******
*Jessica*
- Jeszcze to - powiedziałam do Davida podając mu ramkę ze zdjęciem moim i Emily. Powoli zaczynam od początku się tu urządzać. Głównie pomaga mi brat, ale Emily również miała swój wkład. Jeżeli chodzi o Louisa to... jest tak jakby na mnie obrażony. Wie, że nie jestem z nim szczera i coś ukrywam. Kiedy dowiedział się o mojej wyprowadzce nie był zachwycony. I czuję, że to mu się nie podoba. No ale cóż, jestem już dużą dziewczynką, która sama potrafi o siebie zadbać. A Lou nadal uważam za brata chociaż nie wiążą nas więzy krwi.
- Jesteś pewna? - spytał David. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi. To pytanie słyszałam już naprawdę dużo razy.
- Tak. Tak i nawet znalazłam już pracę.
- Serio?
- Serio. W pobliskiej kawiarni potrzebowali kelnerki więc skorzystałam. Od czegoś trzeba zacząć. - powiedziałam uśmiechając się. Teraz muszę jeszcze załatwić jedną, bardzo ważną sprawę.
*Godzinę później*
Po wielokrotnych próbach skontaktowania się z Louisem postanowiłam, że nie dam za wygraną i po prostu do niego pójdę. Chcę tą całą sprawę wyjaśnić raz na zawsze. Znając życie w tej chwili jest zapewne w domu Eleanor więc tam się udałam.
- Jest ten idiota, który nie raczy odebrać telefonu? - spytałam El, bo to ona otworzyła mi drzwi.
- Jest, ale uprzedzam, nie jest w najlepszym humorze - odpowiedziała lekko się uśmiechając po czym wpuściła mnie do środka. Zaprowadziła mnie do salonu, w którym siedział Lou oglądając coś w telewizji.
- Ooo, a któż to nas odwiedził? Czy to nie kobieta, zwana siostrą, która ma tajemnice przed chłopakiem, zwanym bratem?
- Co? - spytałam nie rozumiejąc tego co przed chwilą powiedział. - Przyszłam pogadać i wyjaśnić...
- To ja was zostawię samych - wtrąciła Eleanor, która po chwili zniknęła za drzwiami. Niepewnie usiadłam na fotelu.
- Hmm, od czego by tu zacząć...
- Najlepiej od początku - mruknął nadal patrząc w telewizor. Lekko zdenerwowana wyrwałam mu pilota z ręki i wyłączyłam to grające ustrojstwo.
- Rzeczywiście zachowywałam się dziwnie i miałam przed tobą tajemnice. Otóż, pewnego dnia zadzwonił policjant i poprosił, żebym przyjechała na komisariat. Tam wręczył mi list, jak się okazało od mamy. I wtedy właśnie dowiedziałam się, że... mam innego ojca. Moim biologicznym ojcem jest ktoś zupełnie inny. Postanowiłam go odszukać. I znalazłam. Do tego mam 2 braci. I David jest jednym z nich - powiedziałam niepewnie. Mina Louisa - bezcenna.
- To znaczy, że ten cały, jak mu tam, David, to twój brat? - spytał chyba nie dowierzając.
- Przed chwilą to powiedziałam.
- Rany, a Harry był tak nabuzowany, bo myślał, że jesteście parą...
- A co ma do tego Styles? - spytałam zdezorientowana i w tym momencie Lou zdał sobie sprawę, że powiedział za dużo.
- Słuchaj, nie chcę i nie będę mieszał się w wasze sprawy. Załatwcie to sami - muszę przyznać, wybrnął świetnie.
- Czyli już nie jesteś na mnie obrażony? - spytałam nie ciągnąc już poprzedniego tematu.
- Pomyślmy... chodź tu do mnie - powiedział rozkładając ręce do uścisku. Kolejna sprawa załatwiona.
*Noc*
Nie no zabiję. Kto normalny o godzinie 2:00 w nocy dobija się do drzwi? Leniwie zwlekłam się z łóżka i poszłam otworzyć temu niecierpliwemu człowiekowi. I kogo zastałam po drugiej stronie? Szanownego pana Stylesa, który nie wyglądał na trzeźwego.
- Heejjjjjjjjj - powiedział dosyć głośno podpierając się ściany.
- Co ty tutaj robisz o tej porze? - spytałam, ale nie liczyłam na odpowiedź. Nie pozostało mi nic innego jak tylko wpuścić go do środka. Oczywiście nie mógł sam przejść nawet jednego metra więc chcąc nie chcąc musiałam mu pomóc. Zaprowadziłam go do salonu, po czym poszłam do kuchni po szklankę wody. Wracając zauważyłam, że z jego wargi cieknie krew więc po drodze zabrałam jeszcze apteczkę.
- Kto cię tak urządził? - spytałam przykładając gazik do ust chłopaka na co cicho syknął.
- Jess, muszę ciiii cośś po-powiedzieć - mruknął ignorując moje pytanie.
- Co takiego?
- Jaaa ciiię ko-kocham. - powiedział cicho opadając na kanapę.
- Ty mnie co? - spytałam nie dowierzając jednak nie uzyskałam już odpowiedzi bo brunet po prostu zasnął.
*Następny dzień - Emily*
Wstałam około 8:00, a mój humor był... nijaki. Nie wiem czemu, ale czułam, że dziś wydarzy się coś co na zawsze zmieni moje życie. Powoli poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i przebrałam się w TO. Cicho, aby nikogo nie obudzić zeszłam na dół w stronę salonu, z którego dochodził głos Zayna. Najprawdopodobnie rozmawiał przez telefon bo nikogo innego nie słyszałam. Wiem, że to nie ładnie podsłuchiwać, ale coś mówiło mi, żebym tak jednak zrobiła. I gdybym wiedziała, że za chwilę usłyszę właśnie to, to poważnie zastanowiłabym się nad tym co robię.
- Tak, stary daj mi jeszcze dwa dni. Wszystko idzie jak po maśle i za chwilę ją przelecę. Emily Moon nie sprawi, że przegram ten zakład...