piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 25

Cześć wszystkim! Mega Was przepraszam, że tyle czekaliście na ten rozdział... Prawda jest taka, że coraz częściej nie wiem co napisać. Nawet jeżeli mam to już w głowie to trudno mi to napisać, a potem i tak coś zmieniam. Od razu zaznaczam, że nie zamierzam kończyć tego bloga :) Po prostu rozdziały nie będą się pojawiać systematycznie... Miłego czytania :)

PS. Jeżeli czytasz, skomentuj, bo to wielka motywacja :)

**********************



[...] Wchodząc po schodach zadzwonił dzwonek do drzwi, więc chcąc nie chcąc musiałam się wrócić i otworzyć. Byłam niemal pewna, że to Carmen przyszła do Harrego, ale to kogo zobaczyłam za drzwiami kompletnie odebrało mi mowę.

- Mama?

*************************



- Co ty tutaj robisz? - wydusiłam po chwili kompletnie zdziwiona i oszołomiona.

- Wpuścisz mnie do środka? - jej głos... był inny. Nie taki jak go zapamiętałam. Ostatni raz widziałam ją kilka lat temu, ale ona... była inna. Schudła, w jej oczach nie było blasku, była tak jakby inną osobą. Niepewnie przesunęłam się w drzwiach robiąc przejście, aby moja rodzicielka mogła wejść do środka po czym zaprowadziłam ją do swojego pokoju.

- Skąd wiedziałaś gdzie mieszkam? - spytałam cicho patrząc jak mama siada na kanapie. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Że niegdyś najbliższa mi osoba, której nie widziałam lata jest w moim pokoju.

- Mam znajomości - odpowiedziała krótko. No tak, po co ja w ogóle pytam. Ona ma znajomych wszędzie. W banku, w sklepie, w szkole, w szpitalu...

- Po co przyszłaś? - spytałam ponownie tym razem nieco drżącym głosem. Bałam się usłyszeć odpowiedzi. I nie wiem, czy w ogóle chcę ją znać.

- Ja... chciałam cię przeprosić. Emily, słońce wiem, że bardzo cię skrzywdziliśmy i nie mieliśmy pojęcia co tak na prawdę robimy. Byłaś... Jesteś dla nas bardzo ważna i kochamy cię tak samo. Dużo
się zmieniło. Ale chcę, żebyś wiedziała, że żałuję, że wtedy tak postąpiliśmy.



- Nie jestem w stanie wam wybaczyć. Może kiedyś, ale na pewno nie dziś i nie za kilka tygodni. - powiedziałam prawie szeptem. W tamtej chwili chciałam po prostu wybuchnąć płaczem i ją przytulić, ale nie mogłam. Czułam blokadę, która była nie do pokonania.

- Rozumiem, ale przyszłam tu też w innej sprawie. Chodzi o Meg - a zapowiadało się tak pięknie. Tak było zawsze. Matka najpierw pytała o mnie, a potem zaraz zaczynała mówić o Meg. Chcecie wiedzieć kto to? Moja siostra. Moja siostra, która ma 16 lat i która już na początku gimnazjum zaczęła ćpać. I ćpa pewnie do tej pory. Rodzice nigdy nie byli w stanie nad nią zapanować, ale to jej głównie poświęcali uwagę. I zawsze kiedy chcięli się czegoś o niej dowiedzieć, pytali mnie - najlepsze i jedyne źródło informacji. Meg, a właściwie Megan kiedyś była otwartą, miłą i uśmiechniętą osobą. Wszystko zmieniło się od pojawienia się naszych nowych sąsiadów. Zaczęła kolegować się z jedną z dziewczyn i właśnie od tamtej chwili się zmieniła. W odpryskliwą wredną i zamkniętą w sobie. 

- Co z nią?

- Uciekła z domu.- powiedziała krótko powstrzymując łzy. - I przychodzę do ciebie, bo może coś wiesz...

- Niby skąd mam wiedzieć? Ani ona nie kontaktowała się ze mną, ani ja z nią. - jakoś nie brałam zniknięcia Meg za jakąś ważną sprawę. Jeszcze kiedy mieszkałam z rodzicami zdarzały jej się ucieczki, ale zawsze wracała. - Wcześniej czy później jej się znudzi.

- Jej nie ma już prawie miesiąc...- powiedziała co kompletnie zmieniło moje zdanie.


*Jessica*

Czas na zmiany w moim życiu. Zgodziłąm się porozmawiać z ojcem. Już następnego dnia ubrałam się w to i ruszyłam do kawiarni, w której miał czekać ojciec. Jak się okazało byłam przed czasem więc jedyne co mi pozostało to po prostu poczekać i pogapić się w czerwoną ścianę na przeciwko mnie. Po chwili jednak usłyszałam głos należący do mojego ojca.

- Przepraszam za spóźnienie. Długo czekałaś? - spytał pośpiesznie siadając co wyglądało nieco komicznie bo o mały włos by się nie przewrócił. 

- Nie, nie spóźniłeś się. to ja przyszłam za wcześnie... - miałam przechodzić do rzeczy i mówić dalej jednak przerwała mi kelnerka, która podeszła do stolika pytając o zamówienie.

- Małe espresso - powiedzieliśmy równocześnie po czym oboje się uśmiechnęliśmy. Po chwili kelnerka zniknęła by po chwili wrócić z naszymi kawami.


- Więc tak... przepraszam. Wiem, że nie powinnam tak wybuchać, ale taki mam charakter. Najlepiej będzie jak zaczniemy od początku.

- Miałaś prawo tak zareagować. Popełniłem błąd nie kontaktując się z tobą przez te wszystkie lata. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem zadzwonić, ale się powstrzymywałem. - powiedział upijając łyk kawy. - Wiesz, zawsze chciałem mieć córkę, i wreszcie się doczekałem - mam wrażenie że trafił mi się fajny tata.

* 2 godziny później *

Czas spędzony z ojcem zleciał niewiarygodnie szybko i pewnie rozmawialibyśmy jeszcze dłużej gdyby nie fakt, że na dworzu robiło się ciemno i chłodno. Pożegnałam się więc z tatą i ruszyłam z powrotem do domu. Przed wejściem miałam okazję podziwiać całujących się Stylesa i Carmen, na których widok zrobiło mi się niedobrze. Jednak jeszcze większą niespodzianką było to, że w drzwiach minęłam się z osobą, która trochę przypominała mamę Emily. Co do cholery?

- Czy to była...? - spytałam wchodząc do salonu.

- Tak - odpowiedziała brunetka nie pozwalając mi dokończyć. Po jej tonie stwierdziłam, że dziś ni warto pytać, więc postanowiłam zmienić temat.

- Chcę wam coś powiedzieć, żeby potem nie było... - zaczęłam jednak tym razem przerwał mi Styles, który z bezczelnym uśmieszkiem wszedł do pokoju. - Tak więc, wyprowadzam się - oznajmiłam na co Emily wypadł pilot z ręki, natomiast loczek zakrztusił się sokiem, który akurat przełykał.

- Że co? - spytała spokojnie Emily.

- Stwierdziłam, że tak właściwie to nie wiem po co tu mieszkam. Przecież mam mieszkanie, które w obecnej chwili stoi puste. Tak więc nie będę więcej siedzieć wam na głowie, poza tym stamtąd będę miała lepszy dojazd do pracy.

- Do czego? - tym razem spytał Niall, który siedział tak cicho, że nawet nie zauważyłam, że siedzi na fotelu w kącie. - Znalazłaś pracę?

- Jeszcze nie, ale tamto mieszkanie jest w centrum więc logiczne, że będzie mi bliżej. Oficjalnie kończę z kradzieżami. Emily, słonko, wybacz. - powiedziałam uśmiechając się.

- Spoko, i tak mnie do tego nie ciągnęło.

- Rany, ludzie, co to ma być? Najpierw Louis nas opuścił, z miłości.... Teraz one, co wy chorzy? - mruknął blondyn po czym wyszedł niby urażony na co ja wzruszyłam ramionami.

- Tak czy siak informuję, że jutro się wyprowadzam. A teraz życzę miłego wieczoru i dobranoc - powiedziałam rozentuzjazmowana po czym również wyszłam z salonu udając się prosto do swojego pokoju. Czas na kolejne zmiany.




12 komentarzy:

  1. O J A P I E R D O L E ! !
    Tego to się w ogóle nie spodziewałam...
    Ten rozdział podobał mi się STRASZNIE !!
    Troszkę krótki, ale zajebisty :D
    Chce juz next
    @Faza_Bo_Hazza

    OdpowiedzUsuń

  2. Cudowny *.*.....zaczyna się ono powoli rozkręca.....kocham te opowiadanie..*.*...pisz, pisz, pisz!!!..czekam na nexta
    weny zycze..!
    //Kxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaaaaaaaaa! Po prostu Cię kocham!!!!!!?
    ~Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć po prostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu ;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super blog i rozdział . Naprawdę podziwiam kreatywność szacunek w Twoja stronę :D@mortajuliana

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaa genialny :D !!
    cudoo <3
    szybciutko następny xd
    xoxo
    @luv_my_hig

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Superrr genialny rozdzial i czekam na next ♥♥

      Usuń
  8. Woooooooooooooooooooooooooooo
    Świetny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń