CZYTASZ - SKOMENTUJ :)
***********
*Emily*
Na zegarze wybiła 21:00, a ja chyba zaraz zeświruję. Gdzie ona do cholery jest? To pewne, że nie ma jej z Harry'm, ale dla pewności postanowiłam do niego zadzwonić. Nie zamierzałam być miła, o nie. Po czterech sygnałach wreszcie odebrał.
- Jeżeli dzwonisz, żeby mnie opieprzyć, to tego nie rób. Już i tak dzisiaj zniosłem pieprzenie Louis'a i rozmowę z Jess. - odezwał się ciężko wzdychając.
- Zamknij się kołku i posłuchaj. Wiem, że to głupie i w ogóle bez sensu, ale czy jest z tobą Jessica?
- Czy jest ze mną dziewczyna, którą potraktowałem jak... - zaczął ale mu przerwałam.
- Czyli, że po rozmowie z tobą po prostu wyszła z kawiarni?
- To jakieś przesłuchanie czy co? - po tonie jego głosu wywnioskowałam, że był lekko zirytowany.
- Jeśli jej się coś stanie, to będzie twoja wina - powiedziałam ostro odkładając słuchawkę. Powoli zaczęłam analizować sytuację i zastanawiać się, gdzie może być ta wariatka. Inaczej jej nazwać nie mogę, no bo halo, jestem w ciąży i nie mogę się denerwować. Powinna chociaż odebrać ten głupi telefon. Jednak po chwili, kiedy usłyszałam, że zamek w drzwiach się przekręca, cała moja złość wyparowała.
*Jessica*
Nie pamiętam jak dokładnie i o której dotarłam do mieszkania. Szybko otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Przechodząc do salonu zobaczyłam Emily, która od razu się na mnie rzuciła i zamknęła w szczelnym uścisku.
- Gdzie ty byłaś? - spytała puszczając mnie. Szczerze, nie chciałam odpowiadać na to pytanie. Jednak wiedziałam, że muszę jej o tym powiedzieć.
- Przysięgnij na naszą przyjaźń, że nikomu nie powiesz. - odparłam stanowczo.
- Ale...
- Nikomu - powtórzyłam widząc, że będzie próbowała negocjować. Kiedy wreszcie kiwnęła głową na znak, że się zgadza, usiadłam na kanapie podpierając łokcie o kolana.
~~retrospekcja~~
- Kogo moje piękne oczy widzą? - odezwał się na co ja gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. Był jakieś 8 metrów ode mnie.
- Czego chcesz? - spytałam nie wiedząc co mam zrobić.
- Hmm, pomyślmy. Ciebie... - nie wiem skąd nagle wzięło się we mnie tyle odwagi, ale pewnie podeszłam bliżej, co niewątpliwie go zdziwiło.
- Ups, no to masz problem. Bo widzisz, nigdy, powtarzam nigdy mnie nie dostaniesz. A tak właściwie to jestem z ciebie dumna. Wreszcie wyszedłeś z tej swojej nory, w której spędziłeś tak dużo czasu. Udowodniłeś, że masz jakieś tam jaja i że nie jesteś aż tak wielkim tchórzem. Chociaż ryzykujesz, i to dużo, bo wystarczy jeden mój telefon na policję, a ty już siedzisz. - pewnie kontynuowałabym dalej gdyby nie to, że mi przerwał mocno chwytając mnie za nadgarstki.
- Posłuchaj mnie, nie przyszedłem tutaj na pogaduszki. Szczerze, z chęcią już teraz bym cię zabił, ale mam interes. Wiem co potrafisz. - mruknął ciszej ale widząc, że nie bardzo rozumiem, mówił dalej. - Myślisz, że nie wiem o tym, co zamierzałaś zrobić razem ze Stylesem i resztą tej zasranej bandy. Jestem pewny, że tym razem zrobisz wszystko jak należy. Wystarczy, że złamiesz kilka haseł do kont kilku firm, nic więcej.
- Możesz pomarzyć - warknęłam próbując mu się wyrwać.
- Zła odpowiedź, ale dobrze. Nie chcesz w ten sposób, spróbujemy inaczej. - powiedział po czym mnie puścił. - A i pamiętaj. Ukrywanie się nic ci nie da. Znajdę cię wszędzie - dodał po czym odwrócił się i ruszył w przeciwną stronę.
~~koniec retrospekcji~~
- Potem byłam jeszcze u Davida, żeby się pożegnać. To dlatego nie było mnie tak długo. - mruknęłam chowając twarz w dłonie. To wszystko zaczyna mnie powoli przerastać.
- Jak to pożegnać? - spytała zdziwiona, a ja dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że to powiedziałam.
- Muszę wyjechać. Nie wiem, czy na stałe, ale po prostu muszę oderwać się od tego wszystkiego. Tak będzie najlepiej. - odparłam cicho.
- Najlepiej dla kogo? Jessica, to się nazywa uciekanie od problemów. Poza tym sama przed chwilą powiedziałaś, że Nick i tak cię znajdzie, gdziekolwiek będziesz.
- Ale jeżeli zostanę, zacznie się koszmar. To pewne. Wiem, że przed nim nie ucieknę, ale szukanie mnie, trochę mu zajmie. A ja w tym czasie znajdę wyjście z tej sytuacji.
- I co? Tak po prostu mnie zostawisz? Teraz, kiedy jestem w ciąży i najbardziej cię potrzebuję? - brunetka nie dawała za wygraną, ale ja byłam już pewna i nikt, ani nic nie było w stanie mnie zatrzymać.
- Emily, masz Zayn'a, który cię kocha i ci pomoże. Poza tym zrozum, robię to też ze względu na ciebie. Gdybym została, Nick mógłby zrobić coś tobie, żeby mnie przekonać. Będę cię odwiedzać, to masz jak w banku. - zapewniłam ją, na co ona uspokajając się trochę usiadła naprzeciwko mnie.
- Nie przekonam cię, prawda?
- Nie - odpowiedziałam krótko.
- Gdzie? - spytała po chwili ciszy.
- Do Hiszpanii. Mama kupiła tam kiedyś mały domek, żebyśmy mogły tam przyjeżdżać na wakacje.
- Kiedy? - spytała ponownie, a ja wiedziałam, że to będzie dla niej duży cios.
- Za 2 dni - niemal wyszeptałam czekając na jej reakcję.
- Dobrze. Jeśli to ci pomoże i jesteś przekonana, że to dobre rozwiązanie, to jedź. Ale obiecaj mi, że będziesz dzwonić codziennie. I że będziesz przyjeżdżać raz w miesiącu.
- Obiecuję - odparłam. Wiem, że to będzie trudne, ale dam radę. Można powiedzieć, że poniekąd zaczynam nowe życie. Ale czy aby na pewno będzie ono spokojne?
***************************
Hej :) Cóż, długo mnie nie było. Zdaję sobie sprawę, że rozdział nie powala na kolana i nie jest najdłuższy na świecie. Uprzedzam, że nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny. Szczerze, to myślałam nawet nad tym, żeby to opowiadanie już zakończyć, ale nie martwcie się, nie zrobię tego. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Oczywiście jeżeli czytacie i Wam się podoba, to komentujcie, bo to naprawdę mi pomaga :) Miłego dnia i do następnego ;)