CZYTASZ - SKOMENTUJ :)
**************
~~~
Wszystko przed moimi oczami zaczęło wirować. Powoli, instynktownie trzymając się ściany, tak jakbym miała zaraz upaść podeszłam bliżej. Nie, to mi się śni. "On by mi tego nie zrobił" podpowiadało serce, a rozum krzyczał: "jednak to zrobił". I to z kim? Z tą, z którą podobno zerwał, bo kochał mnie. Nogi zaczęły mi drżeć, naprawdę bałam się, że upadnę. Nie mogłam na to dłużej patrzeć. Chwiejnym krokiem wyszłam z pomieszczenia. Na korytarzu, mimo, że nadal kręciło mi się w głowie, jakbym była co najmniej po kilku mocnych drinkach, zobaczyłam Louis'a, który prowadził kogoś do jednego z hotelowych pokoi. Po chwili podszedł w moją stronę chwytając mnie za rękę.
- Wszystko ok? - spytał widząc w jakim jestem stanie.
- Od teraz zawsze będę cię słuchać, brat. Miałeś rację, Styles nie lubi stabilizacji. - powiedziałam cicho po czym szybkim krokiem udałam się do wyjścia.
~~~
Minęły 2 dni od tego wydarzenia. Przed oczami mam ciągle ten sam widok. Jego, w jednym łóżku z Carmen. Zastanawiam się tylko, czy gdybym tam wtedy nie weszła, dowiedziałabym się że mnie zdradził? Powiedziałby mi? Do jasnej cholery, byliśmy ze sobą krócej niż miesiąc.
Moje przemyślenia przerwało pukanie. Po chwili w drzwiach stanęła Emily. Przez to wszystko zapomniałam, że dzisiaj dostała wypis.
- Jeju, przepraszam. Miałam po ciebie przyjechać - powiedziałam wstając z łóżka i mocno ją przytuliłam. - Czym przyjechałaś?
- Zayn mnie przywiózł. - odpowiedziała niepewnie.
- Wyjaśniłaś mu wszystko?
- Wie, że zostanie ojcem. To wszystko komplikuje. Nie tak to miało być, Jess. Co ja mam teraz zrobić? Co ON zamierza zrobić? - spytała zrezygnowana siadając na łóżku.
- Są dwie opcje. Albo nie będzie go to obchodziło i po prostu da ci spokój, w co osobiście nie wierzę. Albo będzie walczył o ciebie i o dziecko. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo starał się przed ostatnie dwa dni i to, że prawie w ogóle nie wychodził ze szpitala, ta opcja jest bardziej prawdopodobna. - odparłam siadając obok niej. - Jedno jest pewne, cokolwiek się stanie, we mnie masz pełne wsparcie. - dodałam przyciągając ją do siebie.
- Muszę się z nim spotkać i to jeszcze dzisiaj bo inaczej zwariuję. - mruknęła cicho. Chwilę tak przesiedziałyśmy tuląc się do siebie, aż w pewnym momencie brunetka odsunęła się i spojrzała na mnie wymownie. Doskonale wiedziałam o co jej chodzi. - A co z tobą? Jak się trzymasz?
- Możesz w to nie uwierzyć, ale jest na prawdę nieźle. Przemyślałam to wszystko na spokojnie i w sumie cieszę się, że zdradził mnie teraz, a nie później, kiedy nasza relacja byłaby mocniejsza i trwalsza. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Jeny, ty naprawdę jesteś dziwna. Inna ryczałaby tutaj już dawno, a ty się uśmiechasz.
- Powiem ci więcej, zamierzam się z nim spotkać i wszystko raz na zawsze ustalić. Mój telefon od dwóch dni co chwilę wibruje przez co zaraz dostanę szału. Pora to skończyć. - odparłam pewnie.
- I świetnie się składa, bo kiedy ja pójdę spotkać się z nim, ty możesz spokojnie porozmawiać z Zayn'em tutaj.
- Nie wiem czegoś ty się naćpała, ale bierz tego więcej - powiedziała Em całując mnie w policzek po czym wyszła, zapewne zadzwonić do Malika. Ja w tym czasie wysłałam sms-a do do Stylesa z informacją, że za pół godziny ma się pojawić w kawiarni. Najwyższy czas to wszystko raz na zawsze zakończyć.
*Emily - 40 minut później*
Chyba jeszcze nigdy w życiu tak się nie stresowałam. Nie wiem co będzie, co on zamierza. Dlaczego to musiało się tak skomplikować? Nie mogłam się jednak wycofać, bo usłyszałam dzwonek, który oznaczał tylko jedno. Niepewnie i powoli podeszłam do drzwi aby wpuścić go do środka. Po chwili siedzieliśmy już w salonie. Żadne z nas się nie odezwało. Chyba oboje nie wiedzieliśmy jak zacząć rozmowę. Nie znoszę takich momentów. Tej całej niezręcznej ciszy. W pewnym momencie Zayn nieoczekiwanie wstał i podszedł do okna.
- Zapytam tak dla pewności, jesteś w ciąży? - nie idioto, żartowałam.
- Tak - odpowiedziałam krótko.
- To moje dziecko? - to jakiś wywiad do cholery?
- Tak - byłam już co najmniej zirytowana. Za kogo on mnie ma? On myślał, że to nie jego dziecko?
- A więc będę ojcem. Zamierzałaś mi w ogóle o tym powiedzieć? - spytał odwracając się w moją stronę. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, sama nie wiem czemu. Chyba dlatego, że pewnie skończyłoby się to płaczem.
- Nie - odparłam cicho nadal patrząc na podłogę. - Nie i nie będę miała do ciebie pretensji jeśli teraz po prostu wyjdziesz. Zrozumiem, jeżeli powiesz, że nie chcesz tego dziecka. Sama na początku go nie chciałam, ale wychowam je. Z tobą czy bez ciebie. - teraz już nie hamowałam łez, które zaczęły spływać mi po policzkach. On natomiast stał jeszcze chwilę w osłupieniu po czym podszedł do mnie i chwycił moją twarz w swoje ręce.
- Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że nie będę chciał tego dziecka? I to jeszcze z tak cudowną dziewczyną? Serio, nie jestem aż takim draniem. - wyszeptał po czym złączył nasze czoła.
- To i tak niczego nie zmienia. Będziemy rodzicami, ale nie będziemy razem. Nie potrafię ci wybaczyć, zapomnieć. Nie teraz.
- Poczekam. Nie będę nalegał, ale chcę żebyś wiedziała, że kocham cię i to się nigdy nie zmieni. A teraz, co ty na to, żeby wybrać się na małe zakupy? - spytał zmieniając temat, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. - No co, trzeba się przygotować.
- Nie wiadomo jeszcze czy to chłopiec czy dziewczynka. - odparłam hamując jego zapał.
- Uwierz mi, to będzie chłopak. Wiem co ,a właściwie kogo zrobiłem - powiedział na co parsknęłam śmiechem.
*Jessica*
Tak jak myślałam Styles już czekał na mnie w pobliskiej kawiarni. Plan był prosty. Zamierzałam być oschła i nie pokazywać, że to co się stało, w jakiś sposób mnie ruszyło. Pewnym krokiem podeszłam do stolika i widząc, że brunet zamierza wstać, odezwałam się.
- Siedź. - mruknęłam, a widząc kwiaty, które leżały na stoliku parsknęłam śmiechem. - Od kiedy to z ciebie taki romantyk, co? - dodałam po czym chwytając kwiaty wyrzuciłam je do kosza, który znajdował się obok. - Nie przyszłam tutaj na pogaduszki, ale po to, żeby ci coś wyjaśnić. - zaczęłam.
- Jessica, ja...
- Nie przerywaj mi - wysyczałam zaciskając szczękę. Mój ton głosu był naprawdę lodowaty. - Może cię to zdziwi, ale cieszę się, że stało się to co się stało. Przynajmniej wiem, że bycie z kimś takim jak ty to niemożliwe. Mam nadzieję, że kiedyś serio zmądrzejesz. Myślę, że to, że mnie zdradziłeś po tak krótkim czasie chodzenia ze sobą, to znak, żeby się w to nie pakować. - zrobiłam krótką pauzę, aby chłopak mógł przyswoić sobie to, co powiedziałam. Wiedziałam, że moje słowa go ranią, ale w tamtym momencie średnio mnie to obchodziło. - Najwyraźniej nie byliśmy sobie pisani. - dodałam po czym postanowiłam nie kontynuować dalej tej rozmowy więc po prostu wyszłam. Powiedziałam to co chciałam powiedzieć i trochę mi to pomogło.
Stwierdziłam, że jedyne czego teraz potrzebuję to snu. Ostatnie dni były bardzo męczące. Byłam zmęczona tym ciągłym myśleniem i zastanawianiem się. Postanowiłam wrócić najkrótszą drogą, czyli przez park. Trochę mnie zdziwiło, że o tej porze jest tam tak mało ludzi. Mimo to, znowu miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Czułam na sobie czyiś wzrok. Spokojnie Jessica, jesteś po prostu przewrażliwiona. W duchu powtarzałam sobie, że to rzeczywiście moje omamy, ale cała moja nadzieja prysnęła kiedy usłyszałam za sobą ten głos. Głos Nick'a.
- Kogo moje piękne oczy widzą? - odezwał się na co ja gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. Był jakieś 8 metrów ode mnie.
- Czego chcesz? - spytałam nie wiedząc co mam zrobić.
- Hmm, pomyślmy. Ciebie...
*****************
Hej wszystkim! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak trudno było mi napisać ten rozdział. Ale jest :) Wiem, że jest krótki, ale to dlatego, że postanowiłam podzielić go na dwie części. No więc mamy dwie rozmowy, ale tylko jedną z happy end'em. A może niekoniecznie? Mam nadzieję, że rozdział się podoba i do następnego :)