odbiera. Co ja narobiłem...

- Możesz przestać tak łazić? Denerwujesz mnie - powiedział Niall. Nawet nie zauważyłem że od dłuższego czasu chodzę w tą i z powrotem po salonie. - Stało się coś? - zapytał ale nie zdążyłem odpowiedzieć bo drzwi wejściowe otworzyły się. Z nadzieją ruszyłem w stronę korytarza, ale jak się okazało nie była to Emily tylko Jess.

- Gdzie ona jest? - spytałem zanim blondynka zdołała cokolwiek powiedzieć.

- Kto?

- Proszę cię, powiedz, że wiesz gdzie jest.

- O co chodzi? - spytała zdezorientowana. Zrezygnowany ruszyłem z powrotem do salonu, w którym nie było już nikogo. - Zayn co się stało?

- Ja... powiem ci, ale obiecaj, że zamiast się wściekać to mi pomożesz.

- No dobra, dobra mów. - mruknęła lekko zdenerwowana. Po kolei opowiedziałem jej o zakładzie i o tym, że Emily najprawdopodobniej słyszała moją rozmowę. Dziewczyna przez chwilę siedziała z grobową miną wgapiając się w stolik po czym spojrzała na mnie lodowatym wzrokiem.

- Zabiję cię - wysyczała wstając. Wiedziałem, że nie wróży to nic dobrego więc jedyne co mi zostało to po prostu uciekać. Blondynka goniła mnie chwilę po czym niespodziewanie na horyzoncie pojawił się Harry, który widząc co się dzieje złapał ją i przyciągnął do siebie. - Ty draniu. Jak mogłeś jej coś takiego zrobić! - krzyknęła.

- Stary, myślę, że najlepiej będzie jak teraz się ulotnisz - powiedział brunet na co ja tylko kiwnąłem głową i opuściłem dom.

*Jessica*

Kiedy mulat wyszedł z domu Styles zaprowadził mnie do swojego pokoju. W środku cała się trzęsłam. Miałam ochotę wybiec za chłopakiem i porządnie obić mu tą śliczną buźkę. Spodziewałam się, że teraz loczek będzie prawił mi kazanie, że nie powinnam tak robić i że w ten sposób zachowałam się jak dziecko. On jednak usiadł na łóżku i przyciągnął mnie do siebie powodując, że musiałam usiąść na nim. Bez słowa wtuliłam się w jego tors. Wsłuchując się w bicie jego serca próbowałam się uspokoić. Trwało to dłuższą chwilę jednak myśl co się dzieje z Emily zmusiła mnie do odsunięcia się od chłopaka.

- Muszę już iść - powiedziałam wstając po czym po prostu wybiegłam z domu. Gdzie ona może być?

***

Postanowiłam zaryzykować i zadzwonić do jej mamy. Wątpię, żeby coś wiedziała, ale to chyba jedyna opcja. Niepewnie przyłożyłam telefon do ucha i czekałam, aż kobieta odbierze połączenie.

- Jessica? - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki. Nie wiedziałam, że nadal ma mój numer.

- Tak, to ja. - odpowiedziałam krótko.

- Meg się znalazła? - spytała z nadzieją.

- Nie... Chciałam zapytać czy nie wie pani przypadkiem gdzie jest Emily? - musiało to brzmieć co najmniej dziwnie. No bo skąd ona ma to wiedzieć...

- Dziecko, nie mów, że ona też zniknęła.

- Czyli, że pani nic nie...?  - i w tym momencie cała moja nadzieja prysnęła jak bańka mydlana.

* Wieczorem *

Szukałam jej już chyba wszędzie. W jej ulubionym parku, w klubach, nawet w szpitalach. Nigdzie nic. Zmęczona wróciłam do mieszkania i od razu udałam się do kuchni po szklankę wody. Pijąc ją w oczy rzuciły mi się opakowania po lekach leżące na blacie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to nie ja je wyciągnęłam. Nawet kiedy dawałam proszki Harremu, z powrotem włożyłam opakowanie do szafki. Na myśl przyszło mi tylko jedno i od razu udałam się w stronę salonu.

- Emily???

8 komentarzy:

  1. z niecierpliwością czekałam na ten rozdział! omg czy ty zawsze musisz tak się znęcać i kończyć w takich momentach? *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ! Jestem ciekawa co dalej będzie, robi się coraz ciekawiej :)
    Do następnego - @zosia_official ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
    Cieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym niepowiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
    Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
    Kisses xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaa jakie to było....
    Śliczne ,boskie ,cudne
    Jeny to było genialne
    Ja chcę już więcej
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej
    Pożera mnie ciekawość
    Ściskam Mela
    :**
    Życzę weny,dużo dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny *.*.....zaczyna się ono powoli rozkręca.....kocham te opowiadanie..*.*...pisz, pisz, pisz!!!..czekam na nexta
    weny zycze..!
    //Kxx

    OdpowiedzUsuń
  6. No jest kolejny tak długo wyczekiwany rozdział. Ma nadzieję że następny będzie dłuższy bo gdy ja się rozkręcam to on się już kończy.❤❤ co do samego rozdziału to klasa sama w sobie❤.z niecierpliwością czekałam na ten rozdział! czy ty zawsze musisz tak się znęcać i kończyć w takich momentach? *.*♥♥♡

    OdpowiedzUsuń
  7. o boże co tu się dzieje????????!!!!!!!
    Jezus skąd tu bierzesz te wszystkie pomysły?!---ANGELA

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Award, więcej informacji znajdziesz tutaj http://bally-fanfiction.blogspot.com/2014/12/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń