piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 12 cz.2

Czytasz --- jedno słowo motywacji na dole :)

- Wejdź - powiedziałam cicho nie zmieniając pozycji, w której byłam. Po chwili poczułam, że materac ugina się pod ciężarem Louisa.
- Wiesz, że mnie możesz powiedzieć wszystko. Trochę cię w końcu znam.
- Widziałam się z ojcem - mruknęłam siadając.
- ŻE CO?! - krzyknął zdziwiony.
- Tak, drzyj się głośniej.
- Sorry, ale dlaczego? Po co?
- Dwa dni temu zadzwonił do mnie i powiedział, że chce się spotkać. Moja ciekawość wygrała i do niego poszłam. Jak się okazało chodziło tylko o spadek, który przepisała mi mama. - wyjaśniłam.
- I niech zgadnę, ojciec chciał, żebyś się zrzekła, mam rację? - spytał na co ja przytaknęłam. - Wiesz chociaż co ci przepisała?
- Chyba dom i oszczędności. Z resztą ojciec nawet nie pokazał mi testamentu.
- Mówił coś jeszcze? - i tu właśnie zapaliła mi się czerwona lampka. Czyżby Lou coś wiedział? Ale skąd?
- Nie - odpowiedziałam krótko. I tak wystarczająco już wie.
- To dobrze. Wiesz, przy okazji, chciałem cię prosić o radę. Bo wiesz, że już dość długo jestem z Eleanor no i postanowiłem się jej... oświadczyć.
- Nie wierzę, ten Louis Tomlinson chce się oświadczyć swojej dziewczynie? - wspominałam kiedyś, że lubię się droczyć z ludźmi?
- Dobra, to nie mam sensu, spytam Harrego - powiedział wstając na co ja złapałam go za ramię.
- Nie sądzę, żeby Styles był choć trochę romantyczny i znał się na tych sprawach. Siadaj - rozkazałam próbując być poważna, ale uśmiech zdradzał wszystko. - Rozumiem, że to twój pierwszy raz, kiedy oświadczasz się dziewczynie, więc pewnie chcesz się poradzić gdzie, jak i kiedy, prawda?
- Do rzeczy siostra, bo zaraz ci coś zrobię - mruknął na co ja nie wytrzymując parsknęłam śmiechem.
- Trochę znam Eleanor i wiem, że powiedziałaby TAK przy romantycznej kolacji na świeżym powietrzu, z mnóstwem świec. Jak chcesz to mogę ci pomóc w organizacji.
- Serio? Mogłabyś?
- Pewnie, i tak nie mam nic do roboty.
- Dzięki, a i jeszcze jedno. Niech to na razie zostanie między nami ok? - spytał na co ja przystałam. Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień pozwoli mi zapomnieć o ojcu...

*Następnego dnia*
Wstałam ok. 9, przebrałam się i zeszłam na dół. W jadalni była Emily, Harry, oczywiście Niall i Louis. Wszyscy poza tym ostatnim spojrzeli na mnie jak by ducha zobaczyli.
- Jestem brudna, czy jak? - spytałam patrząc na ubranie.
- Możesz nam w końcu powiedzieć gdzie wczoraj byłaś? - odezwała się Em.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - próbowałam zmienić temat, ale wiedziałam, że nie będzie łatwo.
- Polonistka się znalazła! Ale dobra, nie chcesz, nie mów - jednak było łatwo. Na stole czekały na mnie kanapki, które z szybkością pochłonęłam.
- Louis?
- Hmm?
- MUSIMY już iść - oznajmiłam na co on przytaknął i wstał.
- Wasza dwójka idzie gdzieś razem? To podejrzane - powiedział Niall wpychając sobie chyba trzecią kanapkę do buzi.
- Gdzie idziecie? - spytał Harry, który do tej pory siedział cicho.
- Yyy... my... idziemy do biblioteki - wypalił szybko Louis.
- Brawo geniuszu - szepnęłam w jego stronę.
- Jessica i biblioteka? To chyba żart - prychnęła Emily na co ja pokazałam jej język.
- Dobra, to my idziemy - oznajmiłam i pociągnęłam Louisa za rękaw.
- Jak masz mówić takie bzdury to lepiej nie mów nic - mruknęłam kiedy opuściliśmy dom.
- Ważne, że się nie dopytywali - ach ten Lou i jego myślenie.
Po około 30 minutach byliśmy na miejscu. Jak się okazało, kolacja będzie w parku. Kiedy Louis zajmował się zamawianiem potraw przez telefon, ja postanowiłam nadać temu miejscu jeszcze więcej nastroju i na drzewie, przy którym stał stół powiesiłam mnóstwo czerwonych serc. Czyż to nie jest romantyczne? Po około 2 godzinach wszystko było gotowe.
- A ty masz w ogóle pierścionek? - spytałam, wiedząc, że Louis jest gapą i mógł zapomnieć o najważniejszym.
- Mam. - powiedział dumnie pokazując mi pudełeczko, w którym było to cudo.
- Piękny jest. Teraz masz pewność, że El powie "tak" i będziecie żyli długo i szczęśliwie. Wracasz do domu czy zostajesz?
- Mam do załatwienia jeszcze kilka spraw. Dasz radę wrócić sama?
- Jasne, przecież nie jestem dzieckiem.

* W domu*
Kiedy tylko przekroczyłam próg domu ogarnęła mnie cisza. Gdzie wszystkich wywiało?
- Już jestem - powiedziałam myśląc, że ktoś mi odpowie.
- Musimy porozmawiać - odezwał się ktoś za mną, że aż podskoczyłam ze strachu. Jak się okazało był to Styles.
- Nie strasz.
- Chodź - pociągnął mnie w stronę swojego pokoju. Nie wiedziałam, na co się szykować.
- Co to jest? - spytał pokazując mi jakąś poskładaną kartkę. Niepewnie ją otworzyłam a moim oczom ukazał się napis: TO JESZCZE NIE KONIEC, DARLSON...

5 komentarzy:

  1. Super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądziłam że Louis się oświadczy. Mam nadzieje, że Eleanor powie TAK. Świetny rozdział, w ogóle uwielbiam twój styl pisania :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Super :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham twój BLOG! <3

    OdpowiedzUsuń